Ze świata nieruchomości - strona 93

"Metro": Koniec mieszkań za złotówkę

Już nie kilkaset złotych, ale kilkadziesiąt tysięcy zapłacą mieszkańcy blokowisk, którzy zechcą wykupić mieszkania spółdzielcze, zapowiada "Metro". Rząd przyjmie nowe prawo w połowie lipca.

Możliwość wykupywania mieszkań spółdzielczych za grosze dał wcześniej lokatorom PiS, jednak od 2010 roku zlikwiduje ją nowelizacja ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych.

Zgodnie z jej projektem, przygotowanym przez rząd, spółdzielnia będzie mogła wprowadzić dodatkowe opłaty za uwłaszczenie w wysokości zależnej od rynkowej wartości mieszkania. W praktyce wyniesie to od kilkunastu do nawet kilkudziesięciu tysięcy złotych.

To skutek wyroku Trybunału Konstytucyjnego z grudnia ub. roku. Trybunał uznał wtedy, że państwo nie może narzucać spółdzielniom tak niskich stawek wykupu, bo grozi im to brakiem pieniędzy np. na remonty. Rząd musi teraz dostosować prawo do wyroku.

 

źródło: onet.pl PAP

Dwa lata od rekordu GPW - co dalej?

W poniedziałek mijają dwa lata od ustanowienia przez warszawską giełdę rekordu wszech czasów. 6 lipca 2007 r., po zwyżce o 1,1 proc. WIG osiągnął 67 568,5 pkt. Dziś mimo to, że od dołka zyskał blisko 42 proc., wciąż jest blisko 55 proc. poniżej tamtego szczytu. Droga do dalszego odrabiania strat jest długa i wyboista.
Największe zniżki przez ostatnie dwa lata stały się udziałem średnich spółek, które poszły w dół o ponad dwie trzecie. Spośród sektorów najsłabiej wypadają deweloperzy z podobną stratą. Najlepiej bessę znosi branża telekomunikacyjna. Głównie za sprawą walorów TP przeceniła się o jedną czwartą. W gronie światowych parkietów plasujemy się w ostatnim kwartylu (dzieli zbiór na cztery równe części). Największe straty w ostatnich dwóch latach stały się giełdy z Serbii, Bułgarii, Irlandii oraz Cypru. Wyniosły po 70-80 proc. Jedynie trzy giełdy na świecie odnotowały w tym czasie wzrost. Są to Tunezja, gdzie co ciekawe najważniejsze spółki reprezentują branżę finansową, Liban, na którym kluczową rolę odgrywają firmy zajmujące się odbudową Bejrutu oraz Wenezuela, która dobrą postawę zawdzięcza głównie branży telekomunikacyjnej.

Tak samo, czy inaczej?

W czasie poprzedniej bessy, która zaczęła się pod koniec marca 2000 r. po dwóch latach od jej rozpoczęcia, byliśmy w początkach drogi do rozpoczęcia hossy. Jesienią 2002 r. indeks WIG ustanowił dołek bessy, do stycznia 2002 r. odnotował pokaźny wzrost, by przez kolejne kilkanaście miesięcy tracić na wartości i ostatecznie zbliżyć się na ok. 10 proc. do dołka bessy.

Już nawet porównanie z "typowym" okresem dekoniunktury na rynkach akcji zniechęca do zapowiadania szybkiego nadejścia trwałych zwyżek. Nawet jeśli rzeczywiście dołek bessy jest już za nami, to czeka nas jeszcze długie wyczekiwanie na ustabilizowanie się dobrych nastrojów. Przy takim podejściu zakładalibyśmy nietrafność większości obaw, które napędzały ubiegłoroczną przecenę akcji, a wiązały się z przekonaniem, że mamy do czynienia z kryzysem i recesją nie podobnymi do wcześniejszych przypadków. Patrząc jednak na dane gospodarcze ze świata, które w wielu przypadkach są najgorsze w powojennej historii, czy skalę załamania rynku nieruchomości i sektora finansowego w Ameryce, trudno jednak takiej tezy bronić. Przyjmując, że teraz może być już tylko lepiej, przyjmowalibyśmy, że pomoc rządów pompujących pieniądze do gospodarek i banków centralnych wspomagających koniunkturę rekordowo tanim pieniądzem, podobnie jak podczas kilku ostatnich okresów spowolnienia koniunktury, przyniesie szybkie efekty. Skoro jednak kłopoty są wyjątkowe, to te typowe metody działania nie muszą wcale okazać się skuteczne. Zresztą mamy na to już pierwsze dowody, jak choćby trudności z obniżeniem rynkowych kosztów kredytów hipotecznych w USA (wiele z nich jest opartych na rentowności długoterminowych obligacji, która na wiosnę odnotowała skokowy wzrost).

Nierozwiązane problemy

Do ostrożności skłania również fakt, że nie udało się rozwiązać dwóch najważniejszych problemów, które stały się zarzewiem obecnych problemów gospodarczych. Chodzi o kondycję rynku nieruchomości w Stanach Zjednoczonych oraz sektora finansowego w państwach rozwiniętych. Trzy pierwsze miesiące, w których firmy finansowe wykazały jedynie niecałych 145 mld USD strat z tytułu odpisów związanych z utratą wartości instrumentów finansowych wobec 374 mld USD w IV kwartale 2008 r., stworzyły nadzieje, że banki zaczną wychodzić na prostą. Trzeba jednak mieć na uwadze, że wciąż przed nimi trudności wynikające z pogarszającej się jakości portfela kredytowego, co jest typowym zjawiskiem dla recesji, a na większą skalę dotąd się nie pojawiło. Równocześnie w II kwartale część dużych banków pracowało w dużym stopniu na własne potrzeby plasując emisje akcji, z których środki miały wypełnić lukę kapitałową po tych oddawanych państwu.

Natomiast w przypadku rynku nieruchomości można mówić jedynie o stopniowym ograniczeniu nadpodaży domów. Ich zapasy zmniejszyły się z ponad 4,5 mln do niecałych 3,8 mln. To wciąż jednak więcej niż średnio w ostatnich pięciu latach (3,5 mln) i znacznie więcej od 10-letniej średniej (2,8 mln). Obecna liczba w dalszym ciągu jest zupełnie nie dopasowana do aktywności kupujących - potrzeba aż 9,6 miesiąca, by bieżące zapasy upłynnić. Przeciętnie w ostatnich 10 latach było to 5,9 miesiąca.

Czynniki rynkowe

Do ostrożnego spoglądania w przyszłość skłaniają nie tylko czynniki fundamentalne, ale i rynkowe. Siła optymizmu, jaki zagościł na parkietach wiosną tego roku, nie miała precedensu. Była jedynie wytłumaczalna skalą wcześniejszego spadku. Niemniej jednak nie sposób nie zauważyć, że wzrost cen akcji napędzały głównie przepływy kapitału (przesuwały się z funduszy pieniężnych, z których w II kwartale odpłynęło blisko 138 mld USD, do bardziej agresywnych, w dużym stopniu lokujących w akcje na emerging markets, do których trafiło blisko 27 mld USD). Równocześnie poprawę warunków gospodarczych sygnalizują na razie jedynie w większości wskaźniki oparte na ankietach wśród przedsiębiorców, ekonomistów, analityków, czy inwestorów, a nie twarde dane makroekonomiczne.

Skutkiem tych zjawisk jest pojawienie się w ostatnim czasie zjawisk typowych dla końcowych faz ruchów zwyżkowych, jak rekordowy udział kapitalizacji wschodzących rynków akcji w ogólnej wartości rynkowej spółek notowanych na giełdach światowych, niska premia za ryzyko inwestycji w akcje, wysokie wyceny spółek, nie przystające do perspektyw poprawy wyników finansowych. Na przykład w Chinach, które znów stały się jednym z najbardziej rozgrzanych parkietów świata, współczynnik cena/zysk przekroczył już 30 wobec ok. 17 w początkach marca oraz nieco ponad 12 jesienią minionego roku.

Nieudany początek III kwartału potwierdza, że inwestorzy nie chcą już dłużej czekać na sygnały potwierdzające znaczną poprawę sytuacji gospodarczej. Chcą je widzieć już teraz. Jeśli nie zaczną się pojawiać na większą skalę, to wakacje mogą upłynąć pod znakiem rozczarowania. Zamiast dalszego odrabiania strat z bessy mielibyśmy więc ponowne ich powiększanie.

 

Krzysztof Stępień, główny ekonomista

źródło: interia.pl

Dwa lata od rekordu GPW - co dalej?

W poniedziałek mijają dwa lata od ustanowienia przez warszawską giełdę rekordu wszech czasów. 6 lipca 2007 r., po zwyżce o 1,1 proc. WIG osiągnął 67 568,5 pkt. Dziś mimo to, że od dołka zyskał blisko 42 proc., wciąż jest blisko 55 proc. poniżej tamtego szczytu. Droga do dalszego odrabiania strat jest długa i wyboista.
Największe zniżki przez ostatnie dwa lata stały się udziałem średnich spółek, które poszły w dół o ponad dwie trzecie. Spośród sektorów najsłabiej wypadają deweloperzy z podobną stratą. Najlepiej bessę znosi branża telekomunikacyjna. Głównie za sprawą walorów TP przeceniła się o jedną czwartą. W gronie światowych parkietów plasujemy się w ostatnim kwartylu (dzieli zbiór na cztery równe części). Największe straty w ostatnich dwóch latach stały się giełdy z Serbii, Bułgarii, Irlandii oraz Cypru. Wyniosły po 70-80 proc. Jedynie trzy giełdy na świecie odnotowały w tym czasie wzrost. Są to Tunezja, gdzie co ciekawe najważniejsze spółki reprezentują branżę finansową, Liban, na którym kluczową rolę odgrywają firmy zajmujące się odbudową Bejrutu oraz Wenezuela, która dobrą postawę zawdzięcza głównie branży telekomunikacyjnej.

Tak samo, czy inaczej?

W czasie poprzedniej bessy, która zaczęła się pod koniec marca 2000 r. po dwóch latach od jej rozpoczęcia, byliśmy w początkach drogi do rozpoczęcia hossy. Jesienią 2002 r. indeks WIG ustanowił dołek bessy, do stycznia 2002 r. odnotował pokaźny wzrost, by przez kolejne kilkanaście miesięcy tracić na wartości i ostatecznie zbliżyć się na ok. 10 proc. do dołka bessy.

Już nawet porównanie z "typowym" okresem dekoniunktury na rynkach akcji zniechęca do zapowiadania szybkiego nadejścia trwałych zwyżek. Nawet jeśli rzeczywiście dołek bessy jest już za nami, to czeka nas jeszcze długie wyczekiwanie na ustabilizowanie się dobrych nastrojów. Przy takim podejściu zakładalibyśmy nietrafność większości obaw, które napędzały ubiegłoroczną przecenę akcji, a wiązały się z przekonaniem, że mamy do czynienia z kryzysem i recesją nie podobnymi do wcześniejszych przypadków. Patrząc jednak na dane gospodarcze ze świata, które w wielu przypadkach są najgorsze w powojennej historii, czy skalę załamania rynku nieruchomości i sektora finansowego w Ameryce, trudno jednak takiej tezy bronić. Przyjmując, że teraz może być już tylko lepiej, przyjmowalibyśmy, że pomoc rządów pompujących pieniądze do gospodarek i banków centralnych wspomagających koniunkturę rekordowo tanim pieniądzem, podobnie jak podczas kilku ostatnich okresów spowolnienia koniunktury, przyniesie szybkie efekty. Skoro jednak kłopoty są wyjątkowe, to te typowe metody działania nie muszą wcale okazać się skuteczne. Zresztą mamy na to już pierwsze dowody, jak choćby trudności z obniżeniem rynkowych kosztów kredytów hipotecznych w USA (wiele z nich jest opartych na rentowności długoterminowych obligacji, która na wiosnę odnotowała skokowy wzrost).

Nierozwiązane problemy

Do ostrożności skłania również fakt, że nie udało się rozwiązać dwóch najważniejszych problemów, które stały się zarzewiem obecnych problemów gospodarczych. Chodzi o kondycję rynku nieruchomości w Stanach Zjednoczonych oraz sektora finansowego w państwach rozwiniętych. Trzy pierwsze miesiące, w których firmy finansowe wykazały jedynie niecałych 145 mld USD strat z tytułu odpisów związanych z utratą wartości instrumentów finansowych wobec 374 mld USD w IV kwartale 2008 r., stworzyły nadzieje, że banki zaczną wychodzić na prostą. Trzeba jednak mieć na uwadze, że wciąż przed nimi trudności wynikające z pogarszającej się jakości portfela kredytowego, co jest typowym zjawiskiem dla recesji, a na większą skalę dotąd się nie pojawiło. Równocześnie w II kwartale część dużych banków pracowało w dużym stopniu na własne potrzeby plasując emisje akcji, z których środki miały wypełnić lukę kapitałową po tych oddawanych państwu.

Natomiast w przypadku rynku nieruchomości można mówić jedynie o stopniowym ograniczeniu nadpodaży domów. Ich zapasy zmniejszyły się z ponad 4,5 mln do niecałych 3,8 mln. To wciąż jednak więcej niż średnio w ostatnich pięciu latach (3,5 mln) i znacznie więcej od 10-letniej średniej (2,8 mln). Obecna liczba w dalszym ciągu jest zupełnie nie dopasowana do aktywności kupujących - potrzeba aż 9,6 miesiąca, by bieżące zapasy upłynnić. Przeciętnie w ostatnich 10 latach było to 5,9 miesiąca.

Czynniki rynkowe

Do ostrożnego spoglądania w przyszłość skłaniają nie tylko czynniki fundamentalne, ale i rynkowe. Siła optymizmu, jaki zagościł na parkietach wiosną tego roku, nie miała precedensu. Była jedynie wytłumaczalna skalą wcześniejszego spadku. Niemniej jednak nie sposób nie zauważyć, że wzrost cen akcji napędzały głównie przepływy kapitału (przesuwały się z funduszy pieniężnych, z których w II kwartale odpłynęło blisko 138 mld USD, do bardziej agresywnych, w dużym stopniu lokujących w akcje na emerging markets, do których trafiło blisko 27 mld USD). Równocześnie poprawę warunków gospodarczych sygnalizują na razie jedynie w większości wskaźniki oparte na ankietach wśród przedsiębiorców, ekonomistów, analityków, czy inwestorów, a nie twarde dane makroekonomiczne.

Skutkiem tych zjawisk jest pojawienie się w ostatnim czasie zjawisk typowych dla końcowych faz ruchów zwyżkowych, jak rekordowy udział kapitalizacji wschodzących rynków akcji w ogólnej wartości rynkowej spółek notowanych na giełdach światowych, niska premia za ryzyko inwestycji w akcje, wysokie wyceny spółek, nie przystające do perspektyw poprawy wyników finansowych. Na przykład w Chinach, które znów stały się jednym z najbardziej rozgrzanych parkietów świata, współczynnik cena/zysk przekroczył już 30 wobec ok. 17 w początkach marca oraz nieco ponad 12 jesienią minionego roku.

Nieudany początek III kwartału potwierdza, że inwestorzy nie chcą już dłużej czekać na sygnały potwierdzające znaczną poprawę sytuacji gospodarczej. Chcą je widzieć już teraz. Jeśli nie zaczną się pojawiać na większą skalę, to wakacje mogą upłynąć pod znakiem rozczarowania. Zamiast dalszego odrabiania strat z bessy mielibyśmy więc ponowne ich powiększanie.

 

Krzysztof Stępień, główny ekonomista

źródło: interia.pl

Kostaryka najszczęśliwszym krajem świata

Najdłuższe i najbardziej satysfakcjonujące życie przy minimalnych szkodach dla środowiska naturalnego wiodą mieszkańcy Kostaryki - wynika z opublikowanego rankingu Fundacji na rzecz Nowej Ekonomii (NEF).

Brytyjska fundacja przeanalizowała 143 państwa, na które przypada łącznie 99 proc. populacji świata, pod kątem wykorzystania przez nie światowych zasobów naturalnych, oczekiwanej długości życia ich mieszkańców oraz odsetka obywateli deklarujących zadowolenie z życia. Odpowiednia kombinacja tych czynników składa się na tzw. Indeks Szczęśliwej Planety (HPI).

Drugim po Kostaryce państwem o najwyższym HPI jest według NEF Dominikana. Na trzecim miejscu uplasowała się Australia, jako jedyne w pierwszej dziesiątce państwo spoza Ameryki Łacińskiej.

Polska uplasowała się na 77. miejscu. W Europie Środkowo-Wschodniej nieco lepiej od nas wypada tylko Słowacja i Rumunia, zaś Węgry, Czechy, Bułgaria i państwa bałtyckie znajdują się na dalszych pozycjach.

Na ostatnich dziesięciu lokatach uplasowały się państwa subsaharyjskie, przy czym najniższy wynik uzyskało Zimbabwe.

Natomiast państwa wysoko rozwinięte znalazły się w środku stawki. Najwyżej z nich, na 43. miejscu, figuruje Holandia. Niemcy znajdują się na 51. miejscu, Wielka Brytania na 74., a USA dopiero na 114.

- Poszczególne kraje osiągają bardzo odmienne wyniki dla różnych komponentów indeksu - wskazują autorzy raportu. I tak, choć mieszkańcy zamożnych państw na ogół długo żyją, ich tryb życia silnie oddziałuje na środowisko. Przykładowo, mieszkańcy Kostaryki żyją dłużej niż Amerykanie i są bardziej usatysfakcjonowani swoim życiem, a jednak zużywają w przeliczeniu na osobę czterokrotnie mniej zasobów naturalnych.

W poprzedniej edycji raportu, opublikowanej w 2006 r., najwyższy HPI miały wyspy Vanuatu w Oceanii, a Kostaryka była na drugim miejscu.

źródło informacji: INTERIA.PL/PAP

Kostaryka najszczęśliwszym krajem świata

Najdłuższe i najbardziej satysfakcjonujące życie przy minimalnych szkodach dla środowiska naturalnego wiodą mieszkańcy Kostaryki - wynika z opublikowanego rankingu Fundacji na rzecz Nowej Ekonomii (NEF).

Brytyjska fundacja przeanalizowała 143 państwa, na które przypada łącznie 99 proc. populacji świata, pod kątem wykorzystania przez nie światowych zasobów naturalnych, oczekiwanej długości życia ich mieszkańców oraz odsetka obywateli deklarujących zadowolenie z życia. Odpowiednia kombinacja tych czynników składa się na tzw. Indeks Szczęśliwej Planety (HPI).

Drugim po Kostaryce państwem o najwyższym HPI jest według NEF Dominikana. Na trzecim miejscu uplasowała się Australia, jako jedyne w pierwszej dziesiątce państwo spoza Ameryki Łacińskiej.

Polska uplasowała się na 77. miejscu. W Europie Środkowo-Wschodniej nieco lepiej od nas wypada tylko Słowacja i Rumunia, zaś Węgry, Czechy, Bułgaria i państwa bałtyckie znajdują się na dalszych pozycjach.

Na ostatnich dziesięciu lokatach uplasowały się państwa subsaharyjskie, przy czym najniższy wynik uzyskało Zimbabwe.

Natomiast państwa wysoko rozwinięte znalazły się w środku stawki. Najwyżej z nich, na 43. miejscu, figuruje Holandia. Niemcy znajdują się na 51. miejscu, Wielka Brytania na 74., a USA dopiero na 114.

- Poszczególne kraje osiągają bardzo odmienne wyniki dla różnych komponentów indeksu - wskazują autorzy raportu. I tak, choć mieszkańcy zamożnych państw na ogół długo żyją, ich tryb życia silnie oddziałuje na środowisko. Przykładowo, mieszkańcy Kostaryki żyją dłużej niż Amerykanie i są bardziej usatysfakcjonowani swoim życiem, a jednak zużywają w przeliczeniu na osobę czterokrotnie mniej zasobów naturalnych.

W poprzedniej edycji raportu, opublikowanej w 2006 r., najwyższy HPI miały wyspy Vanuatu w Oceanii, a Kostaryka była na drugim miejscu.

źródło informacji: INTERIA.PL/PAP

Polacy w finale prestiżowego konkursu technologicznego

Polski zespół Demoscene Spirit z Poznania awansował do ścisłego finału największego na świecie technologicznego konkursu dla studentów Microsoft Imagine Cup, organizowanego w tym roku w Egipcie.
Po raz pierwszy zespół z Polski awansował grona sześciu najlepszych zespołów w najbardziej prestiżowej kategorii - projektowanie oprogramowania.

Demoscene Spirit to grupa studentów z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza, Akademii Sztuk Pięknych oraz Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu. Ich projekt o nazwie ISIS - umożliwia wczesne wykrycie patologii ciąży. Jest to nowoczesny system medyczny, który może być zastosowany na komputerach osobistych w domu kobiety ciężarnej i może zastąpić dotychczasowe drogie stacjonarne urządzenia diagnostyczne.

W skład zespołu wchodzą: Marta Łuczak, Agata Majewska, Szymon Majewski i Łukasz Michniewicz. Opiekunem drużyny jest mgr Tomasz Gdala.

Finałowe prezentacje zaplanowano na niedzielę - wyniki konkursu zostaną ogłoszone we wtorek.

Od piątku w ramach Microsoft Imagine Cup w stolicy Egiptu rywalizuje 444 studentów ze 124 zespołów reprezentujących 70 krajów świata. Studenci startują w dziewięciu głównych kategoriach: projektowanie oprogramowania, projektowanie systemów wbudowanych, fotografia, film krótkometrażowy, design, Mush-UP czyli tworzenie wyspecjalizowanych wyszukiwarek internetowych, robotyka i algorytmy, projektowanie gier edukacyjnych i nowoczesne technologie.

Polskę reprezentuje w konkursie sześć zespołów, z czego cztery - w kategoriach głównych i dwa - w dodatkowych.

Szanse na ostateczne zwycięstwo w innych kategoriach niż oprogramowanie zachował zespół Monastery of Innovations z Politechniki, który startował w kategorii Mashup czyli wyszukiwarek tematycznych. Zaprezentowany program HospFinder przy pomocy istniejących w sieci informacji pozwala na wyszukiwanie szpitali według wielu kryteriów medycznych - podając jednocześnie wszystkie potrzebne dana teleadresowe.

Kolejnym polskim zespołem, który ma szanse na zwycięstwo w kategorii fotografia jest Zglad TEAM z Politechniki Radomskiej. Uczestnicy tej konkurencji muszą w ciągu 36 godzin zrealizować fotoreportaż na temat Egipt starożytność i nowoczesne technologie.

Szansy nie straciły także FteamS z Politechniki Łódzkiej startujący w kategorii interoperacyjność rozwiązania i kAMUflage - drużyna z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza oraz Politechniki Poznańskiej w konkursie edukacyjnym zorganizowanym z inicjatywy pierwszej damy Egiptu H. E. Suzanne Mubarak.

Nie udało się zakwalifikować do następnej fazy konkursu zespołowi Krejzi Dzepetto z Politechniki Poznańskiej w kategorii Embedded Development (Projektowanie Systemów Wbudowanych).

Tegoroczne światowe finały Imagine Cup przebiegają pod hasłem "Wyobraź sobie świat, w którym technologia pomaga rozwiązać najtrudniejsze problemy ludzkości". W eliminacjach tegorocznej edycji konkursu wzięło udział ponad 300 tys. studentów z ponad 100 krajów.

Światowy finał Imagine Cup organizowany jest od 2004 roku. W 2010 gospodarzem imprezy będzie Polska.

(ab)

źródło: wp.pl

Polacy w finale prestiżowego konkursu technologicznego

Polski zespół Demoscene Spirit z Poznania awansował do ścisłego finału największego na świecie technologicznego konkursu dla studentów Microsoft Imagine Cup, organizowanego w tym roku w Egipcie.
Po raz pierwszy zespół z Polski awansował grona sześciu najlepszych zespołów w najbardziej prestiżowej kategorii - projektowanie oprogramowania.

Demoscene Spirit to grupa studentów z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza, Akademii Sztuk Pięknych oraz Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu. Ich projekt o nazwie ISIS - umożliwia wczesne wykrycie patologii ciąży. Jest to nowoczesny system medyczny, który może być zastosowany na komputerach osobistych w domu kobiety ciężarnej i może zastąpić dotychczasowe drogie stacjonarne urządzenia diagnostyczne.

W skład zespołu wchodzą: Marta Łuczak, Agata Majewska, Szymon Majewski i Łukasz Michniewicz. Opiekunem drużyny jest mgr Tomasz Gdala.

Finałowe prezentacje zaplanowano na niedzielę - wyniki konkursu zostaną ogłoszone we wtorek.

Od piątku w ramach Microsoft Imagine Cup w stolicy Egiptu rywalizuje 444 studentów ze 124 zespołów reprezentujących 70 krajów świata. Studenci startują w dziewięciu głównych kategoriach: projektowanie oprogramowania, projektowanie systemów wbudowanych, fotografia, film krótkometrażowy, design, Mush-UP czyli tworzenie wyspecjalizowanych wyszukiwarek internetowych, robotyka i algorytmy, projektowanie gier edukacyjnych i nowoczesne technologie.

Polskę reprezentuje w konkursie sześć zespołów, z czego cztery - w kategoriach głównych i dwa - w dodatkowych.

Szanse na ostateczne zwycięstwo w innych kategoriach niż oprogramowanie zachował zespół Monastery of Innovations z Politechniki, który startował w kategorii Mashup czyli wyszukiwarek tematycznych. Zaprezentowany program HospFinder przy pomocy istniejących w sieci informacji pozwala na wyszukiwanie szpitali według wielu kryteriów medycznych - podając jednocześnie wszystkie potrzebne dana teleadresowe.

Kolejnym polskim zespołem, który ma szanse na zwycięstwo w kategorii fotografia jest Zglad TEAM z Politechniki Radomskiej. Uczestnicy tej konkurencji muszą w ciągu 36 godzin zrealizować fotoreportaż na temat Egipt starożytność i nowoczesne technologie.

Szansy nie straciły także FteamS z Politechniki Łódzkiej startujący w kategorii interoperacyjność rozwiązania i kAMUflage - drużyna z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza oraz Politechniki Poznańskiej w konkursie edukacyjnym zorganizowanym z inicjatywy pierwszej damy Egiptu H. E. Suzanne Mubarak.

Nie udało się zakwalifikować do następnej fazy konkursu zespołowi Krejzi Dzepetto z Politechniki Poznańskiej w kategorii Embedded Development (Projektowanie Systemów Wbudowanych).

Tegoroczne światowe finały Imagine Cup przebiegają pod hasłem "Wyobraź sobie świat, w którym technologia pomaga rozwiązać najtrudniejsze problemy ludzkości". W eliminacjach tegorocznej edycji konkursu wzięło udział ponad 300 tys. studentów z ponad 100 krajów.

Światowy finał Imagine Cup organizowany jest od 2004 roku. W 2010 gospodarzem imprezy będzie Polska.

(ab)

źródło: wp.pl

Umowa na budowę A2 do Świecka została podpisana

Jak dowiedziało sie Radio Merkury wieczorem rząd podpisał ze spółką Autostrada Wielkopolska II - tak zwane "Zamknięcie Finansowe", czyli dokument dotyczący budowy autostrady z Nowego Tomyśla do Świecka.
Umowa została podpisana przez ministra infrastruktury, Cezarego Grabarczyka, prezesa Autostrady Wielkopolskiej - Andrzeja Patalasa, oraz przedstawicieli 11-tu banków i akcjonariuszy, w tym dyrektora Europejskiego Banku Inwestycyjnego. Zamknięcie Finansowe - to ostateczna akceptacja banków kredytujących przedsięwzięcie. Podpisanie umowy oznacza zakończenie negocjacji ze stroną rządową oraz z bankami.

Oznacza także, że Europejski Bank Iwestycyjny może przyznać Autostradzie Wielkopolskiej kredyt w wysokości 1 miliarda euro. Jest to główne źródło finansowania budowy autostrady. Pozostałe 600 milionów euro to kredyty innych banków oraz środki Autostrady Wielkopolskiej.

Teraz rozpoczną się bezpośrednie przygotowania do budowy - a potem - na przyszłą A2 wjadą buldożery. Autostada A2 będzie gotowa przed mistrzostwami Euro 2012.

IAR

źródło: inwestycje.pl

Umowa na budowę A2 do Świecka została podpisana

Jak dowiedziało sie Radio Merkury wieczorem rząd podpisał ze spółką Autostrada Wielkopolska II - tak zwane "Zamknięcie Finansowe", czyli dokument dotyczący budowy autostrady z Nowego Tomyśla do Świecka.
Umowa została podpisana przez ministra infrastruktury, Cezarego Grabarczyka, prezesa Autostrady Wielkopolskiej - Andrzeja Patalasa, oraz przedstawicieli 11-tu banków i akcjonariuszy, w tym dyrektora Europejskiego Banku Inwestycyjnego. Zamknięcie Finansowe - to ostateczna akceptacja banków kredytujących przedsięwzięcie. Podpisanie umowy oznacza zakończenie negocjacji ze stroną rządową oraz z bankami.

Oznacza także, że Europejski Bank Iwestycyjny może przyznać Autostradzie Wielkopolskiej kredyt w wysokości 1 miliarda euro. Jest to główne źródło finansowania budowy autostrady. Pozostałe 600 milionów euro to kredyty innych banków oraz środki Autostrady Wielkopolskiej.

Teraz rozpoczną się bezpośrednie przygotowania do budowy - a potem - na przyszłą A2 wjadą buldożery. Autostada A2 będzie gotowa przed mistrzostwami Euro 2012.

IAR

źródło: inwestycje.pl

Tanieją materiały a wraz z nimi domy

Planujący kupno lub budowę nowego domu z wytęsknieniem czekają na obniżenie cen. Do tej pory segment był na nie wyjątkowo odporny. Jednak spadające ceny materiałów budowlanych oraz robocizny już zapoczątkowały niewielką tendencję spadkową. Ceny domów obniżył inwestor zastępczy ES Polska. Jeśli trend się utrzyma, w 2010 roku nastąpi duża podaż nowych inwestycji.
Według danych Polskich Składów Budowlanych za I kwartał 2009 roku, spadły ceny materiałów budowlanych. W największym stopniu redukcja cen dotyczy tych materiałów, które stosowane są w pierwszej fazie budowy domu, takich jak cegły ceramiczne.

Od początku roku ich cena spadła o ok. 30%. Jednak gdyby porównać koszt ich zakupu do tego sprzed dwóch lat, zmalały one nawet o połowę. Zauważalny jest również spadek cen materiałów wykorzystywanych do izolacji termicznej domów. Styropian od początku roku staniał o ponad 20%. Tak znaczące redukcje cen spowodowane są przede wszystkim niższym popytem. Według danych GUS liczba nowych inwestycji rozpoczętych w I kwartale 2009 roku spadła o ponad 38%.

Każdy pamięta sytuację z lat 2007-2008, kiedy to ekipy budowlane trzeba było rezerwować z dwuletnim wyprzedzeniem, płacąc im horrendalne stawki. Jednak wraz z dekoniunkturą na rynku budowlanym spadły też zarobki fachowców. Od początku 2009 roku stawki jakie płacimy ekipom wykonawczym systematycznie maleją –  mówi Michał Jalovecký, prezes inwestora zastępczego ES Polska. Choć nadal trzeba się natrudzić ze znalezieniem dobrej, wiarygodnej ekipy robotników.

Do tej pory tendencja spadkowa omijała ceny domów. W największych miastach Polski dość mocno trzymały cenę. Mimo to niższy koszt materiałów oraz robocizny musi odbić się na cenach sprzedaży domów. Ceny oferowanych przez nas domów już spadły średnio o 30 tys. Mimo że rynek jest ostatnio dość nieprzewidywalny, nie liczyłbym na dalsze obniżki.

To naprawdę dobry moment na rozpoczęcie budowy własnego domu – mówi Michał Jalovecký.

Prognozy dla rynku nieruchomości na przyszłe lata diametralnie się od siebie różnią. Niektórzy analitycy wieszczą małą podaż inwestycji, a w rezultacie – wzrost cen. Jeśli jednak spadek cen materiałów oraz robocizny utrzyma się dłużej, w 2009 roku wybudowana zostanie taka ilość domów, która całkowicie zaspokoi potrzeby rynku. W takiej sytuacji rok 2010 może być bardzo dobry dla segmentu budownictwa jednorodzinnego – klienci będą przebierać w ofertach domów oferowanych w przystępnych cenach.
ES Polska

js

źródło: inwestycje.pl

Tanieją materiały a wraz z nimi domy

Planujący kupno lub budowę nowego domu z wytęsknieniem czekają na obniżenie cen. Do tej pory segment był na nie wyjątkowo odporny. Jednak spadające ceny materiałów budowlanych oraz robocizny już zapoczątkowały niewielką tendencję spadkową. Ceny domów obniżył inwestor zastępczy ES Polska. Jeśli trend się utrzyma, w 2010 roku nastąpi duża podaż nowych inwestycji.
Według danych Polskich Składów Budowlanych za I kwartał 2009 roku, spadły ceny materiałów budowlanych. W największym stopniu redukcja cen dotyczy tych materiałów, które stosowane są w pierwszej fazie budowy domu, takich jak cegły ceramiczne.

Od początku roku ich cena spadła o ok. 30%. Jednak gdyby porównać koszt ich zakupu do tego sprzed dwóch lat, zmalały one nawet o połowę. Zauważalny jest również spadek cen materiałów wykorzystywanych do izolacji termicznej domów. Styropian od początku roku staniał o ponad 20%. Tak znaczące redukcje cen spowodowane są przede wszystkim niższym popytem. Według danych GUS liczba nowych inwestycji rozpoczętych w I kwartale 2009 roku spadła o ponad 38%.

Każdy pamięta sytuację z lat 2007-2008, kiedy to ekipy budowlane trzeba było rezerwować z dwuletnim wyprzedzeniem, płacąc im horrendalne stawki. Jednak wraz z dekoniunkturą na rynku budowlanym spadły też zarobki fachowców. Od początku 2009 roku stawki jakie płacimy ekipom wykonawczym systematycznie maleją –  mówi Michał Jalovecký, prezes inwestora zastępczego ES Polska. Choć nadal trzeba się natrudzić ze znalezieniem dobrej, wiarygodnej ekipy robotników.

Do tej pory tendencja spadkowa omijała ceny domów. W największych miastach Polski dość mocno trzymały cenę. Mimo to niższy koszt materiałów oraz robocizny musi odbić się na cenach sprzedaży domów. Ceny oferowanych przez nas domów już spadły średnio o 30 tys. Mimo że rynek jest ostatnio dość nieprzewidywalny, nie liczyłbym na dalsze obniżki.

To naprawdę dobry moment na rozpoczęcie budowy własnego domu – mówi Michał Jalovecký.

Prognozy dla rynku nieruchomości na przyszłe lata diametralnie się od siebie różnią. Niektórzy analitycy wieszczą małą podaż inwestycji, a w rezultacie – wzrost cen. Jeśli jednak spadek cen materiałów oraz robocizny utrzyma się dłużej, w 2009 roku wybudowana zostanie taka ilość domów, która całkowicie zaspokoi potrzeby rynku. W takiej sytuacji rok 2010 może być bardzo dobry dla segmentu budownictwa jednorodzinnego – klienci będą przebierać w ofertach domów oferowanych w przystępnych cenach.
ES Polska

js

źródło: inwestycje.pl

NIK o samowolach budowlanych

Powiatowe inspektoraty nadzoru budowlanego łamią prawo na wszystkich etapach postępowań dotyczących samowoli budowlanych - wynika z raportu Najwyższej Izby Kontroli. Inspektoraty nie egzekwują wydanych decyzji, nawet gdy samowolnie wybudowane obiekty zagrażają życiu i zdrowiu użytkowników - ustalił NIK.
Najwyższa Izba Kontroli sprawdziła, jak w latach 2005 - I półrocze 2008 powiatowe inspektoraty prowadziły postępowania administracyjne w przypadku stwierdzenia samowoli budowlanej. Kontrola objęła Główny Urząd Nadzoru Budowlanego oraz 24 powiatowe inspektoraty nadzoru budowlanego. Według ustaleń NIK powiatowi inspektorzy decyzję o wstrzymaniu robót budowlanych, podejmowali bez sprawdzenia, czy pozwala na to stan prawny budowy. W ponad jednej trzeciej skontrolowanych inspektoratów nie sprawdzono, czy budowa jest zgodna z przepisami o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym oraz techniczno-budowlanymi, co jest warunkiem rozpoczęcia legalizacji. Kontrola pokazała, że powiatowi inspektorzy nadzoru budowlanego wykazywali się niezrozumiałą przychylnością wobec inwestorów w sprawach opłat legalizacyjnych, co może wskazywać na występowanie mechanizmów korupcjogennych. Inspektorzy legalizowali samowole, co do których nie mieli informacji o wniesieniu wymaganych opłat. komunikat NIK.

IAR

js


źródło: inwestycje.pl

NIK o samowolach budowlanych

Powiatowe inspektoraty nadzoru budowlanego łamią prawo na wszystkich etapach postępowań dotyczących samowoli budowlanych - wynika z raportu Najwyższej Izby Kontroli. Inspektoraty nie egzekwują wydanych decyzji, nawet gdy samowolnie wybudowane obiekty zagrażają życiu i zdrowiu użytkowników - ustalił NIK.
Najwyższa Izba Kontroli sprawdziła, jak w latach 2005 - I półrocze 2008 powiatowe inspektoraty prowadziły postępowania administracyjne w przypadku stwierdzenia samowoli budowlanej. Kontrola objęła Główny Urząd Nadzoru Budowlanego oraz 24 powiatowe inspektoraty nadzoru budowlanego. Według ustaleń NIK powiatowi inspektorzy decyzję o wstrzymaniu robót budowlanych, podejmowali bez sprawdzenia, czy pozwala na to stan prawny budowy. W ponad jednej trzeciej skontrolowanych inspektoratów nie sprawdzono, czy budowa jest zgodna z przepisami o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym oraz techniczno-budowlanymi, co jest warunkiem rozpoczęcia legalizacji. Kontrola pokazała, że powiatowi inspektorzy nadzoru budowlanego wykazywali się niezrozumiałą przychylnością wobec inwestorów w sprawach opłat legalizacyjnych, co może wskazywać na występowanie mechanizmów korupcjogennych. Inspektorzy legalizowali samowole, co do których nie mieli informacji o wniesieniu wymaganych opłat. komunikat NIK.

IAR

js


źródło: inwestycje.pl

Warszawa oszczędza

Warszawski ratusz przyznaje, że miasto jest w trudnej sytuacji gospodarczej. Do 2014 roku w miejskiej kasie zabraknie około 3 mld złotych. Dlatego warszawski ratusz zaczyna oszczędzać wszędzie, gdzie tylko się tylko da.
Od 1 sierpnia władze miasta wprowadzają kryzysowy plan działania oparty na trzech zasadach: racjonalizacji gospodarki finansowej, solidaryzmu administracji miasta oraz na ochronie dziedzin czułych społecznie. To oznacza, że nie będzie podwyżek dla urzędników, część etatów zostanie zamrożona, nie będzie zakupu nowych samochodów, znacznie ograniczone zostaną wydatki na promocję. Jak zapowiada prezydent miasta Hanna Gronkiewicz - Waltz wydatki w stolicy będą pod ścisłą kontrolą. Sprawy społeczne nie ucierpią mówi prezydent stolicy, ponieważ na te wydatki nie będzie ograniczeń. Natomiast ratusz zamierza oszczędzać na zakupie samochodów, gadżetów i na wydatkach promocyjnych miasta. Jak podkreśla Gronkiewicz - Waltz nie będą też rozpoczynane niektóre remonty ulic. Kryzysowe zasady działania będą obowiązywały co najmniej do końca 2010 roku - podkreśla rzecznik stołecznego ratusza Tomasz Andryszczyk. Jeśli kolejne lata będą podobnie ciężkie dla budżetu to zasady będą obowiązywały dłużej. Za miesiąc warszawski ratusz przygotuje listę inwestycji, które nie zostaną zrealizowane z powodu kryzysu. Już dziś urzędnicy przekonują, że cięcia nie dotkną najważniejszych budów i remontów.

IAR

js


źródło: inwestycje.pl

Warszawa oszczędza

Warszawski ratusz przyznaje, że miasto jest w trudnej sytuacji gospodarczej. Do 2014 roku w miejskiej kasie zabraknie około 3 mld złotych. Dlatego warszawski ratusz zaczyna oszczędzać wszędzie, gdzie tylko się tylko da.
Od 1 sierpnia władze miasta wprowadzają kryzysowy plan działania oparty na trzech zasadach: racjonalizacji gospodarki finansowej, solidaryzmu administracji miasta oraz na ochronie dziedzin czułych społecznie. To oznacza, że nie będzie podwyżek dla urzędników, część etatów zostanie zamrożona, nie będzie zakupu nowych samochodów, znacznie ograniczone zostaną wydatki na promocję. Jak zapowiada prezydent miasta Hanna Gronkiewicz - Waltz wydatki w stolicy będą pod ścisłą kontrolą. Sprawy społeczne nie ucierpią mówi prezydent stolicy, ponieważ na te wydatki nie będzie ograniczeń. Natomiast ratusz zamierza oszczędzać na zakupie samochodów, gadżetów i na wydatkach promocyjnych miasta. Jak podkreśla Gronkiewicz - Waltz nie będą też rozpoczynane niektóre remonty ulic. Kryzysowe zasady działania będą obowiązywały co najmniej do końca 2010 roku - podkreśla rzecznik stołecznego ratusza Tomasz Andryszczyk. Jeśli kolejne lata będą podobnie ciężkie dla budżetu to zasady będą obowiązywały dłużej. Za miesiąc warszawski ratusz przygotuje listę inwestycji, które nie zostaną zrealizowane z powodu kryzysu. Już dziś urzędnicy przekonują, że cięcia nie dotkną najważniejszych budów i remontów.

IAR

js


źródło: inwestycje.pl

W.Brytania: potroiła się liczba emerytów-bankrutów

Liczba osób po 65. roku życia uznanych za finansowo niewypłacalne w Anglii i Walii zwiększyła się w ostatnich pięciu latach blisko trzykrotnie - wynika z ogłoszonych w sobotę danych firmy rachunkowej Wilkins Kennedy.

O ile w 2004 r. w tej grupie wiekowej było 983 bankrutów, o tyle w 2008 r. ich liczba wyniosła 2.595.

Firma Wilkins Kennedy, analizująca oficjalne dane (gromadzone przez Insolvency Service), zauważa, iż dynamika narastania niewypłacalności wśród osób w wieku emerytalnym jest dwukrotnie wyższa niż w stosunku do pozostałych grup społecznych.

Ogólna liczba bankructw w Anglii i Walii (Szkocja i Irlandia Płn. publikują dane osobno) w 2008 r. wyniosła 67,5 tys. i począwszy od 2004 r. wzrosła o 31,8 tys.

Wśród powodów rosnących trudności z utrzymaniem płynności finansowej, które mają emeryci, wskazuje się na rozpowszechnioną w okresie kredytowego boomu praktykę zaciągania długu pod zastaw spłaconej już nieruchomości. Panująca wówczas filozofia zakładała, że dług nie będzie obciążeniem, ponieważ rosnące ceny nieruchomości oznaczają wzrost ich rynkowej wartości.

Refinansowanie hipoteki pozwalało kredytobiorcy uzyskać z góry pokaźną sumę w gotówce a konto nowego długu hipotecznego. Praktyka ta została porównana z traktowaniem domu lub mieszkania jak skarbonki.

Skutkiem było wydłużenie okresu spłat nieruchomości i obciążenie długiem nawet po przejściu w stan spoczynku. Sytuację pogorszyła zapaść na rynku nieruchomości.

W emerytów uderzyły też działania ratunkowe gospodarki podejmowane w ostatnim roku przez Bank Anglii, który obniżył stopy procentowe do rekordowo niskiego poziomu, co uczyniło oszczędzanie nieopłacalnym. Wielu emerytów korzysta z oszczędności dla uzupełnienia swoich emerytur.

Powodem finansowych trudności emerytów jest też to, że w porównaniu z innymi grupami społecznymi wydają oni większą część swoich przychodów na żywność, ogrzewanie i elektryczność, których ceny i opłaty w ostatnich latach wykazywały silną tendencję zwyżkową.


źródło:onet.pl

W.Brytania: potroiła się liczba emerytów-bankrutów

Liczba osób po 65. roku życia uznanych za finansowo niewypłacalne w Anglii i Walii zwiększyła się w ostatnich pięciu latach blisko trzykrotnie - wynika z ogłoszonych w sobotę danych firmy rachunkowej Wilkins Kennedy.

O ile w 2004 r. w tej grupie wiekowej było 983 bankrutów, o tyle w 2008 r. ich liczba wyniosła 2.595.

Firma Wilkins Kennedy, analizująca oficjalne dane (gromadzone przez Insolvency Service), zauważa, iż dynamika narastania niewypłacalności wśród osób w wieku emerytalnym jest dwukrotnie wyższa niż w stosunku do pozostałych grup społecznych.

Ogólna liczba bankructw w Anglii i Walii (Szkocja i Irlandia Płn. publikują dane osobno) w 2008 r. wyniosła 67,5 tys. i począwszy od 2004 r. wzrosła o 31,8 tys.

Wśród powodów rosnących trudności z utrzymaniem płynności finansowej, które mają emeryci, wskazuje się na rozpowszechnioną w okresie kredytowego boomu praktykę zaciągania długu pod zastaw spłaconej już nieruchomości. Panująca wówczas filozofia zakładała, że dług nie będzie obciążeniem, ponieważ rosnące ceny nieruchomości oznaczają wzrost ich rynkowej wartości.

Refinansowanie hipoteki pozwalało kredytobiorcy uzyskać z góry pokaźną sumę w gotówce a konto nowego długu hipotecznego. Praktyka ta została porównana z traktowaniem domu lub mieszkania jak skarbonki.

Skutkiem było wydłużenie okresu spłat nieruchomości i obciążenie długiem nawet po przejściu w stan spoczynku. Sytuację pogorszyła zapaść na rynku nieruchomości.

W emerytów uderzyły też działania ratunkowe gospodarki podejmowane w ostatnim roku przez Bank Anglii, który obniżył stopy procentowe do rekordowo niskiego poziomu, co uczyniło oszczędzanie nieopłacalnym. Wielu emerytów korzysta z oszczędności dla uzupełnienia swoich emerytur.

Powodem finansowych trudności emerytów jest też to, że w porównaniu z innymi grupami społecznymi wydają oni większą część swoich przychodów na żywność, ogrzewanie i elektryczność, których ceny i opłaty w ostatnich latach wykazywały silną tendencję zwyżkową.


źródło:onet.pl

Pawlak o nowelizacji budżetu

Wicepremier Waldemar Pawlak poinformował, że w jego resorcie nie będzie szczególnych oszczędności. Te, które były możliwe - jak zaznaczył minister gospodarki - zostały wprowadzone już w styczniu.
Zgodnie z zapowiedziami premiera, rząd do 7 lipca ma przygotować nowelizację tegorocznego budżetu.

Zdaniem Waldemara Pawlaka prace nad nowelizacją powinny obejmować nie tylko oszczędności, ale także szukanie nowych przychodów do państwowej kasy.

"Samym oszczędzaniem nie zbilansuje się budżetu" - podkreślił prezes PSL. Według ministra gospodarki rząd powinien budować pozytywne mechanizmy wzrostu, jak rzeczywiste uruchomienie poręczeń i gwarancji dla przedsiębiorców, czy wspieranie eksportu.

Prace nad nowelizacją budżetu wymusił stan gospodarki i światowy kryzys. W "oszczędnościowym budżecie" będą zatwierdzone środki, które udało się znaleźć w kasie państwa na początku roku.

Minister finansów zapowiedział, że potem zostaną zapisane kolejne oszczędności - 3 miliardy - których rząd szukał przez ostatnie kilka dni w rezerwach celowych.

Dzięki cięciom administracyjnym w KRUS-ie, Naczelnym Sądzie Administracyjnym oraz Sądzie Najwyższym i Kancelarii Prezydenta uda się zaoszczędzić 70 milionów złotych.

Zaciskanie pasa nie ominęło także Funduszu Alimentacyjnego , gdzie znaleziono miliard złotych. 100 milionów rząd odejmie z wydatków inwestycyjnych ZUS, 30 milionów z poakcesyjnego wsparcia regionów wiejskich.

Kolejne oszczędności to: 100 milionów z rezerwy na dodatki dla pracowników pomocy społecznej, prawie 2 miliardy z rezerwy na współpracę z zagranicznymi kontyngentami wojskowymi. Rozwiązana zostanie też rezerwa solidarności społecznej, która wynosi ponad miliard złotych.



źródło:onet.pl

Pawlak o nowelizacji budżetu

Wicepremier Waldemar Pawlak poinformował, że w jego resorcie nie będzie szczególnych oszczędności. Te, które były możliwe - jak zaznaczył minister gospodarki - zostały wprowadzone już w styczniu.
Zgodnie z zapowiedziami premiera, rząd do 7 lipca ma przygotować nowelizację tegorocznego budżetu.

Zdaniem Waldemara Pawlaka prace nad nowelizacją powinny obejmować nie tylko oszczędności, ale także szukanie nowych przychodów do państwowej kasy.

"Samym oszczędzaniem nie zbilansuje się budżetu" - podkreślił prezes PSL. Według ministra gospodarki rząd powinien budować pozytywne mechanizmy wzrostu, jak rzeczywiste uruchomienie poręczeń i gwarancji dla przedsiębiorców, czy wspieranie eksportu.

Prace nad nowelizacją budżetu wymusił stan gospodarki i światowy kryzys. W "oszczędnościowym budżecie" będą zatwierdzone środki, które udało się znaleźć w kasie państwa na początku roku.

Minister finansów zapowiedział, że potem zostaną zapisane kolejne oszczędności - 3 miliardy - których rząd szukał przez ostatnie kilka dni w rezerwach celowych.

Dzięki cięciom administracyjnym w KRUS-ie, Naczelnym Sądzie Administracyjnym oraz Sądzie Najwyższym i Kancelarii Prezydenta uda się zaoszczędzić 70 milionów złotych.

Zaciskanie pasa nie ominęło także Funduszu Alimentacyjnego , gdzie znaleziono miliard złotych. 100 milionów rząd odejmie z wydatków inwestycyjnych ZUS, 30 milionów z poakcesyjnego wsparcia regionów wiejskich.

Kolejne oszczędności to: 100 milionów z rezerwy na dodatki dla pracowników pomocy społecznej, prawie 2 miliardy z rezerwy na współpracę z zagranicznymi kontyngentami wojskowymi. Rozwiązana zostanie też rezerwa solidarności społecznej, która wynosi ponad miliard złotych.



źródło:onet.pl

Budownictwo: katastrofa czy normalność?

W budownictwie mieszkaniowym i na rynku nieruchomości zapowiadana jest wielka i rzekomo nieuchronna katastrofa. Deweloperzy kończą rozpoczęte w okresie boomu inwestycje, nie zaczynają nowych.
Według szacunków porównawczych dla krajów Unii Europejskiej, w Polsce powinno być rocznie realizowanych około 43-47 tysięcy mieszkań, aby utrzymać na rynku stan bliski równowagi. Tymczasem w minionych latach podaż była o wiele wyższa - w ub. roku sięgała 75 tys. lokali. Czy aby firmy deweloperskie i spółdzielnie nie przesadziły?

Konsekwencje kryzysu na rynkach finansowych musiały dosięgnąć również rynku nieruchomości, a w konsekwencji całego sektora budownictwa mieszkaniowego. Jeszcze rok 2008 był rekordowy pod względem liczby oddanych do użytku mieszkań (165 tys. mieszkań - o 24 proc. więcej niż w 2007 r. i najwięcej od 1992 r.). Zdaniem Zofii Bolkowskiej z Wyższej Szkoły Zarządzania i Prawa w Warszawie, to "echo" liczby rozpoczynanych mieszkań przed dwoma laty.

Właśnie dlatego - mimo że eksperci już w ub. roku wieszczyli znaczny spadek lokali oddawanych do użytku - pesymistyczne prognozy się nie sprawdziły. W pierwszym kwartale 2009 r. oddano do użytku o 18 proc. więcej mieszkań niż rok temu. Jednak ten z pozoru pozytywny trend koliduje z innym, niekorzystnym: podaż lokali jest wysoka, ale popyt drastycznie zmalał. Ceny spadają do poziomów z lat 2006-07. Regres w obrocie mieszkaniami rozpoczął się na dobre w trzecim kwartale 2008 r. i się pogłębia. A może to bardziej powrót do normalności, po wysokiej (zbyt wysokiej?) dynamice podaży i popytu, ale także wzrostów cen i marż?

Ostatnie miesiące przyniosły na polski rynek mieszkaniowy nowe, nieznane od lat zjawisko - poważne problemy z pozyskaniem finansowania zaczęli mieć nie tylko deweloperzy, ale przede wszystkim ich klienci. Wynikało to głównie z ograniczenia skali kredytowania. Według Związku Banków Polskich, w skali kraju liczba udzielonych kredytów spadła w I kwartale 2009 r. o 42 proc. w porównaniu z analogicznym okresem ub. roku.

Prezes Dom Development SA Jarosław Szanajca przyznaje, że obecnie uważnie obserwuje się rynek mieszkaniowy. - Jesteśmy gotowi do nowych inwestycji, jak tylko zaobserwujemy symptomy znacznego ożywienia rynku - dodaje. Taką postawę przyjęła większość deweloperów, a to oznacza zmniejszającą się liczbę wydanych pozwoleń na budowę i coraz mniej rozpoczynanych mieszkań we wszystkich rodzajach budownictwa. Ten trend potwierdzają dane GUS. W ciągu pierwszych czterech miesięcy 2009 r. firmy deweloperskie rozpoczęły budowę zaledwie 11,3 tys. mieszkań, co oznacza blisko 55-proc. spadek w porównaniu z rokiem ubiegłym.

Prezes firmy REAS Kazimierz Kirejczyk mówił podczas majowego Kongresu Budownictwa, że jeżeli rząd nie podejmie odpowiednich działań, to będziemy mieli do czynienia z dalszym, bardzo szybkim ograniczeniem nowych inwestycji.

- To oznacza szereg różnych problemów dla sektora, przede wszystkim dla firm deweloperskich. Bardzo szybko przełoży się to na firmy wykonawcze i w konsekwencji na firmy produkujące materiały budowlane i inne, żyjące z tego sektora - podkreślił.

Mieszkania znajdujące się obecnie w ofercie powinny być wchłonięte przez rynek w ciągu roku. Ale eksperci już biją na alarm, bo ich zdaniem, za pół roku, może za rok, dojdzie do minimum podażowego i wówczas, kiedy najprawdopodobniej gospodarka się odbije, kiedy powróci finansowanie hipoteczne, kiedy wzmocni się popyt - na rynku nieruchomości może nastąpić gwałtowny wzrost cen.

Według Janusza Piechocińskiego, wiceszefa sejmowej Komisji Infrastruktury, nie sposób oprzeć się wrażeniu, że kolejne rządy i parlamenty traktowały sektor mieszkaniowy w sposób doraźny, cząstkowy, pozbawiony długofalowego spojrzenia na branżę, która ze względu na swą specyfikę powinna być akurat przedmiotem perspektywicznych działań. Jego zdaniem, ogromne oddziaływanie budownictwa na wskaźniki społeczno-gospodarcze powinno być podpowiedzią, że właśnie budownictwo należy wykorzystać dla zmniejszenia skutków kryzysu.

Spadek poziomu sprzedaży nieruchomości oznacza groźbę upadku dla szeregu firm deweloperskich i istotne zmiany na rynku, zarówno pod względem struktury firm deweloperskich, jak i charakterystyki podaży. Na rynku pozostanie tylko część firm, zapewne podmioty najsilniejsze kapitałowo. Skończyły się w tej branży czasy szybkich i dużych zarobków.

Tadeusz Garczarczyk
źródło: onet.pl

Budownictwo: katastrofa czy normalność?

W budownictwie mieszkaniowym i na rynku nieruchomości zapowiadana jest wielka i rzekomo nieuchronna katastrofa. Deweloperzy kończą rozpoczęte w okresie boomu inwestycje, nie zaczynają nowych.
Według szacunków porównawczych dla krajów Unii Europejskiej, w Polsce powinno być rocznie realizowanych około 43-47 tysięcy mieszkań, aby utrzymać na rynku stan bliski równowagi. Tymczasem w minionych latach podaż była o wiele wyższa - w ub. roku sięgała 75 tys. lokali. Czy aby firmy deweloperskie i spółdzielnie nie przesadziły?

Konsekwencje kryzysu na rynkach finansowych musiały dosięgnąć również rynku nieruchomości, a w konsekwencji całego sektora budownictwa mieszkaniowego. Jeszcze rok 2008 był rekordowy pod względem liczby oddanych do użytku mieszkań (165 tys. mieszkań - o 24 proc. więcej niż w 2007 r. i najwięcej od 1992 r.). Zdaniem Zofii Bolkowskiej z Wyższej Szkoły Zarządzania i Prawa w Warszawie, to "echo" liczby rozpoczynanych mieszkań przed dwoma laty.

Właśnie dlatego - mimo że eksperci już w ub. roku wieszczyli znaczny spadek lokali oddawanych do użytku - pesymistyczne prognozy się nie sprawdziły. W pierwszym kwartale 2009 r. oddano do użytku o 18 proc. więcej mieszkań niż rok temu. Jednak ten z pozoru pozytywny trend koliduje z innym, niekorzystnym: podaż lokali jest wysoka, ale popyt drastycznie zmalał. Ceny spadają do poziomów z lat 2006-07. Regres w obrocie mieszkaniami rozpoczął się na dobre w trzecim kwartale 2008 r. i się pogłębia. A może to bardziej powrót do normalności, po wysokiej (zbyt wysokiej?) dynamice podaży i popytu, ale także wzrostów cen i marż?

Ostatnie miesiące przyniosły na polski rynek mieszkaniowy nowe, nieznane od lat zjawisko - poważne problemy z pozyskaniem finansowania zaczęli mieć nie tylko deweloperzy, ale przede wszystkim ich klienci. Wynikało to głównie z ograniczenia skali kredytowania. Według Związku Banków Polskich, w skali kraju liczba udzielonych kredytów spadła w I kwartale 2009 r. o 42 proc. w porównaniu z analogicznym okresem ub. roku.

Prezes Dom Development SA Jarosław Szanajca przyznaje, że obecnie uważnie obserwuje się rynek mieszkaniowy. - Jesteśmy gotowi do nowych inwestycji, jak tylko zaobserwujemy symptomy znacznego ożywienia rynku - dodaje. Taką postawę przyjęła większość deweloperów, a to oznacza zmniejszającą się liczbę wydanych pozwoleń na budowę i coraz mniej rozpoczynanych mieszkań we wszystkich rodzajach budownictwa. Ten trend potwierdzają dane GUS. W ciągu pierwszych czterech miesięcy 2009 r. firmy deweloperskie rozpoczęły budowę zaledwie 11,3 tys. mieszkań, co oznacza blisko 55-proc. spadek w porównaniu z rokiem ubiegłym.

Prezes firmy REAS Kazimierz Kirejczyk mówił podczas majowego Kongresu Budownictwa, że jeżeli rząd nie podejmie odpowiednich działań, to będziemy mieli do czynienia z dalszym, bardzo szybkim ograniczeniem nowych inwestycji.

- To oznacza szereg różnych problemów dla sektora, przede wszystkim dla firm deweloperskich. Bardzo szybko przełoży się to na firmy wykonawcze i w konsekwencji na firmy produkujące materiały budowlane i inne, żyjące z tego sektora - podkreślił.

Mieszkania znajdujące się obecnie w ofercie powinny być wchłonięte przez rynek w ciągu roku. Ale eksperci już biją na alarm, bo ich zdaniem, za pół roku, może za rok, dojdzie do minimum podażowego i wówczas, kiedy najprawdopodobniej gospodarka się odbije, kiedy powróci finansowanie hipoteczne, kiedy wzmocni się popyt - na rynku nieruchomości może nastąpić gwałtowny wzrost cen.

Według Janusza Piechocińskiego, wiceszefa sejmowej Komisji Infrastruktury, nie sposób oprzeć się wrażeniu, że kolejne rządy i parlamenty traktowały sektor mieszkaniowy w sposób doraźny, cząstkowy, pozbawiony długofalowego spojrzenia na branżę, która ze względu na swą specyfikę powinna być akurat przedmiotem perspektywicznych działań. Jego zdaniem, ogromne oddziaływanie budownictwa na wskaźniki społeczno-gospodarcze powinno być podpowiedzią, że właśnie budownictwo należy wykorzystać dla zmniejszenia skutków kryzysu.

Spadek poziomu sprzedaży nieruchomości oznacza groźbę upadku dla szeregu firm deweloperskich i istotne zmiany na rynku, zarówno pod względem struktury firm deweloperskich, jak i charakterystyki podaży. Na rynku pozostanie tylko część firm, zapewne podmioty najsilniejsze kapitałowo. Skończyły się w tej branży czasy szybkich i dużych zarobków.

Tadeusz Garczarczyk
źródło: onet.pl

Jak bezpiecznie wynająć wakacyjne mieszkanie

Coraz więcej osób woli wynająć na urlop mieszkanie, niż korzystać z hoteli lub pensjonatów. Warto przestrzegać kilku zasad, by nie zepsuć sobie wypoczynku.

Na portalach internetowych pełno jest ofert wynajmu mieszkań we wszystkich zakątkach Polski.

– Niektóre nie mają nic wspólnego z rzeczywistością – mówi Bogdan Żyła, właściciel portalu internetowego NaStromej pośredniczącego w wynajmie apartamentów w Zakopanem.

Zdarza się bowiem, że ktoś podszywa się pod właściciela i zamieszcza zdjęcia i adres mieszkania tylko po to, by wyłudzić zaliczkę. Tak było np. w ostatniego sylwestra w Zakopanem. Kilka osób wpłaciło zaliczkę, a kiedy przyjechały, okazało się, że nie ma pensjonatu ani pieniędzy.

Jakość WWW

Z tego powodu – według Żyły – informacja w Internecie powinna zawierać dokładny opis mieszkania, jego adres oraz dane właściciela oraz firmy (jeżeli korzysta z jej usług), która na jego zlecenie wynajmuje mieszkanie. Ponadto na życzenie klienta firma pośrednicząca powinna przesłać kopię swojego pełnomocnictwa.

Jeżeli podane informacje wzbudzą jakiekolwiek wątpliwości, to nie warto ryzykować i trzeba szukać dalej.

Zaliczka czy zadatek

Zazwyczaj pierwszym krokiem jest rezerwacja wybranego lokum przez Internet i wpłacenie zaliczki lub zadatku. Warto zwrócić uwagę, o którym z nich mówi rezerwacja. Zaliczka to pojęcie potoczne. Jeżeli wpłacamy zaliczkę i nie dojdzie do podpisania umowy, to niedoszły najemca powinien otrzymać ją z powrotem. Z kolei zadatek to instytucja prawna, o której mówi kodeks cywilny. Jest pewną formą zabezpieczenia przed pochopnym odstępowaniem od umowy. Jeżeli przyszły urlopowicz zrezygnuje z zawarcia umowy (bo np. zachorowało dziecko), nie otrzyma zwrotu zadatku. Gdy natomiast właściciel mieszkania odstąpi od zawarcia umowy, nie dość, że musi zwrócić zadatek, to jeszcze w podwójnej wysokości.

Wynajmujący zazwyczaj pobierają zaliczkę.

Kaucja i prowizja

Niektórzy właściciele żądają też wpłacenia kaucji, którą oddają w chwili wyjazdu, gdy nie mają żadnych zastrzeżeń do stanu mieszkania. Jej wysokość jest różna i potrafi wynieść nawet połowę kosztu najmu. Takich właścicieli jest jednak niewielu.

Jeżeli wynajęciem mieszkania zajmował się pośrednik, to należy się liczyć z tym, że trzeba mu będzie zapłacić prowizję.

– Jej wysokość zależy od standardu apartamentu i świadczonych usług. Zazwyczaj pobieramy od 20 do 50 proc. opłaty za najem – wyjaśnił Tomasz Paszkowski z Szostek & Paszkowski Nieruchomości SC w Sopocie.

Właściciele, którzy nie korzystają z pomocy pośrednika, bardzo często nie podpisują żadnych umów, chcą bowiem uniknąć płacenia podatku od wynajmu. Umowa ustna też jest ważna, jednak w razie sporu trudniej będzie udowodnić swoje racje.

Jaka umowa

Umowa najmu wakacyjnego zazwyczaj zawiera tylko dane stron oraz zastrzeżenie o możliwości wcześniejszego jej rozwiązania, gdyby turysta dewastował mieszkanie albo zakłócał porządek domowy.

Z rozliczeniem mediów bywa natomiast różnie. Najczęściej jednak właściciele ustalają stawkę ryczałtowo i doliczają ją do należności za mieszkanie. Zazwyczaj też żądają pieniędzy za mieszkanie z góry.

Podstawowe elementy umowy

- dane stron umowy, czyli: imiona oraz nazwiska, nazwa firmy pośredniczącej, adresy zamieszkania lub siedziby

- określenie przedmiotu najmu, czyli opis mieszkania i jego wyposażenia

- okres, na jaki umowa została zawarta

- kwota należności za najem oraz zasady wpłaty (z dołu, z góry)

- wysokość zaliczki lub zadatku

- zasady rozliczenia za wodę, prąd, gaz itp.

- ewentualnie wysokość kaucji oraz zasady jej zwrotu

- powody możliwego wcześniejszego wypowiedzenia umowy najmu (najczęściej w grę wchodzą zakłócanie spokoju bądź dewastacja lokalu)

masz pytanie, wyślij e-mail do autorki

r.krupa@rp.pl

źródło: Rzeczpospolita

Jak bezpiecznie wynająć wakacyjne mieszkanie

Coraz więcej osób woli wynająć na urlop mieszkanie, niż korzystać z hoteli lub pensjonatów. Warto przestrzegać kilku zasad, by nie zepsuć sobie wypoczynku.

Na portalach internetowych pełno jest ofert wynajmu mieszkań we wszystkich zakątkach Polski.

– Niektóre nie mają nic wspólnego z rzeczywistością – mówi Bogdan Żyła, właściciel portalu internetowego NaStromej pośredniczącego w wynajmie apartamentów w Zakopanem.

Zdarza się bowiem, że ktoś podszywa się pod właściciela i zamieszcza zdjęcia i adres mieszkania tylko po to, by wyłudzić zaliczkę. Tak było np. w ostatniego sylwestra w Zakopanem. Kilka osób wpłaciło zaliczkę, a kiedy przyjechały, okazało się, że nie ma pensjonatu ani pieniędzy.

Jakość WWW

Z tego powodu – według Żyły – informacja w Internecie powinna zawierać dokładny opis mieszkania, jego adres oraz dane właściciela oraz firmy (jeżeli korzysta z jej usług), która na jego zlecenie wynajmuje mieszkanie. Ponadto na życzenie klienta firma pośrednicząca powinna przesłać kopię swojego pełnomocnictwa.

Jeżeli podane informacje wzbudzą jakiekolwiek wątpliwości, to nie warto ryzykować i trzeba szukać dalej.

Zaliczka czy zadatek

Zazwyczaj pierwszym krokiem jest rezerwacja wybranego lokum przez Internet i wpłacenie zaliczki lub zadatku. Warto zwrócić uwagę, o którym z nich mówi rezerwacja. Zaliczka to pojęcie potoczne. Jeżeli wpłacamy zaliczkę i nie dojdzie do podpisania umowy, to niedoszły najemca powinien otrzymać ją z powrotem. Z kolei zadatek to instytucja prawna, o której mówi kodeks cywilny. Jest pewną formą zabezpieczenia przed pochopnym odstępowaniem od umowy. Jeżeli przyszły urlopowicz zrezygnuje z zawarcia umowy (bo np. zachorowało dziecko), nie otrzyma zwrotu zadatku. Gdy natomiast właściciel mieszkania odstąpi od zawarcia umowy, nie dość, że musi zwrócić zadatek, to jeszcze w podwójnej wysokości.

Wynajmujący zazwyczaj pobierają zaliczkę.

Kaucja i prowizja

Niektórzy właściciele żądają też wpłacenia kaucji, którą oddają w chwili wyjazdu, gdy nie mają żadnych zastrzeżeń do stanu mieszkania. Jej wysokość jest różna i potrafi wynieść nawet połowę kosztu najmu. Takich właścicieli jest jednak niewielu.

Jeżeli wynajęciem mieszkania zajmował się pośrednik, to należy się liczyć z tym, że trzeba mu będzie zapłacić prowizję.

– Jej wysokość zależy od standardu apartamentu i świadczonych usług. Zazwyczaj pobieramy od 20 do 50 proc. opłaty za najem – wyjaśnił Tomasz Paszkowski z Szostek & Paszkowski Nieruchomości SC w Sopocie.

Właściciele, którzy nie korzystają z pomocy pośrednika, bardzo często nie podpisują żadnych umów, chcą bowiem uniknąć płacenia podatku od wynajmu. Umowa ustna też jest ważna, jednak w razie sporu trudniej będzie udowodnić swoje racje.

Jaka umowa

Umowa najmu wakacyjnego zazwyczaj zawiera tylko dane stron oraz zastrzeżenie o możliwości wcześniejszego jej rozwiązania, gdyby turysta dewastował mieszkanie albo zakłócał porządek domowy.

Z rozliczeniem mediów bywa natomiast różnie. Najczęściej jednak właściciele ustalają stawkę ryczałtowo i doliczają ją do należności za mieszkanie. Zazwyczaj też żądają pieniędzy za mieszkanie z góry.

Podstawowe elementy umowy

- dane stron umowy, czyli: imiona oraz nazwiska, nazwa firmy pośredniczącej, adresy zamieszkania lub siedziby

- określenie przedmiotu najmu, czyli opis mieszkania i jego wyposażenia

- okres, na jaki umowa została zawarta

- kwota należności za najem oraz zasady wpłaty (z dołu, z góry)

- wysokość zaliczki lub zadatku

- zasady rozliczenia za wodę, prąd, gaz itp.

- ewentualnie wysokość kaucji oraz zasady jej zwrotu

- powody możliwego wcześniejszego wypowiedzenia umowy najmu (najczęściej w grę wchodzą zakłócanie spokoju bądź dewastacja lokalu)

masz pytanie, wyślij e-mail do autorki

r.krupa@rp.pl

źródło: Rzeczpospolita

Nieco lepsze nastroje

Warunki funkcjonowania zakładów budowlanych wciąż są trudne. Zwiększa się jednak ogólny poziom produkcji, eksport zaczyna powoli rosnąć, widoczne są pierwsze symptomy wzrostu inwestycji - wynika z badania koniunktury w budownictwie w II kwartale, opracowanego przez Instytut Rozwoju Gospodarczego SGH.

"II kwartał 2009 roku był dziewiątym z kolei kwartałem, gdy wskaźnik koniunktury w budownictwie zmniejszył się w porównaniu z analogicznym okresem sprzed roku. Sytuacja poszczególnych kategorii zakładów budowlanych jest jednak zróżnicowana" - napisała w komentarzu do badania autorka raportu Maria Podgórska.

"Kondycja przedsiębiorstw publicznych jest znacznie lepsza od firm prywatnych; w warunkach kryzysu gorzej funkcjonują zakłady najmniejsze i największe, a zdecydowanie lepiej zakłady średniej wielkości. Wzrost produkcji występuje w 38 proc. firm będących własnością osób fizycznych, w 53 proc. przedsiębiorstw państwowych i 57 proc. komunalnych" - dodaje.

Z badania wynika, że główną barierą ograniczającą aktywność branży budowlanej jest silna konkurencja, zmniejszają się natomiast problemy zbyt niskiego popytu.

"Coraz poważniejszą barierą są jednak zatory płatnicze. W bieżącym kwartale problem opóźnionych płatności zgłasza 34 proc. zakładów, podczas gdy w minionym kwartale odsetek ten wynosił 30 proc., a dwa kwartały wstecz 25 proc." - napisano.

W II kwartale uwidoczniły się pierwsze symptomy wzrostu nakładów inwestycyjnych.

"Zwiększenie inwestycji w nadchodzącym kwartale przewiduje 18 proc. firm budowlanych, w tym 14 proc. prywatnych i 26 proc. publicznych" - pisze autorka raportu.

"O ponad 2 punkty procentowe zwiększył się odsetek zakładów prowadzących działalność eksportową, chociaż rozmiary eksportu wciąż są mniejsze niż przed rokiem. Przewidywania eksporterów są jednak optymistyczne" - dodaje.


źródło informacji: PAP/INTERIA.PL

Nieco lepsze nastroje

Warunki funkcjonowania zakładów budowlanych wciąż są trudne. Zwiększa się jednak ogólny poziom produkcji, eksport zaczyna powoli rosnąć, widoczne są pierwsze symptomy wzrostu inwestycji - wynika z badania koniunktury w budownictwie w II kwartale, opracowanego przez Instytut Rozwoju Gospodarczego SGH.

"II kwartał 2009 roku był dziewiątym z kolei kwartałem, gdy wskaźnik koniunktury w budownictwie zmniejszył się w porównaniu z analogicznym okresem sprzed roku. Sytuacja poszczególnych kategorii zakładów budowlanych jest jednak zróżnicowana" - napisała w komentarzu do badania autorka raportu Maria Podgórska.

"Kondycja przedsiębiorstw publicznych jest znacznie lepsza od firm prywatnych; w warunkach kryzysu gorzej funkcjonują zakłady najmniejsze i największe, a zdecydowanie lepiej zakłady średniej wielkości. Wzrost produkcji występuje w 38 proc. firm będących własnością osób fizycznych, w 53 proc. przedsiębiorstw państwowych i 57 proc. komunalnych" - dodaje.

Z badania wynika, że główną barierą ograniczającą aktywność branży budowlanej jest silna konkurencja, zmniejszają się natomiast problemy zbyt niskiego popytu.

"Coraz poważniejszą barierą są jednak zatory płatnicze. W bieżącym kwartale problem opóźnionych płatności zgłasza 34 proc. zakładów, podczas gdy w minionym kwartale odsetek ten wynosił 30 proc., a dwa kwartały wstecz 25 proc." - napisano.

W II kwartale uwidoczniły się pierwsze symptomy wzrostu nakładów inwestycyjnych.

"Zwiększenie inwestycji w nadchodzącym kwartale przewiduje 18 proc. firm budowlanych, w tym 14 proc. prywatnych i 26 proc. publicznych" - pisze autorka raportu.

"O ponad 2 punkty procentowe zwiększył się odsetek zakładów prowadzących działalność eksportową, chociaż rozmiary eksportu wciąż są mniejsze niż przed rokiem. Przewidywania eksporterów są jednak optymistyczne" - dodaje.


źródło informacji: PAP/INTERIA.PL

Budujesz, remontujesz? Odzyskaj 15 proc. VAT

W czwartek 2 lipca gościem portalu INTERIA.PL był doradca podatkowy Paweł Łabno. Ekspert ECDDP ds. podatku VAT odpowiadał na pytania internautów jak odzyskać cześć podatku VAT od zakupionych materiałów budowlanych. Ulga polega na zwrocie różnicy podatku (15 proc.) po zakupie materiałów, które do 30 kwietnia 2004 roku były objęte stawką 7 procent, a obecnie są obarczone 22 procentowym podatkiem.

Szczegółowy wykaz towarów znajduje się w Załączniku do obwieszczenia Ministra Transportu i Budownictwa. Kto może odzyskać pieniądze i jakie dokumenty są potrzebne by starać się o zwrot? Czy ulga podlega przedawnieniu? Czytaj relację.

Paweł Łabno: Dzień dobry witam Państwa. Służę pomocą w zakresie zwrotu VAT od materiałów budowlanych.

Czy to prawda, ze można rozliczyć się z materiałów budowlanych nawet w środku roku i nie trzeba czekać do rozliczenia podatkowego?

Paweł Łabno: Tak. Wystąpienie z wnioskiem o zwrot VAT od materiałów budowlanych nie jest w uzależnione od rozliczenia podatku dochodowego. W związku z tym możliwe jest złożenie takiego wniosku również w ciągu roku. W ciągu jednego roku można złożyć jeden wniosek.

Jaki to jest zwrot podatku za materiały budowlane 7 czy 22 procent?

Paweł Łabno: Zwrotowi podlega różnica pomiędzy stawką podatku VAT 7 proc. a 22 proc. (w uproszczeniu) w zakresie materiałów wymienionych w Obwieszczenie Ministra Transportu i Budownictwa z dnia 30.12.2005 r. w sprawie ogłoszenia wykazu materiałów budowlanych, które do dnia 30.04.2004 r. były opodatkowane stawką podatku od towarów i usług w wysokości 7 proc., a od dnia 1.05.2004 r. są opodatkowane podatkiem VAT.

Czy koszty transportu materiałów budowlanych też można odliczyć?

Paweł Łabno: Zwrotu VAT można dochodzić tylko od materiałów budowlanych. W związku z tym, koszty transportu nie mogą być uwzględniane.

Jeśli mam dom i kupię materiały aby go wyremontować, to ile mam czasu na złożenie wniosku o zwrot?

Paweł Łabno: Ustawa o zwrocie VAT od materiałów budowlanych nie przewiduje obecnie końcowego terminu, w ramach którego osoby fizyczne mogą występować z wnioskiem.

Czy meble robione na zamówienie (szafy, zabudowa itp.) można odliczyć?

  • Budujesz, odbierz część VAT-u

    Podatnik budujący lub remontujący mieszkanie lub budynek mieszkalny może skorzystać z ulgi w postaci zwrotu części podatku VAT od zakupionych materiałów budowlanych związanych z tym remontem, budową lub rozbudową. więcej »

Paweł Łabno: Meble na zamówienie nie są ujęte w obwieszczeniu Ministra Transportu z dnia 30 grudnia 2005 r. zawierającego wykaz materiałów co do których osoby fizyczne mogą występować o zwrot VAT.

Gdzie mogę znaleźć listę materiałów które mogę odpisać od podatku?

Paweł Łabno: Obwieszczenie Ministra Transportu o którym mowa w poprzedniej odpowiedzi można znaleźć min. na stronach Ministerstwa Finansów albo tutaj..

Czy można odliczyć robociznę za otynkowanie domu?

Paweł Łabno: Zwrot VAT dotyczy materiałów budowlanych, wobec czego robocizna nie mieści się w tym zakresie.

Czy materiały budowlane takie jak panele, płytki ceramiczne też podlegają są objęte ulgą?

Paweł Łabno: Zasadniczo tak. Proszę spojrzeć do obwieszczenia Ministra Transportu (pozycja 169 - panele; pozycja 37 - płytki).

Czy osoba budująca dom odporny na powodzie, huragany i trzęsienia ziemi może liczyć na większe ulgi?

Paweł Łabno: Ustawa o zwrocie VAT-u od materiałów budowlanych nie przewiduje zwiększonych limitów odnośnie tego rodzaju domów.

Czy jeśli pomaluję mieszkanie, które wynajmuję i dogadam się z właścicielem, to on może odzyskać zwrot różnicy podatku?

Paweł Łabno:Osoba, która występuje z wnioskiem musi posiadać m.in. fakturę na swoje imię i nazwisko. Niestety, ale farby nie są wymienione w obwieszczeniu Ministra Transportu i Budownictwa, w związku z czym zwrot nie będzie przysługiwał.

Czy osoba niepełnosprawna pragnąca dostosować mieszkanie do swojego inwalidztwa może odliczyć zakup materiałów i robociznę od podatku na koniec roku?

Paweł Łabno: Jeśli prace te będą mieściły się w zakresie prac remontowych o których mowa w załączniku do ustawy o zwrocie VAT od materiałów budowlanych to tak - w zakresie materiałów wymienionych w obwieszczeniu Ministra Transportu i Budownictwa.

Czy ulga dotyczy materiałów zakupionych poza granicami kraju?

Paweł Łabno: Ustawa dotyczy zwrotu VAT-u tylko materiałów zakupionych w Polsce opodatkowanych stawką 22proc., które przed 1 maja 2004 opodatkowane były stawką 7procent.

Czy mogę zakupić materiały przed wydaniem pozwolenia na budowę domu, i później odliczyć VAT?

Paweł Łabno: Tak. Istnieje możliwość zakupu materiałów budowlanych a następnie uzyskania pozwolenia na budowę. Ważne jest, aby w momencie złożenia wniosku o zwrot VAT, osoba fizyczna posiadała to pozwolenie - wydane na nią.

Czy możliwe jest odliczenie tylko różnicy 22 i 7 proc. czy całości VAT?

Paweł Łabno: Zwrot VAT od materiałów budowlanych dotyczy tylko różnicy i jest przy tym dodatkowo limitowany (ustawodawca wprowadził maksymalne, kwotowe, limity zwrotów).

Czy jeśli zbudowałem sobie dom z własnych materiałów, to czy mogę skorzystać z ulgi?

Paweł Łabno: Ustawa o zwrocie VAT-u dotyczy tylko materiałów zakupionych.

Czy można odliczyć kinkiety i zwykłe żyrandole?

Paweł Łabno: Niestety, ale nie.

Firma medyczna zwolniona z VAT podjęła inwestycję budowlaną - budowa szpitala. Czy może odliczyć VAT?

Paweł Łabno: Po pierwsze, ustawa o zwrocie VAT-u od materiałów budowlanych dotyczy osób fizycznych, które nabywając materiały budowlane nie działały w charakterze podatnika VAT. Jeśli firma nabywała te materiały w ramach działalności gospodarczej podlegającej zakresowi podatku VAT, nie może skorzystać ze zwrotu VAT od materiałów budowlanych. Ustawa ta dotyczy tylko osób fizycznych.

Czy mogę odpisać od podatku materiał, który kupiłem powiedzmy 5 lat temu, a teraz jest droższy? Czy ceny wpłyną na odliczenie tego podatku?

Paweł Łabno: Zwrot VAT od materiałów budowlanych dotyczy materiałów zakupionych po 1 maja 2004. Nie ma wówczas znaczenia czy dzieje się to w okresie 3 lat od zakupu czy krótszym.

Czy istnieje możliwość, aby odliczyć sobie od podatku zakup nowych okien PCV?

Paweł Łabno: Obwieszczenie mówi o wymianie drzwi i ościeżnic drewnianych (pozycja 15 w obwieszczeniu) oraz poprzez wskazanie odpowiedniego symbolu PKWiU także o oknach z tworzyw sztucznych (PCV) (pozycja 30 obwieszczenia). Tym samym, można wystąpić o zwrot VAT od okien PCV.

Kupiłam pustaki, czy mogę odzyskać zwrot różnicy podatku?

Paweł Łabno: Zwrot VAT-u przysługuje na wyroby z betonu. Proszę spojrzeć m.in. na pozycję 40 w obwieszczeniu.

Czy urzędy skarbowe dostaną listę rzeczy, które można odliczyć?

Paweł Łabno: Urzędy Skarbowe opierają się na obwieszczeniu Ministra, o którym cały czas tutaj mówimy.

Zbudowałam komórkę za domem. Czy też mogę zażądać zwrotu podatku?

Paweł Łabno: Nie. Musi być to budynek zaspakajający potrzeby mieszkalne. Komórka nie jest takim obiektem

Czy mogę zrobić odliczenia, jeśli dotyczą mieszkania, w którym nie mieszkam a jestem zameldowany?

Paweł Łabno: Zasadniczo tak, jeśli po przeprowadzeniu remontu, lokal ten będzie zaspakajał potrzeby mieszkalne.

Czy dziecko remontujące mieszkanie rodziców może skorzystać ze zwrotu VAT od materiałów budowlanych?

Paweł Łabno: Tak, jeżeli na moment wystąpienia z wnioskiem o zwrot VAT-u dysponować będzie ono tytułem prawnym do tego lokalu i posiadać będzie faktury VAT wystawione na siebie.

Co muszę przedłożyć w urzędzie aby odzyskać różnicę VAT?

Paweł Łabno: Aby uzyskać zwrot VAT-u należy złożyć wniosek. Pomocnym byłby formularz VZM-1 wraz z załącznikami. Do wniosku należy dołączyć kopie faktur VAT oraz pozwolenie na budowę, bądź tytuł prawny lokalu (akt notarialny, umowa sprzedaży, umowa najmu).

Jestem lokatorem w mieszkaniu spółdzielczym. Mój ojciec jest jednak głównym najemcą. Dokonałem remontów pomieszczeń w lokalu. Faktury są wystawione na moje nazwisko. Złożyłem wniosek. Po pół roku US wydał oświadczenie, że nie mam praw do lokalu, nie mam praw do zwrotu. Czy jest to słuszne stanowisko US? Przecież jestem lokatorem.

Paweł Łabno: Słuszne, ponieważ osobą dysponującą tytułem prawem do lokalu jest ktoś inny - w tym przypadku ojciec.

Jestem na etapie wykupu mieszkania w imieniu mojego ojca. Mam je dostać po wykupie w darowiźnie. Wtedy będę posiadał tytuł prawny. Czy wtedy mogę odliczyć zwrot VAT za materiały kupione wcześniej, niż posiadałem tytuł prawny do lokalu?

Paweł Łabno: Do momentu, do kiedy nie będzie posiadał Pan tytułu prawnego do lokalu nie może Pan wystąpić z takim wnioskiem. Jeśli posiada Pan faktury na siebie, po uzyskaniu praw do lokalu, może Pan taki wniosek złożyć.

Co z wyposażeniem AGD? Czy można odliczyć od podatku np. kuchenkę gazową?

Paweł Łabno: Obwieszczenie Ministra Transportu swoim zakresem obejmuje niektóre urządzenia z zakresu AGD np. kuchenki domowe z wyłączeniem kuchenek elektrycznych - poz. 127 i 128. Organy podatkowe kwestionują zwrot VAT-u od kuchenek, które są zasilane gazem z butli.

Czy to prawda, że można odliczyć wpłaty na fundusz remontowy?

Paweł Łabno: Zwrot VAT dotyczy wyłącznie materiałów budowlanych, a w tym pojęciu nie mieszczą się wpłaty na fundusz remontowy.

Zamiast faktur mam paragony z kasy. Ile mam czasu by móc żądać od sklepu faktury VAT?

Paweł Łabno: 7 dni, jeśli jest to firma, 3 miesiące - osoba prywatna. Później, zależy wszystko od dobrej woli sprzedającego.

Dwa lata temu kryłem dach blachą. Rozumiem, że mogę odzyskać część VAT?

Paweł Łabno: Generalnie to, czy w stosunku do danego materiału przysługuje nam prawo do zwrotu VAT, niezbędna jest znajomość PKWiU tego towaru. Jeśli chodzi o blachę, proszę zwrócić uwagę na pozycję od 62 i 53 oraz poz. 58 w obwieszczeniu Ministra.

Czy można odliczyć bojler?

Paweł Łabno: Zwrot VAT dotyczy między innymi ogrzewaczy wody (elektrycznych) i innych. Poz. 125, 126, 134 w obwieszczeniu.

Jeśli mam dom i kupię materiały aby go wyremontować, to ile mam czasu na odpisanie?

Paweł Łabno: Wystąpienie z wnioskiem o zwrot VAT nie jest limitowane czasem. Trzeba jednak pamiętać, że wniosek można składać tylko raz w roku.

Czy zwrot różnicy VAT dotyczy piecy grzewczych lub kominków?

Paweł Łabno: Proszę sprawdzić w pozycjach od 130 do 133 w obwieszczeniu Ministra. Proszę pamiętać, iż symbole PKWiU wymienione w obwieszczeniu są to symbole PKWiU z 1997 roku i tą klasyfikacją z 1997 roku proszę się kierować.

Czy można odzyskać VAT od materiałów budowlanych, jeśli buduję dom w Polsce a pracuję obecnie w Wielkiej Brytanii?

Paweł Łabno: O zwrot VAT od materiałów budowlanych mogą również wystąpić osoby fizyczne, które budują dom w Polsce a pracują poza granicami kraju. Problemem może być jedynie ustalenie naczelnika Urzędu Skarbowego do którego należy zgłosić wniosek. Co do zasady, wniosek ten należy zgłosić do naczelnika Urzędu Skarbowego właściwego ze względu na miejsce zamieszkania na moment złożenia wniosku. W powyższym przypadku, prawdopodobnie właściwym organem podatkowym będzie Naczelnik II-go Urzędu Skarbowego Warszawa- Śródmieście, gdyż jest to organ właściwy dla osób, które nie mają miejsca zamieszkania w naszym kraju.

Czy są jakieś granice kwoty, jaka może być zwrócona podatnikowi?

Paweł Łabno: Jeżeli podatnik nie korzystał z ulg mieszkaniowych, obecny limit wynosi 33 522 zł dla materiałów wykorzystanych w ramach prac, wymagających pozwolenia na budowę. Limit 14 367 zł dotyczy prac, które tego pozwolenia nie wymagają (np. remont). Dla osób korzystających z ulg, limit jest niższy i wynosi odpowiednio 27 153 zł w zakresie materiałów związanych z pracami wymagającymi pozwolenia i 11 637 zł w zakresie prac nie wymagających pozwolenia. Limity te dotyczą 5 letniego okresu liczonego od złożenia pierwszego wniosku.

Co zrobić, gdy wziąłem rachunek, a nie fakturę VAT i minęło już pół roku i nie chcą mi w sklepie zamienić tego rachunku na fakturę, a materiały, które kupiłam, są już w moim domu zamontowane - można sprawdzić.

Paweł Łabno: Jeżeli nie będzie Pan dysponował fakturą VAT w zakresie tych materiałów, nie będzie mógł Pan wystąpić o zwrot podatku z nimi związanego.

Czy można jednocześnie składać wnioski dotyczące dwóch różnych lokali?

Paweł Łabno: Co do zasady tak, jeśli osoba jest w stanie udowodnić, że lokale te zaspakajają potrzeby mieszkaniowe. Powinno się złożyć wówczas jeden wniosek o zwrot VAT obejmujący zakup materiałów do owych dwóch lokali ( a nie dwa równoległe wnioski na raz).

Paweł Łabno: Dziękuję za rozmowę. Pozdrawiam.

źródło informacji: INTERIA.PL

Budujesz, remontujesz? Odzyskaj 15 proc. VAT

W czwartek 2 lipca gościem portalu INTERIA.PL był doradca podatkowy Paweł Łabno. Ekspert ECDDP ds. podatku VAT odpowiadał na pytania internautów jak odzyskać cześć podatku VAT od zakupionych materiałów budowlanych. Ulga polega na zwrocie różnicy podatku (15 proc.) po zakupie materiałów, które do 30 kwietnia 2004 roku były objęte stawką 7 procent, a obecnie są obarczone 22 procentowym podatkiem.

Szczegółowy wykaz towarów znajduje się w Załączniku do obwieszczenia Ministra Transportu i Budownictwa. Kto może odzyskać pieniądze i jakie dokumenty są potrzebne by starać się o zwrot? Czy ulga podlega przedawnieniu? Czytaj relację.

Paweł Łabno: Dzień dobry witam Państwa. Służę pomocą w zakresie zwrotu VAT od materiałów budowlanych.

Czy to prawda, ze można rozliczyć się z materiałów budowlanych nawet w środku roku i nie trzeba czekać do rozliczenia podatkowego?

Paweł Łabno: Tak. Wystąpienie z wnioskiem o zwrot VAT od materiałów budowlanych nie jest w uzależnione od rozliczenia podatku dochodowego. W związku z tym możliwe jest złożenie takiego wniosku również w ciągu roku. W ciągu jednego roku można złożyć jeden wniosek.

Jaki to jest zwrot podatku za materiały budowlane 7 czy 22 procent?

Paweł Łabno: Zwrotowi podlega różnica pomiędzy stawką podatku VAT 7 proc. a 22 proc. (w uproszczeniu) w zakresie materiałów wymienionych w Obwieszczenie Ministra Transportu i Budownictwa z dnia 30.12.2005 r. w sprawie ogłoszenia wykazu materiałów budowlanych, które do dnia 30.04.2004 r. były opodatkowane stawką podatku od towarów i usług w wysokości 7 proc., a od dnia 1.05.2004 r. są opodatkowane podatkiem VAT.

Czy koszty transportu materiałów budowlanych też można odliczyć?

Paweł Łabno: Zwrotu VAT można dochodzić tylko od materiałów budowlanych. W związku z tym, koszty transportu nie mogą być uwzględniane.

Jeśli mam dom i kupię materiały aby go wyremontować, to ile mam czasu na złożenie wniosku o zwrot?

Paweł Łabno: Ustawa o zwrocie VAT od materiałów budowlanych nie przewiduje obecnie końcowego terminu, w ramach którego osoby fizyczne mogą występować z wnioskiem.

Czy meble robione na zamówienie (szafy, zabudowa itp.) można odliczyć?

  • Budujesz, odbierz część VAT-u

    Podatnik budujący lub remontujący mieszkanie lub budynek mieszkalny może skorzystać z ulgi w postaci zwrotu części podatku VAT od zakupionych materiałów budowlanych związanych z tym remontem, budową lub rozbudową. więcej »

Paweł Łabno: Meble na zamówienie nie są ujęte w obwieszczeniu Ministra Transportu z dnia 30 grudnia 2005 r. zawierającego wykaz materiałów co do których osoby fizyczne mogą występować o zwrot VAT.

Gdzie mogę znaleźć listę materiałów które mogę odpisać od podatku?

Paweł Łabno: Obwieszczenie Ministra Transportu o którym mowa w poprzedniej odpowiedzi można znaleźć min. na stronach Ministerstwa Finansów albo tutaj..

Czy można odliczyć robociznę za otynkowanie domu?

Paweł Łabno: Zwrot VAT dotyczy materiałów budowlanych, wobec czego robocizna nie mieści się w tym zakresie.

Czy materiały budowlane takie jak panele, płytki ceramiczne też podlegają są objęte ulgą?

Paweł Łabno: Zasadniczo tak. Proszę spojrzeć do obwieszczenia Ministra Transportu (pozycja 169 - panele; pozycja 37 - płytki).

Czy osoba budująca dom odporny na powodzie, huragany i trzęsienia ziemi może liczyć na większe ulgi?

Paweł Łabno: Ustawa o zwrocie VAT-u od materiałów budowlanych nie przewiduje zwiększonych limitów odnośnie tego rodzaju domów.

Czy jeśli pomaluję mieszkanie, które wynajmuję i dogadam się z właścicielem, to on może odzyskać zwrot różnicy podatku?

Paweł Łabno:Osoba, która występuje z wnioskiem musi posiadać m.in. fakturę na swoje imię i nazwisko. Niestety, ale farby nie są wymienione w obwieszczeniu Ministra Transportu i Budownictwa, w związku z czym zwrot nie będzie przysługiwał.

Czy osoba niepełnosprawna pragnąca dostosować mieszkanie do swojego inwalidztwa może odliczyć zakup materiałów i robociznę od podatku na koniec roku?

Paweł Łabno: Jeśli prace te będą mieściły się w zakresie prac remontowych o których mowa w załączniku do ustawy o zwrocie VAT od materiałów budowlanych to tak - w zakresie materiałów wymienionych w obwieszczeniu Ministra Transportu i Budownictwa.

Czy ulga dotyczy materiałów zakupionych poza granicami kraju?

Paweł Łabno: Ustawa dotyczy zwrotu VAT-u tylko materiałów zakupionych w Polsce opodatkowanych stawką 22proc., które przed 1 maja 2004 opodatkowane były stawką 7procent.

Czy mogę zakupić materiały przed wydaniem pozwolenia na budowę domu, i później odliczyć VAT?

Paweł Łabno: Tak. Istnieje możliwość zakupu materiałów budowlanych a następnie uzyskania pozwolenia na budowę. Ważne jest, aby w momencie złożenia wniosku o zwrot VAT, osoba fizyczna posiadała to pozwolenie - wydane na nią.

Czy możliwe jest odliczenie tylko różnicy 22 i 7 proc. czy całości VAT?

Paweł Łabno: Zwrot VAT od materiałów budowlanych dotyczy tylko różnicy i jest przy tym dodatkowo limitowany (ustawodawca wprowadził maksymalne, kwotowe, limity zwrotów).

Czy jeśli zbudowałem sobie dom z własnych materiałów, to czy mogę skorzystać z ulgi?

Paweł Łabno: Ustawa o zwrocie VAT-u dotyczy tylko materiałów zakupionych.

Czy można odliczyć kinkiety i zwykłe żyrandole?

Paweł Łabno: Niestety, ale nie.

Firma medyczna zwolniona z VAT podjęła inwestycję budowlaną - budowa szpitala. Czy może odliczyć VAT?

Paweł Łabno: Po pierwsze, ustawa o zwrocie VAT-u od materiałów budowlanych dotyczy osób fizycznych, które nabywając materiały budowlane nie działały w charakterze podatnika VAT. Jeśli firma nabywała te materiały w ramach działalności gospodarczej podlegającej zakresowi podatku VAT, nie może skorzystać ze zwrotu VAT od materiałów budowlanych. Ustawa ta dotyczy tylko osób fizycznych.

Czy mogę odpisać od podatku materiał, który kupiłem powiedzmy 5 lat temu, a teraz jest droższy? Czy ceny wpłyną na odliczenie tego podatku?

Paweł Łabno: Zwrot VAT od materiałów budowlanych dotyczy materiałów zakupionych po 1 maja 2004. Nie ma wówczas znaczenia czy dzieje się to w okresie 3 lat od zakupu czy krótszym.

Czy istnieje możliwość, aby odliczyć sobie od podatku zakup nowych okien PCV?

Paweł Łabno: Obwieszczenie mówi o wymianie drzwi i ościeżnic drewnianych (pozycja 15 w obwieszczeniu) oraz poprzez wskazanie odpowiedniego symbolu PKWiU także o oknach z tworzyw sztucznych (PCV) (pozycja 30 obwieszczenia). Tym samym, można wystąpić o zwrot VAT od okien PCV.

Kupiłam pustaki, czy mogę odzyskać zwrot różnicy podatku?

Paweł Łabno: Zwrot VAT-u przysługuje na wyroby z betonu. Proszę spojrzeć m.in. na pozycję 40 w obwieszczeniu.

Czy urzędy skarbowe dostaną listę rzeczy, które można odliczyć?

Paweł Łabno: Urzędy Skarbowe opierają się na obwieszczeniu Ministra, o którym cały czas tutaj mówimy.

Zbudowałam komórkę za domem. Czy też mogę zażądać zwrotu podatku?

Paweł Łabno: Nie. Musi być to budynek zaspakajający potrzeby mieszkalne. Komórka nie jest takim obiektem

Czy mogę zrobić odliczenia, jeśli dotyczą mieszkania, w którym nie mieszkam a jestem zameldowany?

Paweł Łabno: Zasadniczo tak, jeśli po przeprowadzeniu remontu, lokal ten będzie zaspakajał potrzeby mieszkalne.

Czy dziecko remontujące mieszkanie rodziców może skorzystać ze zwrotu VAT od materiałów budowlanych?

Paweł Łabno: Tak, jeżeli na moment wystąpienia z wnioskiem o zwrot VAT-u dysponować będzie ono tytułem prawnym do tego lokalu i posiadać będzie faktury VAT wystawione na siebie.

Co muszę przedłożyć w urzędzie aby odzyskać różnicę VAT?

Paweł Łabno: Aby uzyskać zwrot VAT-u należy złożyć wniosek. Pomocnym byłby formularz VZM-1 wraz z załącznikami. Do wniosku należy dołączyć kopie faktur VAT oraz pozwolenie na budowę, bądź tytuł prawny lokalu (akt notarialny, umowa sprzedaży, umowa najmu).

Jestem lokatorem w mieszkaniu spółdzielczym. Mój ojciec jest jednak głównym najemcą. Dokonałem remontów pomieszczeń w lokalu. Faktury są wystawione na moje nazwisko. Złożyłem wniosek. Po pół roku US wydał oświadczenie, że nie mam praw do lokalu, nie mam praw do zwrotu. Czy jest to słuszne stanowisko US? Przecież jestem lokatorem.

Paweł Łabno: Słuszne, ponieważ osobą dysponującą tytułem prawem do lokalu jest ktoś inny - w tym przypadku ojciec.

Jestem na etapie wykupu mieszkania w imieniu mojego ojca. Mam je dostać po wykupie w darowiźnie. Wtedy będę posiadał tytuł prawny. Czy wtedy mogę odliczyć zwrot VAT za materiały kupione wcześniej, niż posiadałem tytuł prawny do lokalu?

Paweł Łabno: Do momentu, do kiedy nie będzie posiadał Pan tytułu prawnego do lokalu nie może Pan wystąpić z takim wnioskiem. Jeśli posiada Pan faktury na siebie, po uzyskaniu praw do lokalu, może Pan taki wniosek złożyć.

Co z wyposażeniem AGD? Czy można odliczyć od podatku np. kuchenkę gazową?

Paweł Łabno: Obwieszczenie Ministra Transportu swoim zakresem obejmuje niektóre urządzenia z zakresu AGD np. kuchenki domowe z wyłączeniem kuchenek elektrycznych - poz. 127 i 128. Organy podatkowe kwestionują zwrot VAT-u od kuchenek, które są zasilane gazem z butli.

Czy to prawda, że można odliczyć wpłaty na fundusz remontowy?

Paweł Łabno: Zwrot VAT dotyczy wyłącznie materiałów budowlanych, a w tym pojęciu nie mieszczą się wpłaty na fundusz remontowy.

Zamiast faktur mam paragony z kasy. Ile mam czasu by móc żądać od sklepu faktury VAT?

Paweł Łabno: 7 dni, jeśli jest to firma, 3 miesiące - osoba prywatna. Później, zależy wszystko od dobrej woli sprzedającego.

Dwa lata temu kryłem dach blachą. Rozumiem, że mogę odzyskać część VAT?

Paweł Łabno: Generalnie to, czy w stosunku do danego materiału przysługuje nam prawo do zwrotu VAT, niezbędna jest znajomość PKWiU tego towaru. Jeśli chodzi o blachę, proszę zwrócić uwagę na pozycję od 62 i 53 oraz poz. 58 w obwieszczeniu Ministra.

Czy można odliczyć bojler?

Paweł Łabno: Zwrot VAT dotyczy między innymi ogrzewaczy wody (elektrycznych) i innych. Poz. 125, 126, 134 w obwieszczeniu.

Jeśli mam dom i kupię materiały aby go wyremontować, to ile mam czasu na odpisanie?

Paweł Łabno: Wystąpienie z wnioskiem o zwrot VAT nie jest limitowane czasem. Trzeba jednak pamiętać, że wniosek można składać tylko raz w roku.

Czy zwrot różnicy VAT dotyczy piecy grzewczych lub kominków?

Paweł Łabno: Proszę sprawdzić w pozycjach od 130 do 133 w obwieszczeniu Ministra. Proszę pamiętać, iż symbole PKWiU wymienione w obwieszczeniu są to symbole PKWiU z 1997 roku i tą klasyfikacją z 1997 roku proszę się kierować.

Czy można odzyskać VAT od materiałów budowlanych, jeśli buduję dom w Polsce a pracuję obecnie w Wielkiej Brytanii?

Paweł Łabno: O zwrot VAT od materiałów budowlanych mogą również wystąpić osoby fizyczne, które budują dom w Polsce a pracują poza granicami kraju. Problemem może być jedynie ustalenie naczelnika Urzędu Skarbowego do którego należy zgłosić wniosek. Co do zasady, wniosek ten należy zgłosić do naczelnika Urzędu Skarbowego właściwego ze względu na miejsce zamieszkania na moment złożenia wniosku. W powyższym przypadku, prawdopodobnie właściwym organem podatkowym będzie Naczelnik II-go Urzędu Skarbowego Warszawa- Śródmieście, gdyż jest to organ właściwy dla osób, które nie mają miejsca zamieszkania w naszym kraju.

Czy są jakieś granice kwoty, jaka może być zwrócona podatnikowi?

Paweł Łabno: Jeżeli podatnik nie korzystał z ulg mieszkaniowych, obecny limit wynosi 33 522 zł dla materiałów wykorzystanych w ramach prac, wymagających pozwolenia na budowę. Limit 14 367 zł dotyczy prac, które tego pozwolenia nie wymagają (np. remont). Dla osób korzystających z ulg, limit jest niższy i wynosi odpowiednio 27 153 zł w zakresie materiałów związanych z pracami wymagającymi pozwolenia i 11 637 zł w zakresie prac nie wymagających pozwolenia. Limity te dotyczą 5 letniego okresu liczonego od złożenia pierwszego wniosku.

Co zrobić, gdy wziąłem rachunek, a nie fakturę VAT i minęło już pół roku i nie chcą mi w sklepie zamienić tego rachunku na fakturę, a materiały, które kupiłam, są już w moim domu zamontowane - można sprawdzić.

Paweł Łabno: Jeżeli nie będzie Pan dysponował fakturą VAT w zakresie tych materiałów, nie będzie mógł Pan wystąpić o zwrot podatku z nimi związanego.

Czy można jednocześnie składać wnioski dotyczące dwóch różnych lokali?

Paweł Łabno: Co do zasady tak, jeśli osoba jest w stanie udowodnić, że lokale te zaspakajają potrzeby mieszkaniowe. Powinno się złożyć wówczas jeden wniosek o zwrot VAT obejmujący zakup materiałów do owych dwóch lokali ( a nie dwa równoległe wnioski na raz).

Paweł Łabno: Dziękuję za rozmowę. Pozdrawiam.

źródło informacji: INTERIA.PL

Miliard złotych strat w trzech województwach

Ponad miliard złotych - to straty po czerwcowej powodzi w trzech województwach. 350 milionów złotych w Małopolsce, 380 na Podkarpaciu, prawie 260 na Dolnym Śląsku. Na razie nie ma danych z województwa opolskiego. Liczenie strat trwa.

W Małopolsce powódź zniszczyła uprawy rolne. Zalanych zostało tam około 15 tys. hektarów upraw w ponad 20 gminach.

Na Podkarpaciu uszkodzonych zostało 41 km dróg wojewódzkich, 284 km powiatowych i 875 km gminnych. Napraw wymaga 7 mostów na drogach wojewódzkich, 38 na drogach powiatowych i 170 na drogach gminnych. Woda zdewastowała także 120 obiektów użyteczności publicznej i 268 obiektów infrastruktury wodnokanalizacyjnej.

W Dolnośląskiem w sumie podtopionych zostało ponad 1,3 tys. gospodarstw. Pomoc dla gmin, które najbardziej ucierpiały w czasie powodzi, rozdzielana jest na bieżąco. Do 3 lipca rozdysponowano ponad 2 mln zł pomiędzy 428 gospodarstw. Dotąd poszkodowanym gminom wojewoda przekazał na wypłaty zasiłków ponad 3,3 mln zł.

Minister obrony narodowej Bogdan Klich zapowiedział w piątek w Kłodzku, że wojsko, które od początku pomagało powodzianom w tym regionie, zaangażuje się w odbudowę zniszczonych mostów i niektórych dróg. Pomoc wojska obejmie również inne regiony dotknięte powodzią, m.in. Podkarpacie i Małopolskę.

 

źródło: interia.pl

Miliard złotych strat w trzech województwach

Ponad miliard złotych - to straty po czerwcowej powodzi w trzech województwach. 350 milionów złotych w Małopolsce, 380 na Podkarpaciu, prawie 260 na Dolnym Śląsku. Na razie nie ma danych z województwa opolskiego. Liczenie strat trwa.

W Małopolsce powódź zniszczyła uprawy rolne. Zalanych zostało tam około 15 tys. hektarów upraw w ponad 20 gminach.

Na Podkarpaciu uszkodzonych zostało 41 km dróg wojewódzkich, 284 km powiatowych i 875 km gminnych. Napraw wymaga 7 mostów na drogach wojewódzkich, 38 na drogach powiatowych i 170 na drogach gminnych. Woda zdewastowała także 120 obiektów użyteczności publicznej i 268 obiektów infrastruktury wodnokanalizacyjnej.

W Dolnośląskiem w sumie podtopionych zostało ponad 1,3 tys. gospodarstw. Pomoc dla gmin, które najbardziej ucierpiały w czasie powodzi, rozdzielana jest na bieżąco. Do 3 lipca rozdysponowano ponad 2 mln zł pomiędzy 428 gospodarstw. Dotąd poszkodowanym gminom wojewoda przekazał na wypłaty zasiłków ponad 3,3 mln zł.

Minister obrony narodowej Bogdan Klich zapowiedział w piątek w Kłodzku, że wojsko, które od początku pomagało powodzianom w tym regionie, zaangażuje się w odbudowę zniszczonych mostów i niektórych dróg. Pomoc wojska obejmie również inne regiony dotknięte powodzią, m.in. Podkarpacie i Małopolskę.

 

źródło: interia.pl

W Białorusi powstanie nowoczesne centrum rozrywki i hazardu

Władze Białorusi chcą wybudować niedaleko od Mińska nowoczesne centrum rozrywkowe, do którego będzie można dojechać bez konieczności uzyskania białoruskiej wizy.
Według agencji Interfax - centrum zostanie wybudowane w okolicach portu lotniczego, a budowę sfinansują białoruscy i zagraniczni inwestorzy. Od 1-ego lipca swoje kasyna i salony gier zamknęli Rosjanie. Niezależni eksperci twierdzą, że większość miłośników hazardu i drogiej rozrywki przeniesie się do Mińska. Rosja zamierza stworzyć na dalekim Wschodzie specjalne strefy hazardu, ale zdaniem ekspertów bliżej i taniej będzie przylecieć do stolicy Białorusi.

W centrum rozrywki, które ma powstać niedaleko od Mińska obowiązywać będzie specjalne prawo gwarantujące ulgi podatkowe, brak ceł, bezwizowy wjazd dla gości z zagranicy i pełne rozliczenie w obcej walucie. Na Białorusi gry hazardowe są bardzo popularne. W każdym mieście funkcjonują kasyna i salony gier, a w Mińsku niemal na każdym osiedlu znajduje się taki lokal.


IAR

źródło: inwestycje.pl

W Białorusi powstanie nowoczesne centrum rozrywki i hazardu

Władze Białorusi chcą wybudować niedaleko od Mińska nowoczesne centrum rozrywkowe, do którego będzie można dojechać bez konieczności uzyskania białoruskiej wizy.
Według agencji Interfax - centrum zostanie wybudowane w okolicach portu lotniczego, a budowę sfinansują białoruscy i zagraniczni inwestorzy. Od 1-ego lipca swoje kasyna i salony gier zamknęli Rosjanie. Niezależni eksperci twierdzą, że większość miłośników hazardu i drogiej rozrywki przeniesie się do Mińska. Rosja zamierza stworzyć na dalekim Wschodzie specjalne strefy hazardu, ale zdaniem ekspertów bliżej i taniej będzie przylecieć do stolicy Białorusi.

W centrum rozrywki, które ma powstać niedaleko od Mińska obowiązywać będzie specjalne prawo gwarantujące ulgi podatkowe, brak ceł, bezwizowy wjazd dla gości z zagranicy i pełne rozliczenie w obcej walucie. Na Białorusi gry hazardowe są bardzo popularne. W każdym mieście funkcjonują kasyna i salony gier, a w Mińsku niemal na każdym osiedlu znajduje się taki lokal.


IAR

źródło: inwestycje.pl

Chińczycy chcą budować drogi w Krakowie

Miasto szuka możliwości zewnętrznego finansowania budowy południowo-zachodniego odcinka trzeciej obwodnicy Krakowa - pisze "Dziennik Polski".
-Na rozmowy w tej sprawie w przyszłym tygodniu ma przyjechać przedstawiciel inwestora z Chin - Szanghajskiej Grupy Konstrukcyjnej, która jest zainteresowana przedsięwzięciem - informuje wiceprezydent Krakowa Tadeusz Trzmiel.

I dodaje, że w tej sprawie prowadzono już rozmowy z dwoma międzynarodowymi konsorcjami budującymi autostrady w Polsce. W sierpniu planowane są rozmowy z kolejnym zagranicznym inwestorem.

Projekt budowy południowo-zachodniego odcinka trzeciej obwodnicy Krakowa obejmuje powstanie trasy z dwoma lub trzema pasami w każdym kierunku o całkowitej długości ok. 13 km.

Dałaby ona możliwość szybkiego przejazdu od ronda Ofiar Katynia do węzła Wielicka. Na trasie byłby dwukomorowy tunel pod wzgórzem św. Bronisławy o długości 2,8 km. Na wszystkie inwestycje potrzeba około 4 mld zł. Miasto nie ma pieniędzy na tak kosztowne przedsięwzięcia.

- Gdyby drogi na gminnych terenach wybudował i sfinansował prywatny inwestor, to przez 40-50 lat mógłby przykładowo wykonywać prace związane z utrzymaniem wybudowanych dróg i pobierać za nie zapłatę od miasta - mówi wiceprezydent Trzmiel.

źródło: wp.pl

Chińczycy chcą budować drogi w Krakowie

Miasto szuka możliwości zewnętrznego finansowania budowy południowo-zachodniego odcinka trzeciej obwodnicy Krakowa - pisze "Dziennik Polski".
-Na rozmowy w tej sprawie w przyszłym tygodniu ma przyjechać przedstawiciel inwestora z Chin - Szanghajskiej Grupy Konstrukcyjnej, która jest zainteresowana przedsięwzięciem - informuje wiceprezydent Krakowa Tadeusz Trzmiel.

I dodaje, że w tej sprawie prowadzono już rozmowy z dwoma międzynarodowymi konsorcjami budującymi autostrady w Polsce. W sierpniu planowane są rozmowy z kolejnym zagranicznym inwestorem.

Projekt budowy południowo-zachodniego odcinka trzeciej obwodnicy Krakowa obejmuje powstanie trasy z dwoma lub trzema pasami w każdym kierunku o całkowitej długości ok. 13 km.

Dałaby ona możliwość szybkiego przejazdu od ronda Ofiar Katynia do węzła Wielicka. Na trasie byłby dwukomorowy tunel pod wzgórzem św. Bronisławy o długości 2,8 km. Na wszystkie inwestycje potrzeba około 4 mld zł. Miasto nie ma pieniędzy na tak kosztowne przedsięwzięcia.

- Gdyby drogi na gminnych terenach wybudował i sfinansował prywatny inwestor, to przez 40-50 lat mógłby przykładowo wykonywać prace związane z utrzymaniem wybudowanych dróg i pobierać za nie zapłatę od miasta - mówi wiceprezydent Trzmiel.

źródło: wp.pl

"Polska" Polscy kierowcy będą jeździć po betonie

Jesteśmy za biednym krajem, by budować tańsze, ale mniej trwałe autostrady asfaltowe. Ich miejsce powinny zająć trasy z betonu - uważa Adrian Furgalski, ekspert Zespołu Doradców Gospodarczych TOR.
Jak informuje dziennik "Polska", na taką nawierzchnię zdecydowała się właśnie spółka Jana Kulczyka, inwestor na odcinku A2 z Nowego Tomyśla do przejścia granicznego w Świecku.

To znak, że w Polsce zaczynamy myśleć długoterminowo i przestajemy szukać na początku tanich, ale w dłuższej perspektywie kosztowanych rozwiązań - pisze "Polska" .

Eksperci są zgodni, że położenie betonu jest droższe od asfaltu. Jednak już podczas eksploatacji koszty szybko się zwracają. Przede wszystkim okres trwałości betonu jest trzykrotnie dłuższy niż asfaltu. Oznacza to, że nawierzchnia asfaltowa wymaga remontów już po dziesięciu latach, a betonowa - dopiero po trzydziestu.

Betonowa nawierzchnia jest też bezpieczniejsza. Duże znaczenie ma nie tylko kolor, dzięki czemu pojazdy są bardziej widoczne. Beton ma też lepszą przyczepność. Ponadto nie jest podatny na wysokie temperatury i podczas upałów nie tworzą się groźne dla kierowców koleiny. Beton ma też przewagę, jeśli chodzi o ochronę środowiska.

W przypadku asfaltu trudniej o recykling. Natomiast ze skruszonych płyt cementowych można robić spodnią warstwę kolejnej nawierzchni. Tak robili na przykład Niemcy, kiedy adaptowali stare autostrady na terenie byłego NRD - czytamy we dzienniku "Polska".

źródło: wp.pl

"Polska" Polscy kierowcy będą jeździć po betonie

Jesteśmy za biednym krajem, by budować tańsze, ale mniej trwałe autostrady asfaltowe. Ich miejsce powinny zająć trasy z betonu - uważa Adrian Furgalski, ekspert Zespołu Doradców Gospodarczych TOR.
Jak informuje dziennik "Polska", na taką nawierzchnię zdecydowała się właśnie spółka Jana Kulczyka, inwestor na odcinku A2 z Nowego Tomyśla do przejścia granicznego w Świecku.

To znak, że w Polsce zaczynamy myśleć długoterminowo i przestajemy szukać na początku tanich, ale w dłuższej perspektywie kosztowanych rozwiązań - pisze "Polska" .

Eksperci są zgodni, że położenie betonu jest droższe od asfaltu. Jednak już podczas eksploatacji koszty szybko się zwracają. Przede wszystkim okres trwałości betonu jest trzykrotnie dłuższy niż asfaltu. Oznacza to, że nawierzchnia asfaltowa wymaga remontów już po dziesięciu latach, a betonowa - dopiero po trzydziestu.

Betonowa nawierzchnia jest też bezpieczniejsza. Duże znaczenie ma nie tylko kolor, dzięki czemu pojazdy są bardziej widoczne. Beton ma też lepszą przyczepność. Ponadto nie jest podatny na wysokie temperatury i podczas upałów nie tworzą się groźne dla kierowców koleiny. Beton ma też przewagę, jeśli chodzi o ochronę środowiska.

W przypadku asfaltu trudniej o recykling. Natomiast ze skruszonych płyt cementowych można robić spodnią warstwę kolejnej nawierzchni. Tak robili na przykład Niemcy, kiedy adaptowali stare autostrady na terenie byłego NRD - czytamy we dzienniku "Polska".

źródło: wp.pl

Korea wystrzeliła rakiety - "to sygnał dla USA"

Korea Północna wystrzeliła kolejne dwie rakiety krótkiego zasięgu, co stanowi pogwałcenie rezolucji Rady Bezpieczeństwa ONZ - podały południowokoreańskie władze. Łącznie tego dnia wystrzelono już sześć północnokoreańskich rakiet.
Ministerstwo obrony Korei Płd. potwierdziło informacje o wystrzeleniu rakiet i oceniło, że przeleciały one około 400-500 km zanim wpadły do morza.

Według południowokoreańskiego dowództwa armii trzy rakiety wystrzelono w sobotę wcześnie rano, a trzy dalsze po południu (czasu lokalnego).


Ministerstwo obrony Korei Południowej uważa, że były to prawdopodobnie rakiety krótkiego zasięgu typu Scud.

- Rakiety zostały wystrzelone w ramach ćwiczeń, lecz był to także ze strony Korei Północnej sygnał dla USA - powiedział wysoki rangą przedstawiciel administracji prezydenckiej w Seulu.

Zgodnie z rezolucją ONZ Korei Północnej nie wolno wystrzeliwać żadnych rakiet balistycznych - scudów, średniego i długiego zasięgu.

Ocenia się, że Korea Północna ma ponad 600 rakiet typu Scud - w tym rakiety Hwasong-5 o zasięgu około 300 km i Hwasong-6 o zasięgu 500 km.

Wywiady państw zachodnich od kilku tygodni ostrzegały, iż Phenian przygotowuje się do takich prób. Według wywiadu południowokoreańskiego, Korea Północna miałaby przeprowadzić w tych dniach m.in. test rakiety dalekiego zasięgu, mogącej razić cele w USA. Rakieta Tepodong-2 zostałaby wystrzelona w kierunku Hawajów.

Władze w Phenianie ostrzegły obce jednostki by w pierwszej dekadzie lipca trzymały się z dala od wschodnich wybrzeży Półwyspu Koreańskiego.

W maju Korea Północna dokonała swej drugiej już próby jądrowej; w tym samym czasie testowała też pociski rakietowe o krótkim i średnim zasięgu.


źródło: onet.pl

Korea wystrzeliła rakiety - "to sygnał dla USA"

Korea Północna wystrzeliła kolejne dwie rakiety krótkiego zasięgu, co stanowi pogwałcenie rezolucji Rady Bezpieczeństwa ONZ - podały południowokoreańskie władze. Łącznie tego dnia wystrzelono już sześć północnokoreańskich rakiet.
Ministerstwo obrony Korei Płd. potwierdziło informacje o wystrzeleniu rakiet i oceniło, że przeleciały one około 400-500 km zanim wpadły do morza.

Według południowokoreańskiego dowództwa armii trzy rakiety wystrzelono w sobotę wcześnie rano, a trzy dalsze po południu (czasu lokalnego).


Ministerstwo obrony Korei Południowej uważa, że były to prawdopodobnie rakiety krótkiego zasięgu typu Scud.

- Rakiety zostały wystrzelone w ramach ćwiczeń, lecz był to także ze strony Korei Północnej sygnał dla USA - powiedział wysoki rangą przedstawiciel administracji prezydenckiej w Seulu.

Zgodnie z rezolucją ONZ Korei Północnej nie wolno wystrzeliwać żadnych rakiet balistycznych - scudów, średniego i długiego zasięgu.

Ocenia się, że Korea Północna ma ponad 600 rakiet typu Scud - w tym rakiety Hwasong-5 o zasięgu około 300 km i Hwasong-6 o zasięgu 500 km.

Wywiady państw zachodnich od kilku tygodni ostrzegały, iż Phenian przygotowuje się do takich prób. Według wywiadu południowokoreańskiego, Korea Północna miałaby przeprowadzić w tych dniach m.in. test rakiety dalekiego zasięgu, mogącej razić cele w USA. Rakieta Tepodong-2 zostałaby wystrzelona w kierunku Hawajów.

Władze w Phenianie ostrzegły obce jednostki by w pierwszej dekadzie lipca trzymały się z dala od wschodnich wybrzeży Półwyspu Koreańskiego.

W maju Korea Północna dokonała swej drugiej już próby jądrowej; w tym samym czasie testowała też pociski rakietowe o krótkim i średnim zasięgu.


źródło: onet.pl

Coraz mniej Polaków chce euro

Prawie połowa Polaków uważa, że rząd powinien zwolnić tempo przygotowań do przyjęcia euro - wynika z sondażu GfK Polonia dla "Rzeczpospolitej".
Tylko 17 proc. badanych chce jak najszybciej zamiany złotego na euro. Pozostali albo proponują wstrzymanie się z decyzją (33 proc.) albo nie chcą wspólnej waluty w ogóle (25 proc.). 15 proc. ankietowanych chce przystąpienia do Eurolandu, ale uważa, że należy zwolnić tempo przygotowań, a 10 proc. nie ma zdania w tej sprawie.

Jeszcze na początku roku zdecydowani zwolennicy europejskiego pieniądza stanowili 26 proc., a mniej zdecydowanych było 39 proc.


źródło: onet.pl

Coraz mniej Polaków chce euro

Prawie połowa Polaków uważa, że rząd powinien zwolnić tempo przygotowań do przyjęcia euro - wynika z sondażu GfK Polonia dla "Rzeczpospolitej".
Tylko 17 proc. badanych chce jak najszybciej zamiany złotego na euro. Pozostali albo proponują wstrzymanie się z decyzją (33 proc.) albo nie chcą wspólnej waluty w ogóle (25 proc.). 15 proc. ankietowanych chce przystąpienia do Eurolandu, ale uważa, że należy zwolnić tempo przygotowań, a 10 proc. nie ma zdania w tej sprawie.

Jeszcze na początku roku zdecydowani zwolennicy europejskiego pieniądza stanowili 26 proc., a mniej zdecydowanych było 39 proc.


źródło: onet.pl

MinFin: Inflacja w 2009 r. wyniesie 3,0%, a w 2010 r. spadnie do 1,0%

Inflacja średnioroczna w Polsce w 2009 r. wyniesie 3,0%, by w przyszłym spaść do 1,0% (wobec 4,2% w 2008 r.), wynika z opublikowanej w piątek przez resort finansów "Informacji o sytuacji makroekonomicznej i stanie budżetu państwa w 2009 r. Resort oczekuje także, że stopy procentowe do grudnia spadną do 3,0% w przypadku głównej stopy referencyjnej (z 3,5% obecnie).

"Ujemna luka produktowa, pogorszenie sytuacji na rynku pracy i niższa presja na wzrost wynagrodzeń będą oddziaływać w kierunku obniżenia inflacji, co z kolei będzie sprzyjać łagodzeniu polityki pieniężnej. W rezultacie, oczekiwany jest spadek stopy referencyjnej NBP do poziomu 3,0% na koniec br. Zgodnie z prognozą, roczne tempo wzrostu cen towarów i usług konsumpcyjnych obniży się w br. do 3,0% z 4,2% w roku poprzednim" - podano w Informacji.

Natomiast inflację w 2010 r.

oszacowano na poziomie 1,0%. Jednak niepewność w ocenie kształtowania się wzrostu gospodarczego nie pozwala, według resortu jednoznacznie zidentyfikować siły oddziaływania poszczególnych czynników kształtujących procesy inflacyjne.

"Z jednej strony, na dynamikę wskaźnika CPI wpływa duży wzrost cen regulowanych i wcześniejsze silne osłabienie złotego. Z drugiej strony, istnieje duża niepewność dotycząca skali ograniczenia popytu na rynku krajowym (szczególnie presji inflacyjnej ze strony płac) oraz na świecie, co z uwagi na procesy globalizacyjne ma kluczowe znaczenie dla kształtowania się cen surowców i towarów będących przedmiotem światowej wymiany handlowej" - podsumowano w "Informacji".
 

ISB

źródło: inwestycje.pl

MinFin: Inflacja w 2009 r. wyniesie 3,0%, a w 2010 r. spadnie do 1,0%

Inflacja średnioroczna w Polsce w 2009 r. wyniesie 3,0%, by w przyszłym spaść do 1,0% (wobec 4,2% w 2008 r.), wynika z opublikowanej w piątek przez resort finansów "Informacji o sytuacji makroekonomicznej i stanie budżetu państwa w 2009 r. Resort oczekuje także, że stopy procentowe do grudnia spadną do 3,0% w przypadku głównej stopy referencyjnej (z 3,5% obecnie).

"Ujemna luka produktowa, pogorszenie sytuacji na rynku pracy i niższa presja na wzrost wynagrodzeń będą oddziaływać w kierunku obniżenia inflacji, co z kolei będzie sprzyjać łagodzeniu polityki pieniężnej. W rezultacie, oczekiwany jest spadek stopy referencyjnej NBP do poziomu 3,0% na koniec br. Zgodnie z prognozą, roczne tempo wzrostu cen towarów i usług konsumpcyjnych obniży się w br. do 3,0% z 4,2% w roku poprzednim" - podano w Informacji.

Natomiast inflację w 2010 r.

oszacowano na poziomie 1,0%. Jednak niepewność w ocenie kształtowania się wzrostu gospodarczego nie pozwala, według resortu jednoznacznie zidentyfikować siły oddziaływania poszczególnych czynników kształtujących procesy inflacyjne.

"Z jednej strony, na dynamikę wskaźnika CPI wpływa duży wzrost cen regulowanych i wcześniejsze silne osłabienie złotego. Z drugiej strony, istnieje duża niepewność dotycząca skali ograniczenia popytu na rynku krajowym (szczególnie presji inflacyjnej ze strony płac) oraz na świecie, co z uwagi na procesy globalizacyjne ma kluczowe znaczenie dla kształtowania się cen surowców i towarów będących przedmiotem światowej wymiany handlowej" - podsumowano w "Informacji".
 

ISB

źródło: inwestycje.pl

Będą dopłaty do szkoleń i pensji

Do końca 2011 roku firmy będą mogły wydłużać okresy rozliczeniowe czasu pracy i nie płacić za nadgodziny, jeżeli naruszą przepisy o dobie pracowniczej.
mogły ubiegać się o subsydia do płac pracowników. Otrzymają też refundację kosztów szkoleń pracowników.

Te i inne zmiany przewiduje ustawa z 1 lipca 2009 r. o łagodzeniu skutków kryzysu ekonomicznego dla pracowników i przedsiębiorców, którą przyjął już Sejm. Teraz trafi ona do Senatu. Rząd zapowiada, że ma zacząć obowiązywać przed jesienią.

Najważniejsze znaczenie dla firm, które ucierpiały w kryzysie, mogą mieć przepisy, które umożliwiają im ubieganie się o dopłaty do pensji pracowników, którzy zgodzą się pracować w obniżonym wymiarze czasu pracy i za proporcjonalnie niższą pensję. Wypłaci je Fundusz Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych (FGŚP).

Maksymalna wysokość miesięcznego subsydium wyniesie 70 proc. zasiłku dla bezrobotnych (402,50 zł). Taką kwotę otrzymają pracownicy, którzy zgodzili się na obniżenie wymiaru czasu pracy o połowę, czyli maksymalny poziom wskazany w ustawie. Dopłaty dla tych pracowników, którzy zgodzą się na mniejsze cięcie etatu, będą proporcjonalnie niższe. Na przykład w przypadku obniżenia wymiaru o 25 proc. wyniosą 35 proc. zasiłku, czyli 201,25 zł.

Obniżone wynagrodzenie oraz dopłata do pensji łącznie nie będą mogły być niższe od płacy minimalnej (1276 zł).

Ma to gwarantować, że pracownik, który zgodzi się na krótszą pracę, nie zarobi mniej niż wynagrodzenie minimalne – mówi Jacek Męcina, ekspert PKPP Lewiatan.

Wniosek o wypłatę świadczeń trzeba będzie składać do kierownika biura terenowego FGŚP. Pomoc będzie wypłacana do 6 miesięcy.

Łukasz Guza

Kto może ubiegać się o dopłaty do pensji ? Pod jakim warunkiem starosta będzie mógł dofinansować z Funduszu Pracy koszty szkolenia pracowników oraz koszty studiów podyplomowych ? Jakie korzyści stwarza wydłużony okres rozliczeniowy czasu pracy do 12 miesięcy ? W jaki sposób pracodawcy łatwo ominą ograniczenie, narzucające kryterium, że umowy na czas określony mają trwać maksymalnie dwa lata?

Gazeta Prawna

Gazeta Prawna w internecie www.gazetaprawna.pl

Będą dopłaty do szkoleń i pensji

Do końca 2011 roku firmy będą mogły wydłużać okresy rozliczeniowe czasu pracy i nie płacić za nadgodziny, jeżeli naruszą przepisy o dobie pracowniczej.
mogły ubiegać się o subsydia do płac pracowników. Otrzymają też refundację kosztów szkoleń pracowników.

Te i inne zmiany przewiduje ustawa z 1 lipca 2009 r. o łagodzeniu skutków kryzysu ekonomicznego dla pracowników i przedsiębiorców, którą przyjął już Sejm. Teraz trafi ona do Senatu. Rząd zapowiada, że ma zacząć obowiązywać przed jesienią.

Najważniejsze znaczenie dla firm, które ucierpiały w kryzysie, mogą mieć przepisy, które umożliwiają im ubieganie się o dopłaty do pensji pracowników, którzy zgodzą się pracować w obniżonym wymiarze czasu pracy i za proporcjonalnie niższą pensję. Wypłaci je Fundusz Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych (FGŚP).

Maksymalna wysokość miesięcznego subsydium wyniesie 70 proc. zasiłku dla bezrobotnych (402,50 zł). Taką kwotę otrzymają pracownicy, którzy zgodzili się na obniżenie wymiaru czasu pracy o połowę, czyli maksymalny poziom wskazany w ustawie. Dopłaty dla tych pracowników, którzy zgodzą się na mniejsze cięcie etatu, będą proporcjonalnie niższe. Na przykład w przypadku obniżenia wymiaru o 25 proc. wyniosą 35 proc. zasiłku, czyli 201,25 zł.

Obniżone wynagrodzenie oraz dopłata do pensji łącznie nie będą mogły być niższe od płacy minimalnej (1276 zł).

Ma to gwarantować, że pracownik, który zgodzi się na krótszą pracę, nie zarobi mniej niż wynagrodzenie minimalne – mówi Jacek Męcina, ekspert PKPP Lewiatan.

Wniosek o wypłatę świadczeń trzeba będzie składać do kierownika biura terenowego FGŚP. Pomoc będzie wypłacana do 6 miesięcy.

Łukasz Guza

Kto może ubiegać się o dopłaty do pensji ? Pod jakim warunkiem starosta będzie mógł dofinansować z Funduszu Pracy koszty szkolenia pracowników oraz koszty studiów podyplomowych ? Jakie korzyści stwarza wydłużony okres rozliczeniowy czasu pracy do 12 miesięcy ? W jaki sposób pracodawcy łatwo ominą ograniczenie, narzucające kryterium, że umowy na czas określony mają trwać maksymalnie dwa lata?

Gazeta Prawna

Gazeta Prawna w internecie www.gazetaprawna.pl

Dom w raju za mieszkanie w małym polskim mieście

Słońce, piaszczysta plaża i widok na ocean z własnego tarasu – to marzenie niejednego rodaka. Nierealne? Niekoniecznie; wystarczy wyłożyć równowartość mieszkania w małym polskim mieście.

Już za 18 tysięcy funtów, czyli za ok. 92 tys. zł można kupić mały apartament w egipskiej Hurghadzie - popularnym kurorcie nad Morzem Czerwonym - mówi Paweł Kalkowski, doradca inwestycyjny ds. nieruchomości zagranicznych w LifeHouse International.

Aż 90 proc. klientów jego firmy zainteresowanych jest nieruchomościami nad Nilem. Przyciąga ich niska cena, tani przelot oraz pewni brytyjscy i holenderscy deweloperzy. W ciągu roku na takiej nieruchomości w Egipcie można zarobić 10-15 proc. w skali roku.

Jednak wyobraźnia naszych rodaków wykracza znacznie dalej. Grupa Polaków planuje otworzenie hotelu w egzotycznym Zanzibarze. Na ukończeniu jest już proces administracyjny, który trwał około roku. Przygotowywana jest budowa.

Model biznesowy opiera się na zakupie taniego gruntu, którego cena szybko idzie w górę. Gdy wartość ziemi wynosi kilka dolarów za mkw., to łatwo o 100 procentowy wzrost. Każda inwestycja powoduje zwyżkę cen w okolicy - opisuje Paweł Grząbka, prezes zarządu CEE Property Group, obserwujący rozwój inwestycji.

Zdaniem ekspertów takie miejsca, jak Zanzibar, mają szanse powtórzyć sukces niesłychanie dzisiaj popularnych Malediwów czy Mauritiusa.

Za blisko? Można jeszcze dalej. Niektórzy kupują ziemię w środkowoamerykańskiej Kostaryce. Owszem są oferty z widokiem na Ocean Spokojny, ale z typowymi działkami pod willę niewiele mają wspólnego. Większy zysk przyniesie plantacja drzewa tekowego. Grunty w Kostaryce sprzedaje polski oddział firmy Tropical Properties. Przedstawiciele firmy twierdzą, że sprzedaż drewna, a także we właściwym czasie samej ziemi, zapewnia zysk rzędu 25 proc. rocznie. Cena 1000 mkw. to ok. 6500 euro, do tego należy doliczyć koszty administracyjne związane z nabyciem i obsługą działki - ok. 1000 euro. Po wycięciu drzew na ich miejscu mogą powstać domy i hotele. Transakcje w Kostaryce są bezpieczne. Podobnie jak w Polsce każda działka ma własną księgę wieczystą. Co ważne, są one dostępne przez Internet, więc nie trzeba lecieć do Ameryki Południowej, aby je sprawdzić.

Jeśli leśnictwo na odległość nie wydaje się nam atrakcyjną wizją, możemy zainwestować za oceanem kupując dom. Kostarykański rynek nieruchomości porównywany jest z hiszpańskim sprzed 20 lat, gdy ceny były kilkukrotnie niższe niż obecnie. W tym kontekście nawet 50-procentowe spadki cen na Półwyspie Iberyjskim, spowodowane kryzysem gospodarczym, nie wydają się wielkie.

Jeśli ciągnie nas za ocean, możliwości jest więcej.
Bardzo ciekawą opcją jest Brazylia, a szczególnie jej północno-wschodnia część w Natal w stanie Rio Grande do Norte - zaznacza Paweł Kalkowski.

Natal to jeden z najpopularniejszych brazylijskich kurortów położony w bezpiecznym regionie kraju. Miejscowość, objęta Narodowym Programem Promocji Turystyki, stanie się w ciągu najbliższych 5 lat czołowym kierunkiem turystycznym i inwestycyjnym w Brazylii.

Równie ciekawą i oryginalną lokalizacją jest Wietnam. W kompleksie hotelowym Bai Tram Hideaway Resort za 350 tys. dolarów można kupić luksusowy apartament, który gdy nie będziemy z niego korzystać, można wynająć hotelowym gościom.

Według ekspertów nieopłacalne jest teraz kupowanie nieruchomości w Zjednoczonych Emiratach Arabskich (Dubaju czy Abu Dhabi). Z powodu kryzysu wiele budów stanęło, a ceny są zdecydowanie zawyżone.

Według prezesa CEE Property Group nie ma sensu kupować domu gdzie popadnie. Trzeba zastanowić się ile kosztować będzie administracja nieruchomością, przelot do niej, itp.

No to kupujemy

Kupno nieruchomości za granicą może wydawać się skomplikowane. Formalności różnią się w zależności od kraju. Aby sfinalizować transakcję, musimy podpisać akt notarialny.

Jeśli nie można tego zrobić przez pełnomocnika, niezbędna będzie podróż do wybranego kraju. Niektórzy deweloperzy fundują ją przyszłemu właścicielowi nieruchomości.

Do zakupu nieruchomości w Egipcie wystarczy aktualny paszport. Nawet nie trzeba jechać na miejsce, aby dokonać zakupu nieruchomości. Wszystko można załatwić korespondencyjnie. W Brazylii – oprócz ważnego paszportu – potrzebny jest brazylijski numer podatkowy CPF (Cedastro de Pessoa Fisia), który można uzyskać za pośrednictwem ambasady brazylijskiej – mówi Paweł Kalkowski.
Uzyskanie takiego dokumentu trwa zazwyczaj 2-3 dni, a cała procedura zajmuje ok. miesiąca.

Aby transakcja była pewna i bezpieczna należy się upewnić, czy zweryfikowane zostały dokumenty dewelopera związane z daną inwestycją - pozwolenia na budowę, wymagane licencje, itp..

Ponadto przed podpisaniem umowy warto ją uważnie przeczytać.
Brzmi to jak banał, lecz większość kupujących nie czyta dokładnie umów. Warto również zasięgnąć informacji o danym regionie i ochronie na terenie kompleksu - mówi Paweł Kalkowski.

Największą wartość mają nieruchomości najbliżej plaży. Najchętniej kupowane apartamenty zlokalizowane są na najwyższych piętrach z widokiem na morze oraz te na parterze, bo często mają dostęp do ogródka. Warto zwrócić uwagę na odległość od lotniska. Jest to ważny czynnik wpływający na atrakcyjność i cenę. Jeśli w pobliżu nieruchomości nie ma międzynarodowego lotniska, możemy mieć problemy z wynajmem.

Opłaty przy kupnie i eksploatacji nieruchomości nie powinny nikogo przyprawić o ból głowy. W Egipcie, gdzie podatki są niskie, należy uregulować jedynie opłaty notarialne i za rejestrację nieruchomości. Ich wysokość uzależniona jest od regionu. Do tego dochodzi podatek od nieruchomości. W egipskiej Hurghadzie nieruchomości nabywa się z pełnym prawem własności i z udziałem w gruncie, w Sharm El Sheikh – na prawach dzierżawy na 99 lat, która jest później automatycznie przedłużana. W Brazylii podatek przy zakupie nieruchomości wynosi od 2 proc. do 6 proc. w zależności od wartości nieruchomości.

Kasa na stół

Najwygodniej kupić zagraniczną nieruchomość za gotówkę. Schody zaczynają się się, gdy nabywca chce posiłkować się kredytem.

Polskie banki rzadko udzielają kredyty pod nieruchomości za granicą. Można próbować wziąć pożyczkę w kraju docelowym. Jest to jednak skomplikowane i wymaga wielu formalności, m.in. przetłumaczenia wszystkich dokumentów przez tłumacza przysięgłego - opisuje Paweł Grząbka.

Innym rozwiązaniem jest wzięcie pożyczki hipotecznej pod zastaw nieruchomości w Polsce (o pożyczkach hipotecznych przeczytaj w naszym artykule »).

Inną formą finansowania jest udzielany przez inwestora kredyt deweloperski. Jednak niewielu deweloperów decyduje się na takie rozwiązanie - podkreśla Paweł Kalkowski.

A gdzie zysk

Egzotyczna nieruchomość może służyć nie tylko jego właścicielom. W kompleksach zawsze jest firma zajmująca się administracją i bieżącym utrzymaniem. Pośrednik szuka klientów pod wynajem, dba o wygląd apartamentu, o pościel, itp.

Koszty utrzymania i zarządzania zależą od wielkości apartamentu, kompleksu, regionu i kraju. Ceny wahają się od kilku do kilkudziesięciu euro miesięcznie. Kupujący, który korzysta z usług zarządzania wynajmem często jest zwolniony z ponoszenia opłat za utrzymanie apartamentu. Ponosi wtedy tylko koszty mediów za okres, w którym korzysta z apartamentu - opisuje Paweł Kalkowski.

Koszt pełnej obsługi nieruchomości w Egipcie waha się od 2500 do 4000 zł. Jednak właściciel nie musi wyjmować tych pieniędzy z własnej kieszeni. Większość firm zarządzających bierze procent od wpłat dokonywanych przez gości.

Oczywiście właściciel ma zagwarantowany dostęp do nieruchomości.
Warto sprawdzić takie firmy, by nie okazało się że oszukują właścicieli, mówiąc, że nieruchomość stoi pusta. Duże firmy nie mogą sobie na to pozwolić. Niektóre udostępniają wgląd do systemu rezerwacyjnego, w którym widać kiedy, kto i za jaką stawkę, wynajmował apartament - wyjaśnia Paweł Grząbka.

Innym rozwiązaniem jest „Gwarancja wynajmu”. Wynajmujący, niezależnie od obłożenia, ma zapewniony stały zysk rzędu 5 proc. Jednak dla właściciela nieruchomości nie jest to korzystna oferta. Zyski z tradycyjnego wynajmu, już po odliczeniu kosztów administracji i zarządzania, powinny wynieść przynajmniej 10 proc.

Zastój na rynku

Polacy dość ostrożnie podchodzą do inwestowania w nieruchomości za granicą. W ciągu ostatnich kilku lat sporo kupowaliśmy w Bułgarii, trochę w Egipcie i USA - opisuje Paweł Grząbka.

W Egipcie własną nieruchomość kupiło jednak nie więcej niż kilka setek rodaków. Jeszcze do niedawna kierunkiem, o który pytali klienci biur pośredniczących w zakupie, były Stany Zjednoczone, a w szczególności Floryda. Spadek cen nieruchomości o 30-40 proc. spowodował że dom z widokiem na ocean można było kupić nawet za 150 tys. dolarów. Jednak umocnienie się dolara względem złotówki sprawiło, że taka inwestycja nie jest już opłacalna.

Z kolei każdy spadek kursu dolara będzie oznaczał, że w dół idzie też wartość nieruchomości. To powoduje, że zainteresowanie zagranicznymi nieruchomościami jest ograniczone. Są to raczej zakupy na własne potrzeby, a nie pod wynajem czy pod późniejszą sprzedaż - mówi Paweł Grząbka.

Jan Kaliński
Wirtualna Polska

Dom w raju za mieszkanie w małym polskim mieście

Słońce, piaszczysta plaża i widok na ocean z własnego tarasu – to marzenie niejednego rodaka. Nierealne? Niekoniecznie; wystarczy wyłożyć równowartość mieszkania w małym polskim mieście.

Już za 18 tysięcy funtów, czyli za ok. 92 tys. zł można kupić mały apartament w egipskiej Hurghadzie - popularnym kurorcie nad Morzem Czerwonym - mówi Paweł Kalkowski, doradca inwestycyjny ds. nieruchomości zagranicznych w LifeHouse International.

Aż 90 proc. klientów jego firmy zainteresowanych jest nieruchomościami nad Nilem. Przyciąga ich niska cena, tani przelot oraz pewni brytyjscy i holenderscy deweloperzy. W ciągu roku na takiej nieruchomości w Egipcie można zarobić 10-15 proc. w skali roku.

Jednak wyobraźnia naszych rodaków wykracza znacznie dalej. Grupa Polaków planuje otworzenie hotelu w egzotycznym Zanzibarze. Na ukończeniu jest już proces administracyjny, który trwał około roku. Przygotowywana jest budowa.

Model biznesowy opiera się na zakupie taniego gruntu, którego cena szybko idzie w górę. Gdy wartość ziemi wynosi kilka dolarów za mkw., to łatwo o 100 procentowy wzrost. Każda inwestycja powoduje zwyżkę cen w okolicy - opisuje Paweł Grząbka, prezes zarządu CEE Property Group, obserwujący rozwój inwestycji.

Zdaniem ekspertów takie miejsca, jak Zanzibar, mają szanse powtórzyć sukces niesłychanie dzisiaj popularnych Malediwów czy Mauritiusa.

Za blisko? Można jeszcze dalej. Niektórzy kupują ziemię w środkowoamerykańskiej Kostaryce. Owszem są oferty z widokiem na Ocean Spokojny, ale z typowymi działkami pod willę niewiele mają wspólnego. Większy zysk przyniesie plantacja drzewa tekowego. Grunty w Kostaryce sprzedaje polski oddział firmy Tropical Properties. Przedstawiciele firmy twierdzą, że sprzedaż drewna, a także we właściwym czasie samej ziemi, zapewnia zysk rzędu 25 proc. rocznie. Cena 1000 mkw. to ok. 6500 euro, do tego należy doliczyć koszty administracyjne związane z nabyciem i obsługą działki - ok. 1000 euro. Po wycięciu drzew na ich miejscu mogą powstać domy i hotele. Transakcje w Kostaryce są bezpieczne. Podobnie jak w Polsce każda działka ma własną księgę wieczystą. Co ważne, są one dostępne przez Internet, więc nie trzeba lecieć do Ameryki Południowej, aby je sprawdzić.

Jeśli leśnictwo na odległość nie wydaje się nam atrakcyjną wizją, możemy zainwestować za oceanem kupując dom. Kostarykański rynek nieruchomości porównywany jest z hiszpańskim sprzed 20 lat, gdy ceny były kilkukrotnie niższe niż obecnie. W tym kontekście nawet 50-procentowe spadki cen na Półwyspie Iberyjskim, spowodowane kryzysem gospodarczym, nie wydają się wielkie.

Jeśli ciągnie nas za ocean, możliwości jest więcej.
Bardzo ciekawą opcją jest Brazylia, a szczególnie jej północno-wschodnia część w Natal w stanie Rio Grande do Norte - zaznacza Paweł Kalkowski.

Natal to jeden z najpopularniejszych brazylijskich kurortów położony w bezpiecznym regionie kraju. Miejscowość, objęta Narodowym Programem Promocji Turystyki, stanie się w ciągu najbliższych 5 lat czołowym kierunkiem turystycznym i inwestycyjnym w Brazylii.

Równie ciekawą i oryginalną lokalizacją jest Wietnam. W kompleksie hotelowym Bai Tram Hideaway Resort za 350 tys. dolarów można kupić luksusowy apartament, który gdy nie będziemy z niego korzystać, można wynająć hotelowym gościom.

Według ekspertów nieopłacalne jest teraz kupowanie nieruchomości w Zjednoczonych Emiratach Arabskich (Dubaju czy Abu Dhabi). Z powodu kryzysu wiele budów stanęło, a ceny są zdecydowanie zawyżone.

Według prezesa CEE Property Group nie ma sensu kupować domu gdzie popadnie. Trzeba zastanowić się ile kosztować będzie administracja nieruchomością, przelot do niej, itp.

No to kupujemy

Kupno nieruchomości za granicą może wydawać się skomplikowane. Formalności różnią się w zależności od kraju. Aby sfinalizować transakcję, musimy podpisać akt notarialny.

Jeśli nie można tego zrobić przez pełnomocnika, niezbędna będzie podróż do wybranego kraju. Niektórzy deweloperzy fundują ją przyszłemu właścicielowi nieruchomości.

Do zakupu nieruchomości w Egipcie wystarczy aktualny paszport. Nawet nie trzeba jechać na miejsce, aby dokonać zakupu nieruchomości. Wszystko można załatwić korespondencyjnie. W Brazylii – oprócz ważnego paszportu – potrzebny jest brazylijski numer podatkowy CPF (Cedastro de Pessoa Fisia), który można uzyskać za pośrednictwem ambasady brazylijskiej – mówi Paweł Kalkowski.
Uzyskanie takiego dokumentu trwa zazwyczaj 2-3 dni, a cała procedura zajmuje ok. miesiąca.

Aby transakcja była pewna i bezpieczna należy się upewnić, czy zweryfikowane zostały dokumenty dewelopera związane z daną inwestycją - pozwolenia na budowę, wymagane licencje, itp..

Ponadto przed podpisaniem umowy warto ją uważnie przeczytać.
Brzmi to jak banał, lecz większość kupujących nie czyta dokładnie umów. Warto również zasięgnąć informacji o danym regionie i ochronie na terenie kompleksu - mówi Paweł Kalkowski.

Największą wartość mają nieruchomości najbliżej plaży. Najchętniej kupowane apartamenty zlokalizowane są na najwyższych piętrach z widokiem na morze oraz te na parterze, bo często mają dostęp do ogródka. Warto zwrócić uwagę na odległość od lotniska. Jest to ważny czynnik wpływający na atrakcyjność i cenę. Jeśli w pobliżu nieruchomości nie ma międzynarodowego lotniska, możemy mieć problemy z wynajmem.

Opłaty przy kupnie i eksploatacji nieruchomości nie powinny nikogo przyprawić o ból głowy. W Egipcie, gdzie podatki są niskie, należy uregulować jedynie opłaty notarialne i za rejestrację nieruchomości. Ich wysokość uzależniona jest od regionu. Do tego dochodzi podatek od nieruchomości. W egipskiej Hurghadzie nieruchomości nabywa się z pełnym prawem własności i z udziałem w gruncie, w Sharm El Sheikh – na prawach dzierżawy na 99 lat, która jest później automatycznie przedłużana. W Brazylii podatek przy zakupie nieruchomości wynosi od 2 proc. do 6 proc. w zależności od wartości nieruchomości.

Kasa na stół

Najwygodniej kupić zagraniczną nieruchomość za gotówkę. Schody zaczynają się się, gdy nabywca chce posiłkować się kredytem.

Polskie banki rzadko udzielają kredyty pod nieruchomości za granicą. Można próbować wziąć pożyczkę w kraju docelowym. Jest to jednak skomplikowane i wymaga wielu formalności, m.in. przetłumaczenia wszystkich dokumentów przez tłumacza przysięgłego - opisuje Paweł Grząbka.

Innym rozwiązaniem jest wzięcie pożyczki hipotecznej pod zastaw nieruchomości w Polsce (o pożyczkach hipotecznych przeczytaj w naszym artykule »).

Inną formą finansowania jest udzielany przez inwestora kredyt deweloperski. Jednak niewielu deweloperów decyduje się na takie rozwiązanie - podkreśla Paweł Kalkowski.

A gdzie zysk

Egzotyczna nieruchomość może służyć nie tylko jego właścicielom. W kompleksach zawsze jest firma zajmująca się administracją i bieżącym utrzymaniem. Pośrednik szuka klientów pod wynajem, dba o wygląd apartamentu, o pościel, itp.

Koszty utrzymania i zarządzania zależą od wielkości apartamentu, kompleksu, regionu i kraju. Ceny wahają się od kilku do kilkudziesięciu euro miesięcznie. Kupujący, który korzysta z usług zarządzania wynajmem często jest zwolniony z ponoszenia opłat za utrzymanie apartamentu. Ponosi wtedy tylko koszty mediów za okres, w którym korzysta z apartamentu - opisuje Paweł Kalkowski.

Koszt pełnej obsługi nieruchomości w Egipcie waha się od 2500 do 4000 zł. Jednak właściciel nie musi wyjmować tych pieniędzy z własnej kieszeni. Większość firm zarządzających bierze procent od wpłat dokonywanych przez gości.

Oczywiście właściciel ma zagwarantowany dostęp do nieruchomości.
Warto sprawdzić takie firmy, by nie okazało się że oszukują właścicieli, mówiąc, że nieruchomość stoi pusta. Duże firmy nie mogą sobie na to pozwolić. Niektóre udostępniają wgląd do systemu rezerwacyjnego, w którym widać kiedy, kto i za jaką stawkę, wynajmował apartament - wyjaśnia Paweł Grząbka.

Innym rozwiązaniem jest „Gwarancja wynajmu”. Wynajmujący, niezależnie od obłożenia, ma zapewniony stały zysk rzędu 5 proc. Jednak dla właściciela nieruchomości nie jest to korzystna oferta. Zyski z tradycyjnego wynajmu, już po odliczeniu kosztów administracji i zarządzania, powinny wynieść przynajmniej 10 proc.

Zastój na rynku

Polacy dość ostrożnie podchodzą do inwestowania w nieruchomości za granicą. W ciągu ostatnich kilku lat sporo kupowaliśmy w Bułgarii, trochę w Egipcie i USA - opisuje Paweł Grząbka.

W Egipcie własną nieruchomość kupiło jednak nie więcej niż kilka setek rodaków. Jeszcze do niedawna kierunkiem, o który pytali klienci biur pośredniczących w zakupie, były Stany Zjednoczone, a w szczególności Floryda. Spadek cen nieruchomości o 30-40 proc. spowodował że dom z widokiem na ocean można było kupić nawet za 150 tys. dolarów. Jednak umocnienie się dolara względem złotówki sprawiło, że taka inwestycja nie jest już opłacalna.

Z kolei każdy spadek kursu dolara będzie oznaczał, że w dół idzie też wartość nieruchomości. To powoduje, że zainteresowanie zagranicznymi nieruchomościami jest ograniczone. Są to raczej zakupy na własne potrzeby, a nie pod wynajem czy pod późniejszą sprzedaż - mówi Paweł Grząbka.

Jan Kaliński
Wirtualna Polska

Na Białorusi budownictwo kwitnie

W ciągu pierwszych pięciu miesięcy tego roku wartość robót budowlanych na Białorusi była o ponad jedną czwartą wyższa niż przed rokiem. To dobra wiadomość dla polskich firm wykonawczych i producentów materiałów budowlanych odczuwających skutki kryzysu w naszym kraju

Wielu naszych przedsiębiorców inwestowało do tej pory głównie na Ukrainie, ale kraj ten pogrążył się ostatnio w głębokim kryzysie. Jak poinformowała firma badawcza PMR, tamtejszy rynek budowlany skurczył się dramatycznie, bo aż o przeszło 55 proc. Kryzys finansowy uderzył też w Rosję, gdzie produkcja budowlana zmniejszyła się o jedną piątą, oraz w Kazachstan - spadek o 8 proc. Tymczasem na Białorusi mamy do czynienia z boomem budowlanym. Czym wytłumaczyć ten fenomen?

Z najnowszego raportu PMR ("Construction sector in Belarus 2009 - Development forecasts for 2009-2011") wynika, że w krajach dotkniętych zapaścią budowlaną rozwój branży był do tej pory wspierany w znacznym stopniu przez kapitał zagraniczny, głównie w postaci kredytów. W chwili, gdy te źródła finansowania wyschły z powodu globalnego kryzysu finansowego, wiele projektów budowlanych zostało wstrzymanych lub przesuniętych w czasie.

Na Białorusi zaś większość inwestycji finansowanych jest z budżetu centralnego, więc ich realizacja jest kontynuowana. - Z kolei rynek nieruchomości u naszego wschodniego sąsiada nie jest tak rozwinięty jak w innych krajach WNP, przez co nie wystąpiły na nim zjawiska obserwowane w Rosji czy na Ukrainie, takie jak bańka cenowa, chaotyczna zabudowa miast, przeinwestowanie i przegrzanie rynku - zauważa Robert Obetkon, analityk rynku budowlanego w PMR i autor raportu.

Według Obetkona, Białoruś staje się celem ekspansji wielu firm zagranicznych (m.in. z USA, Niemiec, Wielkiej Brytanii, Rosji, Turcji, Finlandii, Szwecji, Szwajcari i Czech), które chcą tam eksportować materiały i maszyny budowlane, przejmować lokalne spółki budowlane, a nawet zakładać nowe firmy deweloperskie i budowlane. Wśród tych firm są i polskie, m.in. Pol-Aqua, Mostostal Export i Polnord.

Prezes Fundacji Wszechnicy Budowlanej Zbigniew Bachman, który jest znawcą rynków wschodnich jest przekonany, że boom budowlany na Białorusi wykorzystają także nasi producenci materiałów budowlanych i wykończeniowych, którym w Polsce zaczął doskwierać kryzys. - Trzeba wykorzystać to, że nasze wyroby mają tam bardzo dobrą opinię. Np. były ambasador Białorusi w Polsce, a obecnie białoruski minister kultury Paweł Łatuszka sprowadza z Polski materiały wykończeniowe do swojego domu pod Mińskiem - opowiada Bachman. - Nie bez znaczenia jest fakt, że Białorusini kupujący u nas materiały budowlane odzyskują VAT na granicy.

Według Bachmana, naszym hitem eksportowym jest stolarka budowlana (swój zakład ma tam np. firma Terrazyt z Łomży), płytki ceramiczne oraz wyroby instalacyjne. - Białorusini dostrzegli potrzebę oszczędzania energii, więc chętnie inwestują w energooszczędne materiały i urządzenia, np. piece i kotły c.o. - mówi Bachman.

Robert Obetkon z PMR przyznaje, że nie jest łatwo prowadzić biznes na Białorusi. Jest to więc miejsce dla przedsiębiorców nie obawiających się podwyższonego ryzyka. - Z drugiej strony, jak wynika z najnowszego raportu Doing Business 2009 sporządzonego przez Bank Światowy, Białoruś stała się bardziej przyjaznym miejscem do prowadzenia biznesu niż Rosja czy Ukraina - mówi Obetkon. - W dodatku białoruskie władze aktywnie wspierają rozwój sektora budowlanego w celu podtrzymania wzrostu całej gospodarki i poziomu zatrudnienia, a także z zamiarem poprawy standardu życia mieszkańców. W tym właśnie celu szczególną troską objęte jest budownictwo mieszkaniowe.

Bachman zwraca też uwagę na liberalizację gospodarki białoruskiej. - Kilka miesięcy temu dokonano uproszczenia przepisów związanych z prowadzeniem inwestycji budowlanych oraz przeprowadzaniem przetargów, a od początku roku obowiązuje nowy Kodeks Ziemski - potwierdza analityk PMR.

Według niego, w 2009 r. Białoruś zamierza wprowadzić 52 reformy nakierowane na liberalizację gospodarki. Planowane jest ulepszenie prawa podatkowego, antymonopolowego i regulacji celnych, a także procedur związanych z obrotem nieruchomościami oraz wielu procedur technicznych i administracyjnych. Rząd zamierza również uprościć procedury związane z certyfikacją oraz te związane z projektowaniem, budową i oddawaniem do użytku budynków.

 

gazeta.pl

Na Białorusi budownictwo kwitnie

W ciągu pierwszych pięciu miesięcy tego roku wartość robót budowlanych na Białorusi była o ponad jedną czwartą wyższa niż przed rokiem. To dobra wiadomość dla polskich firm wykonawczych i producentów materiałów budowlanych odczuwających skutki kryzysu w naszym kraju

Wielu naszych przedsiębiorców inwestowało do tej pory głównie na Ukrainie, ale kraj ten pogrążył się ostatnio w głębokim kryzysie. Jak poinformowała firma badawcza PMR, tamtejszy rynek budowlany skurczył się dramatycznie, bo aż o przeszło 55 proc. Kryzys finansowy uderzył też w Rosję, gdzie produkcja budowlana zmniejszyła się o jedną piątą, oraz w Kazachstan - spadek o 8 proc. Tymczasem na Białorusi mamy do czynienia z boomem budowlanym. Czym wytłumaczyć ten fenomen?

Z najnowszego raportu PMR ("Construction sector in Belarus 2009 - Development forecasts for 2009-2011") wynika, że w krajach dotkniętych zapaścią budowlaną rozwój branży był do tej pory wspierany w znacznym stopniu przez kapitał zagraniczny, głównie w postaci kredytów. W chwili, gdy te źródła finansowania wyschły z powodu globalnego kryzysu finansowego, wiele projektów budowlanych zostało wstrzymanych lub przesuniętych w czasie.

Na Białorusi zaś większość inwestycji finansowanych jest z budżetu centralnego, więc ich realizacja jest kontynuowana. - Z kolei rynek nieruchomości u naszego wschodniego sąsiada nie jest tak rozwinięty jak w innych krajach WNP, przez co nie wystąpiły na nim zjawiska obserwowane w Rosji czy na Ukrainie, takie jak bańka cenowa, chaotyczna zabudowa miast, przeinwestowanie i przegrzanie rynku - zauważa Robert Obetkon, analityk rynku budowlanego w PMR i autor raportu.

Według Obetkona, Białoruś staje się celem ekspansji wielu firm zagranicznych (m.in. z USA, Niemiec, Wielkiej Brytanii, Rosji, Turcji, Finlandii, Szwecji, Szwajcari i Czech), które chcą tam eksportować materiały i maszyny budowlane, przejmować lokalne spółki budowlane, a nawet zakładać nowe firmy deweloperskie i budowlane. Wśród tych firm są i polskie, m.in. Pol-Aqua, Mostostal Export i Polnord.

Prezes Fundacji Wszechnicy Budowlanej Zbigniew Bachman, który jest znawcą rynków wschodnich jest przekonany, że boom budowlany na Białorusi wykorzystają także nasi producenci materiałów budowlanych i wykończeniowych, którym w Polsce zaczął doskwierać kryzys. - Trzeba wykorzystać to, że nasze wyroby mają tam bardzo dobrą opinię. Np. były ambasador Białorusi w Polsce, a obecnie białoruski minister kultury Paweł Łatuszka sprowadza z Polski materiały wykończeniowe do swojego domu pod Mińskiem - opowiada Bachman. - Nie bez znaczenia jest fakt, że Białorusini kupujący u nas materiały budowlane odzyskują VAT na granicy.

Według Bachmana, naszym hitem eksportowym jest stolarka budowlana (swój zakład ma tam np. firma Terrazyt z Łomży), płytki ceramiczne oraz wyroby instalacyjne. - Białorusini dostrzegli potrzebę oszczędzania energii, więc chętnie inwestują w energooszczędne materiały i urządzenia, np. piece i kotły c.o. - mówi Bachman.

Robert Obetkon z PMR przyznaje, że nie jest łatwo prowadzić biznes na Białorusi. Jest to więc miejsce dla przedsiębiorców nie obawiających się podwyższonego ryzyka. - Z drugiej strony, jak wynika z najnowszego raportu Doing Business 2009 sporządzonego przez Bank Światowy, Białoruś stała się bardziej przyjaznym miejscem do prowadzenia biznesu niż Rosja czy Ukraina - mówi Obetkon. - W dodatku białoruskie władze aktywnie wspierają rozwój sektora budowlanego w celu podtrzymania wzrostu całej gospodarki i poziomu zatrudnienia, a także z zamiarem poprawy standardu życia mieszkańców. W tym właśnie celu szczególną troską objęte jest budownictwo mieszkaniowe.

Bachman zwraca też uwagę na liberalizację gospodarki białoruskiej. - Kilka miesięcy temu dokonano uproszczenia przepisów związanych z prowadzeniem inwestycji budowlanych oraz przeprowadzaniem przetargów, a od początku roku obowiązuje nowy Kodeks Ziemski - potwierdza analityk PMR.

Według niego, w 2009 r. Białoruś zamierza wprowadzić 52 reformy nakierowane na liberalizację gospodarki. Planowane jest ulepszenie prawa podatkowego, antymonopolowego i regulacji celnych, a także procedur związanych z obrotem nieruchomościami oraz wielu procedur technicznych i administracyjnych. Rząd zamierza również uprościć procedury związane z certyfikacją oraz te związane z projektowaniem, budową i oddawaniem do użytku budynków.

 

gazeta.pl

Sąd ogłosił upadłość Galerii Centrum z możliwością układu

Sąd Rejonowy w Krakowie ogłosił upadłość, z możliwością zawarcia układu, spółki Galeria Centrum, jednostki zależnej od Vistula Group, podała firma w czwartek.

"Na mocy postanowienia z dnia 1 lipca 2009 r. Sąd Rejonowy dla Krakowa - Śródmieścia w Krakowie, Wydział VIII Gospodarczy dla spraw upadłościowych i naprawczych wydał postanowienie o ogłoszeniu upadłości z możliwością zawarcia układu jednostki zależnej od emitenta - Galeria Centrum Sp. z o.o. z siedzibą w Krakowie" - czytamy w komunikacie.

Główne elementy propozycji układowych zakładają wykonanie 100% zobowiązań bez odraczania terminów ich wykonania, wierzycielom, którym przysługują należności ze stosunków pracy oraz wierzycielom, których roszczenia nie przekraczają kwoty 10 tys. zł. Pozostali powinni otrzymać od 30% do 40% należności.

Galeria Centrum złożyła do sądu wniosek o ogłoszenie upadłości z możliwością zawarcia układu w końcu marca.

Vistula Group miała po audycie 159,46 mln zł skonsolidowanej straty netto przypisanej akcjonariuszom jednostki dominującej w 2008 roku wobec 58,54 mln zł zysku rok wcześniej. Skonsolidowane przychody wyniosły 504,87 mln zł wobec 411,64 mln zł rok wcześniej.

W ujęciu jednostkowym, w 2008 roku spółka miała 151,68 mln zł straty netto wobec 26,82 mln zł zysku rok wcześniej.

W I kw. 2009 r. Vistula Group miała 23,86 mln zł skonsolidowanej straty netto przypisanej akcjonariuszom jednostki dominującej wobec 5,86 mln zł zysku rok wcześniej. Skonsolidowane przychody wyniosły 122,11 mln zł wobec 92,97 mln zł rok wcześniej.

onet.pl

Sąd ogłosił upadłość Galerii Centrum z możliwością układu

Sąd Rejonowy w Krakowie ogłosił upadłość, z możliwością zawarcia układu, spółki Galeria Centrum, jednostki zależnej od Vistula Group, podała firma w czwartek.

"Na mocy postanowienia z dnia 1 lipca 2009 r. Sąd Rejonowy dla Krakowa - Śródmieścia w Krakowie, Wydział VIII Gospodarczy dla spraw upadłościowych i naprawczych wydał postanowienie o ogłoszeniu upadłości z możliwością zawarcia układu jednostki zależnej od emitenta - Galeria Centrum Sp. z o.o. z siedzibą w Krakowie" - czytamy w komunikacie.

Główne elementy propozycji układowych zakładają wykonanie 100% zobowiązań bez odraczania terminów ich wykonania, wierzycielom, którym przysługują należności ze stosunków pracy oraz wierzycielom, których roszczenia nie przekraczają kwoty 10 tys. zł. Pozostali powinni otrzymać od 30% do 40% należności.

Galeria Centrum złożyła do sądu wniosek o ogłoszenie upadłości z możliwością zawarcia układu w końcu marca.

Vistula Group miała po audycie 159,46 mln zł skonsolidowanej straty netto przypisanej akcjonariuszom jednostki dominującej w 2008 roku wobec 58,54 mln zł zysku rok wcześniej. Skonsolidowane przychody wyniosły 504,87 mln zł wobec 411,64 mln zł rok wcześniej.

W ujęciu jednostkowym, w 2008 roku spółka miała 151,68 mln zł straty netto wobec 26,82 mln zł zysku rok wcześniej.

W I kw. 2009 r. Vistula Group miała 23,86 mln zł skonsolidowanej straty netto przypisanej akcjonariuszom jednostki dominującej wobec 5,86 mln zł zysku rok wcześniej. Skonsolidowane przychody wyniosły 122,11 mln zł wobec 92,97 mln zł rok wcześniej.

onet.pl

ERBUD zbuduje centrum handlowo-usługowe „Pasaż Grodzki” w Jeleniej Górze

29 czerwca 2009 roku ERBUD podpisał kontrakt na budowę centrum handlowo-usługowego „Pasaż Grodzki” w Jeleniej Górze. Kubatura obiektu wynosi 46.577,65 m3, natomiast powierzchnia netto 10.500,41 m2. Wartość kontraktu do realizacji w terminach 1.07.2009-15.10.2010 wynosi 32 mln netto. Wartość robót przewidziana na br. to ok. 10 mln zł.

Zamawiający może wstrzymać  realizację  inwestycji w przypadku nieuzyskania kredytu  finansującego w terminie do 31.12.2009.
 
To  już  trzeci  kontrakt  podpisany  z  inwestorem  z Grupy  Kapitałowej Rank  Progress  SA  na  budowę centrum  handlowego.  Do  tej  pory  ERBUD  zbudował  dla  GK  Rank  Progress  „Galerię  Twierdza”  w Kłodzku oraz „Galeri  Piastów” w Legnicy.

ERBUD

as

inwestycje.pl

ERBUD zbuduje centrum handlowo-usługowe „Pasaż Grodzki” w Jeleniej Górze

29 czerwca 2009 roku ERBUD podpisał kontrakt na budowę centrum handlowo-usługowego „Pasaż Grodzki” w Jeleniej Górze. Kubatura obiektu wynosi 46.577,65 m3, natomiast powierzchnia netto 10.500,41 m2. Wartość kontraktu do realizacji w terminach 1.07.2009-15.10.2010 wynosi 32 mln netto. Wartość robót przewidziana na br. to ok. 10 mln zł.

Zamawiający może wstrzymać  realizację  inwestycji w przypadku nieuzyskania kredytu  finansującego w terminie do 31.12.2009.
 
To  już  trzeci  kontrakt  podpisany  z  inwestorem  z Grupy  Kapitałowej Rank  Progress  SA  na  budowę centrum  handlowego.  Do  tej  pory  ERBUD  zbudował  dla  GK  Rank  Progress  „Galerię  Twierdza”  w Kłodzku oraz „Galeri  Piastów” w Legnicy.

ERBUD

as

inwestycje.pl

Wartość zagranicznych inwestycji w Polsce może wynieść 7 mld euro

Wiceprezes Polskiej Agencji Informacji i Inwestycji Zagranicznych Sławomir Majman powtórzył, że wartość zagranicznych inwestycji w naszym kraju może wynieść około 7 miliardów euro. Nie wykluczył jednak korekty w połowie roku.

Majman dodał, że PAIiIZ pracuje nad 70-80 projektami, które są na różnym etapie zaangażowania. W czołówce znajdują się przedsięwzięcia związane z centrami usług finansowych, a także związane z przemysłem motoryzacyjnym. W styczniu napływ tego typu inwestycji był o ponad 30 procent większy niż rok wcześniej, kiedy sytuacja gospodarcza była dużo lepsza.

W opinii Majmana, wyzwaniem jest spowodowanie, by ludzie zajmujący sie gospodarką na świecie potrafili nas odróżnić od innych krajów regionu. Według niego, nasza sytuacja wygląda dużo lepiej. Podkreślił, że jesteśmy wśród 6 krajów na świecie, które w tym roku będą prawdopodobnie miały dodatni przyrost PKB

IAR

as

inwestycje.pl

Wartość zagranicznych inwestycji w Polsce może wynieść 7 mld euro

Wiceprezes Polskiej Agencji Informacji i Inwestycji Zagranicznych Sławomir Majman powtórzył, że wartość zagranicznych inwestycji w naszym kraju może wynieść około 7 miliardów euro. Nie wykluczył jednak korekty w połowie roku.

Majman dodał, że PAIiIZ pracuje nad 70-80 projektami, które są na różnym etapie zaangażowania. W czołówce znajdują się przedsięwzięcia związane z centrami usług finansowych, a także związane z przemysłem motoryzacyjnym. W styczniu napływ tego typu inwestycji był o ponad 30 procent większy niż rok wcześniej, kiedy sytuacja gospodarcza była dużo lepsza.

W opinii Majmana, wyzwaniem jest spowodowanie, by ludzie zajmujący sie gospodarką na świecie potrafili nas odróżnić od innych krajów regionu. Według niego, nasza sytuacja wygląda dużo lepiej. Podkreślił, że jesteśmy wśród 6 krajów na świecie, które w tym roku będą prawdopodobnie miały dodatni przyrost PKB

IAR

as

inwestycje.pl

Pierwsze Porozumienie Partnerskie w ramach Systemu wspierającego bezpośrednie inwestycje zagraniczne w regionach

29 czerwca w Urzędzie Marszałkowskim Województwa Łódzkiego zostało podpisane Porozumienie Partnerskie pomiędzy Polską Agencją Informacji i Inwestycji Zagranicznych, Zarządem Województwa Łódzkiego oraz Łódzką Specjalną Strefą Ekonomiczną.

Jest to pierwsze Porozumienie zawarte w ramach tworzenia kompleksowego Systemu we wszystkich województwach, którego celem jest rozwój gospodarczy i podnoszenie konkurencyjności regionów poprzez ich promocję gospodarczą oraz wspieranie napływu bezpośrednich inwestycji zagranicznych.

Bardzo ważnym elementem Systemu będzie bliska współpraca pomiędzy regionalnymi COI, nadzorowanymi przez Zarządy Województw,  a  Specjalnymi Strefami Ekonomicznymi stanowiącymi ważny instrument przyciągania zagranicznych inwestycji do Polski.

Zakres współpracy będzie obejmował:
1) promocję możliwości inwestycyjnych województwa wśród potencjalnych inwestorów,
2) przygotowania do pozyskiwania i obsługi inwestorów zagranicznych, poprzez doskonalenie umiejętności w zakresie przygotowywania ofert inwestycyjnych, gromadzenie i udzielanie informacji gospodarczych, tworzenie i zarządzanie bazami danych dotyczących gospodarki regionu,
3) wspólną obsługę inwestorów zagranicznych w ramach kompetencji Stron Porozumienia.

PAIiIZ

as

inwestycje.pl

Pierwsze Porozumienie Partnerskie w ramach Systemu wspierającego bezpośrednie inwestycje zagraniczne w regionach

29 czerwca w Urzędzie Marszałkowskim Województwa Łódzkiego zostało podpisane Porozumienie Partnerskie pomiędzy Polską Agencją Informacji i Inwestycji Zagranicznych, Zarządem Województwa Łódzkiego oraz Łódzką Specjalną Strefą Ekonomiczną.

Jest to pierwsze Porozumienie zawarte w ramach tworzenia kompleksowego Systemu we wszystkich województwach, którego celem jest rozwój gospodarczy i podnoszenie konkurencyjności regionów poprzez ich promocję gospodarczą oraz wspieranie napływu bezpośrednich inwestycji zagranicznych.

Bardzo ważnym elementem Systemu będzie bliska współpraca pomiędzy regionalnymi COI, nadzorowanymi przez Zarządy Województw,  a  Specjalnymi Strefami Ekonomicznymi stanowiącymi ważny instrument przyciągania zagranicznych inwestycji do Polski.

Zakres współpracy będzie obejmował:
1) promocję możliwości inwestycyjnych województwa wśród potencjalnych inwestorów,
2) przygotowania do pozyskiwania i obsługi inwestorów zagranicznych, poprzez doskonalenie umiejętności w zakresie przygotowywania ofert inwestycyjnych, gromadzenie i udzielanie informacji gospodarczych, tworzenie i zarządzanie bazami danych dotyczących gospodarki regionu,
3) wspólną obsługę inwestorów zagranicznych w ramach kompetencji Stron Porozumienia.

PAIiIZ

as

inwestycje.pl

Prywatyzacja Huty Stalowa Wola a zwiększenie produkcji

Planowana prywatyzacja Huty Stalowa Wola nie musi oznaczać zwolnień - uważa prezes firmy Krzysztof Trofiniak. Gość Polskiego Radia Rzeszów przekonuje, że prywatyzacja ma przynieść zwiększenie produkcji, a co za tym idzie - wzrost zatrudnienia.

Na razie jednak trwają poszukiwania inwestora strategicznego, który zadba o zbyt wyrobów firmy - głównie za granicą, ponieważ tam najczęściej trafiają maszyny budowlane produkowane przez hutę. Krzysztof Trofiniak przyznaje, że liczba zamówień spadła. Jego zdaniem, to efekt kryzysu, zwłaszcza na rynkach wschodnich, gdzie sprzedawano połowę tak zwanej cywilnej produkcji huty. Jeśli chodzi o produkcję wojskową, to - jak mówi gość Polskiego Radia Rzeszów - sytuacja nie jest zła. W tym roku wartość zamówień dla wojska wyniesie ponad 100 milionów złotych, więc dwukrotnie więcej niż rok temu. Gorzej z pozostałymi zamówieniami, dlatego w hucie ruszają zwolnienia grupowe. Zarząd firmy chce też wysłać na tak zwany urlop techniczny 300 osób. Wytypowani do 12-miesięcznego postoju pracownicy otrzymywaliby odprawę, wypłatę Karty Hutnika oraz zasiłek dla bezrobotnych. Po roku wróciliby do pracy. Prezes huty dodał, że ludzie dzięki temu mieliby za co żyć, a firma zyskałaby oszczędności. Huta Stalowa Wola zatrudnia około 2,5 tysiąca osób.

IAR

js

inwestycje.pl

Prywatyzacja Huty Stalowa Wola a zwiększenie produkcji

Planowana prywatyzacja Huty Stalowa Wola nie musi oznaczać zwolnień - uważa prezes firmy Krzysztof Trofiniak. Gość Polskiego Radia Rzeszów przekonuje, że prywatyzacja ma przynieść zwiększenie produkcji, a co za tym idzie - wzrost zatrudnienia.

Na razie jednak trwają poszukiwania inwestora strategicznego, który zadba o zbyt wyrobów firmy - głównie za granicą, ponieważ tam najczęściej trafiają maszyny budowlane produkowane przez hutę. Krzysztof Trofiniak przyznaje, że liczba zamówień spadła. Jego zdaniem, to efekt kryzysu, zwłaszcza na rynkach wschodnich, gdzie sprzedawano połowę tak zwanej cywilnej produkcji huty. Jeśli chodzi o produkcję wojskową, to - jak mówi gość Polskiego Radia Rzeszów - sytuacja nie jest zła. W tym roku wartość zamówień dla wojska wyniesie ponad 100 milionów złotych, więc dwukrotnie więcej niż rok temu. Gorzej z pozostałymi zamówieniami, dlatego w hucie ruszają zwolnienia grupowe. Zarząd firmy chce też wysłać na tak zwany urlop techniczny 300 osób. Wytypowani do 12-miesięcznego postoju pracownicy otrzymywaliby odprawę, wypłatę Karty Hutnika oraz zasiłek dla bezrobotnych. Po roku wróciliby do pracy. Prezes huty dodał, że ludzie dzięki temu mieliby za co żyć, a firma zyskałaby oszczędności. Huta Stalowa Wola zatrudnia około 2,5 tysiąca osób.

IAR

js

inwestycje.pl

Preferencyjne kredyty dla ofiar powodzi

Bank Gospodarstwa Krajowego oraz 6 banków, które podpisały z nim umowę współpracy, udzielają preferencyjnych kredytów z gminom i klientom indywidualnym na usuwanie skutków klęsk żywiołowych.

 pomocy mogą skorzystać:

- właściciele i zarządcy lokali mieszkalnych, budynków mieszkalnych oraz obiektów infrastruktury technicznej towarzyszącej budownictwu mieszkaniowemu na likwidację szkód powstałych w wyniku powodzi, huraganu i osuwiska ziemnego,

- gminy - na budowę lub zakup mieszkań komunalnych dla osób, które w wyniku powodzi utraciły lokal mieszkalny lub budynek mieszkalny i nie mają możliwości ich odbudowy z własnych środków. 

O kredyt można się ubiegać w  bankach: PKO BP, Bank Polskiej Spółdzielczości, Gospodarczy Bank Wielkopolski, DnB Nord Polska, Millennium, Mazowiecki Bank Regionalny, a także przez oddziałach BGK. W celu uzyskania kredytu należy w wybranym banku złożyć wniosek wraz z potwierdzeniem zaistniałej szkody przez właściwy organ gminy.

Kredyt jest udzielany na 10 lat, z możliwością karencji w spłacie kapitału do 24 miesięcy. Oprocentowanie wynosi 2% w stosunku rocznym. Różnicę pomiędzy odsetkami płaconymi przez kredytobiorcę, a odsetkami naliczonymi według oprocentowania ustalonego przez bank kredytujący pokrywa BGK ze środków budżetowych przekazywanych przez Ministerstwo Infrastruktury.

Kredyt może zostać udzielony do wysokości 20-krotności najniższego wynagrodzenia brutto (obecnie jest to kwota 25.520 zł) na podstawie uproszczonego kosztorysu sporządzonego przez poszkodowanego. Jeżeli wartość koniecznych robót przekracza tę kwotę, kosztorys musi być sporządzony przez uprawnionego do tego specjalistę. Wtedy bank może udzielić kredytu pokrywającego 100% wartości kosztorysowej.

Bank Gospodarstwa Krajowego

jn

Źródło: inwestycje.pl

Preferencyjne kredyty dla ofiar powodzi

Bank Gospodarstwa Krajowego oraz 6 banków, które podpisały z nim umowę współpracy, udzielają preferencyjnych kredytów z gminom i klientom indywidualnym na usuwanie skutków klęsk żywiołowych.

 pomocy mogą skorzystać:

- właściciele i zarządcy lokali mieszkalnych, budynków mieszkalnych oraz obiektów infrastruktury technicznej towarzyszącej budownictwu mieszkaniowemu na likwidację szkód powstałych w wyniku powodzi, huraganu i osuwiska ziemnego,

- gminy - na budowę lub zakup mieszkań komunalnych dla osób, które w wyniku powodzi utraciły lokal mieszkalny lub budynek mieszkalny i nie mają możliwości ich odbudowy z własnych środków. 

O kredyt można się ubiegać w  bankach: PKO BP, Bank Polskiej Spółdzielczości, Gospodarczy Bank Wielkopolski, DnB Nord Polska, Millennium, Mazowiecki Bank Regionalny, a także przez oddziałach BGK. W celu uzyskania kredytu należy w wybranym banku złożyć wniosek wraz z potwierdzeniem zaistniałej szkody przez właściwy organ gminy.

Kredyt jest udzielany na 10 lat, z możliwością karencji w spłacie kapitału do 24 miesięcy. Oprocentowanie wynosi 2% w stosunku rocznym. Różnicę pomiędzy odsetkami płaconymi przez kredytobiorcę, a odsetkami naliczonymi według oprocentowania ustalonego przez bank kredytujący pokrywa BGK ze środków budżetowych przekazywanych przez Ministerstwo Infrastruktury.

Kredyt może zostać udzielony do wysokości 20-krotności najniższego wynagrodzenia brutto (obecnie jest to kwota 25.520 zł) na podstawie uproszczonego kosztorysu sporządzonego przez poszkodowanego. Jeżeli wartość koniecznych robót przekracza tę kwotę, kosztorys musi być sporządzony przez uprawnionego do tego specjalistę. Wtedy bank może udzielić kredytu pokrywającego 100% wartości kosztorysowej.

Bank Gospodarstwa Krajowego

jn

Źródło: inwestycje.pl

Banki spółdzielcze będą mogły emitować papiery wartościowe

Sejm jednogłośnie uchwalił w środę nowelizację ustawy o funkcjonowaniu banków spółdzielczych. Nowe przepisy umożliwią bankom spółdzielczym emitowanie papierów wartościowych, co pozwoli im na pozyskanie kapitału.

Za przyjęciem noweli głosowało 420 posłów. Nikt nie był przeciwko i nikt się nie wstrzymał.

Nowe regulacje zmieniają sposób zawierania umów kredytowych. Do tej pory umowę z klientem podpisywało dwóch członków zarządu banku. Jeśli przepis wejdzie w życie będzie tak jak w innych bankach - do jej podpisania wystarczy podpis jednego członka zarządu lub pełnomocnika.

O zamierzonej emisji papierów wartościowych bank ma obowiązek powiadomienia prezesa Narodowego Banku Polskiego na 30 dni przed terminem emisji wskazując warunki i wartość emisji.

Ustawa ma wejść w życie 14 dni po jej ogłoszeniu. Teraz zostanie ona skierowana do dalszych prac w Senacie.

 

 

Źródło: onet.pl

Banki spółdzielcze będą mogły emitować papiery wartościowe

Sejm jednogłośnie uchwalił w środę nowelizację ustawy o funkcjonowaniu banków spółdzielczych. Nowe przepisy umożliwią bankom spółdzielczym emitowanie papierów wartościowych, co pozwoli im na pozyskanie kapitału.

Za przyjęciem noweli głosowało 420 posłów. Nikt nie był przeciwko i nikt się nie wstrzymał.

Nowe regulacje zmieniają sposób zawierania umów kredytowych. Do tej pory umowę z klientem podpisywało dwóch członków zarządu banku. Jeśli przepis wejdzie w życie będzie tak jak w innych bankach - do jej podpisania wystarczy podpis jednego członka zarządu lub pełnomocnika.

O zamierzonej emisji papierów wartościowych bank ma obowiązek powiadomienia prezesa Narodowego Banku Polskiego na 30 dni przed terminem emisji wskazując warunki i wartość emisji.

Ustawa ma wejść w życie 14 dni po jej ogłoszeniu. Teraz zostanie ona skierowana do dalszych prac w Senacie.

 

 

Źródło: onet.pl

Chcemy euro? Musimy oszczędzać!

Zdaniem premiera Donalda Tuska Polska w najbliższym czasie będzie musiała podjąć działania oszczędnościowe, a w kolejnych latach także fiskalne, by deficyt finansów publicznych nie wzrastał. Przystąpienie Polski do mechanizmu ERM2 możliwe jest w II połowie 2012 roku, zaś do EMU na przełomie lat 2014/2015 - uważa Halina Wasilewska-Trenkner z RPP.

"Druga połowa 2012 roku to jest ewentualna możliwość wejścia do ERM2. Jeżeli wszystkie inne rzeczy będą w porządku to trzeba liczyć 2 lata w ERM2. Jeżeli tak byśmy liczyli to jesteśmy (w strefie euro - PAP) gdzieś między 2014-2015" - powiedziała wczoraj Wasilewska-Trenkner.

-Wszyscy mamy problem z nadmiernym deficytem. To co nas czeka, to podjęcie działań oszczędnościowych, być może w przyszłych latach także fiskalnych, aby ten deficyt nie rósł poza granicę, która jest dopuszczalna w naszych ustawach - powiedział w środę premier dziennikarzom, odnosząc się do decyzji Komisji Europejskiej.

KE uznała w środę, że do 2012 r. Polska musi zmniejszyć deficyt finansów publicznych do wymaganego w Traktacie z Maastricht poziomu 3 proc. PKB. Unijny komisarz ds. gospodarczych i walutowych Joaquin Almunia przyznał, że nakazana Polsce przez Komisję Europejską korekta nadmiernego deficytu finansów publicznych w Polsce w roku 2012 odsuwa perspektywę przystąpienia Polski do strefy euro.

Deficyt wyniósł 3,9 proc. PKB w 2008 roku, czyli powyżej dopuszczonej w Traktacie z Maastricht wartości referencyjnej 3 proc., będącej jednym z kryteriów wejścia do strefy euro. Według majowych prognoz gospodarczych, tegoroczny deficyt w Polsce ma wzrosnąć do 6,6 proc. PKB, a przyszłoroczny przekroczy 7 proc.

Odnosząc się do ewentualnego przesunięcia wejścia Polski do strefy euro, premier mówił: - Czy opóźnienie wejścia do strefy euro będzie automatyczne? Nie będzie automatyczne ze względu na to, że sytuacja jest podobna w przygniatającej większości państw UE - mówił premier. Dodał, że problem nadmiernego deficytu dotyczy wielu państw unijnych, nie tylko tych, które starają się o wejście do strefy euro.

- Czy jest zasadne, aby standardy były bardziej wyśrubowane wobec państw, które aspirują niż wobec państw, które są w środku UE? (...) Polska nie postuluje łagodzenia tych kryteriów. Natomiast będziemy zawsze postulowali równe traktowanie wszystkich państw - powiedział szef rządu.

W opinii Tuska, kryteria z Traktatu Maastricht są kryteriami pożytecznymi dla każdej gospodarki. - Na pewno nie zgodzimy się, żeby te kryteria stosowano surowej wobec jakiegoś kraju, a mniej konsekwentniej wobec innych krajów. Dlatego z całą pewnością cała polityka finansowa w UE w czasie kryzysu musi zostać na nowo przemyślana, o tym wszyscy wiedzą - podkreślił.

źródło informacji: PAP

interia.pl

Chcemy euro? Musimy oszczędzać!

Zdaniem premiera Donalda Tuska Polska w najbliższym czasie będzie musiała podjąć działania oszczędnościowe, a w kolejnych latach także fiskalne, by deficyt finansów publicznych nie wzrastał. Przystąpienie Polski do mechanizmu ERM2 możliwe jest w II połowie 2012 roku, zaś do EMU na przełomie lat 2014/2015 - uważa Halina Wasilewska-Trenkner z RPP.

"Druga połowa 2012 roku to jest ewentualna możliwość wejścia do ERM2. Jeżeli wszystkie inne rzeczy będą w porządku to trzeba liczyć 2 lata w ERM2. Jeżeli tak byśmy liczyli to jesteśmy (w strefie euro - PAP) gdzieś między 2014-2015" - powiedziała wczoraj Wasilewska-Trenkner.

-Wszyscy mamy problem z nadmiernym deficytem. To co nas czeka, to podjęcie działań oszczędnościowych, być może w przyszłych latach także fiskalnych, aby ten deficyt nie rósł poza granicę, która jest dopuszczalna w naszych ustawach - powiedział w środę premier dziennikarzom, odnosząc się do decyzji Komisji Europejskiej.

KE uznała w środę, że do 2012 r. Polska musi zmniejszyć deficyt finansów publicznych do wymaganego w Traktacie z Maastricht poziomu 3 proc. PKB. Unijny komisarz ds. gospodarczych i walutowych Joaquin Almunia przyznał, że nakazana Polsce przez Komisję Europejską korekta nadmiernego deficytu finansów publicznych w Polsce w roku 2012 odsuwa perspektywę przystąpienia Polski do strefy euro.

Deficyt wyniósł 3,9 proc. PKB w 2008 roku, czyli powyżej dopuszczonej w Traktacie z Maastricht wartości referencyjnej 3 proc., będącej jednym z kryteriów wejścia do strefy euro. Według majowych prognoz gospodarczych, tegoroczny deficyt w Polsce ma wzrosnąć do 6,6 proc. PKB, a przyszłoroczny przekroczy 7 proc.

Odnosząc się do ewentualnego przesunięcia wejścia Polski do strefy euro, premier mówił: - Czy opóźnienie wejścia do strefy euro będzie automatyczne? Nie będzie automatyczne ze względu na to, że sytuacja jest podobna w przygniatającej większości państw UE - mówił premier. Dodał, że problem nadmiernego deficytu dotyczy wielu państw unijnych, nie tylko tych, które starają się o wejście do strefy euro.

- Czy jest zasadne, aby standardy były bardziej wyśrubowane wobec państw, które aspirują niż wobec państw, które są w środku UE? (...) Polska nie postuluje łagodzenia tych kryteriów. Natomiast będziemy zawsze postulowali równe traktowanie wszystkich państw - powiedział szef rządu.

W opinii Tuska, kryteria z Traktatu Maastricht są kryteriami pożytecznymi dla każdej gospodarki. - Na pewno nie zgodzimy się, żeby te kryteria stosowano surowej wobec jakiegoś kraju, a mniej konsekwentniej wobec innych krajów. Dlatego z całą pewnością cała polityka finansowa w UE w czasie kryzysu musi zostać na nowo przemyślana, o tym wszyscy wiedzą - podkreślił.

źródło informacji: PAP

interia.pl

NBP:Czarna przyszłość monet?

Wprowadzenie wspólnej waluty euro było kolejnym krokiem w postępującym procesie integracji. Bez wątpienia było to zdarzenie przełomowe, które w sposób znaczący wpłynęło na życie gospodarcze. Zastąpienie walut krajowych wspólnym pieniądzem - euro - miało również wpływ na numizmatykę. Sprawdźmy w jakim stopniu.

Na rynku numizmatów są dwie grupy jego uczestników. Pierwszą i największą stanowią kolekcjonerzy, pasjonaci, dla których monety to hobby. Bardzo często są oni gotowi zapłacić więcej za dany egzemplarz niż to wynika z jego ceny na rynku. Druga grupa - znacznie mniejsza - to inwestorzy, dla których rynek monet jest po prostu miejscem do zarabiania.

Młoda waluta

Podział ten wpływa przede wszystkim na ceny monet. Badając wpływ euro na rynek numizmatów warto przyjrzeć się historii tej "młodej" waluty. Euro było walutą wprowadzoną w 12 z 15 ówczesnych członków Unii Europejskiej w miejsce walut narodowych. Kursy między walutami narodowymi, które miało zastąpić euro zostały zamrożone 1 stycznia 1999 r., z tym dniem też zostało ono wprowadzone w transakcjach. Początkowo waluta ta była tylko międzybankową walutą rozliczeniową i nie znajdowała się w normalnym obiegu.1 stycznia 2002 r. nastąpiła oficjalna likwidacja walut narodowych państw członkowskich strefy euro i zastąpienie ich monetami i banknotami euro, co było największą przeprowadzoną dotąd na świecie jednorazową operacją walutową. Wymianie uległo 4,5 biliona euro w gotówce, oraz przeliczono waluty narodowe na ponad 10 bilionów euro na kontach bankowych na całym świecie. Euro zostało wprowadzone w następujących krajach: Austria, Belgia, Finlandia, Francja, Grecja, Hiszpania, Holandia, Irlandia, Luksemburg, Niemcy, Portugalia , Włochy. Kraje które nie przyjęły wówczas euro to : Wielka Brytania, Szwecja, Dania.

Nowe kontra wiekowe

Rynek monet można podzielić na monety nowe, które są wybijane na specjalne okazje oraz na monety wiekowe. Jeśli chodzi o nowe monety, tzw. monety kolekcjonerskie to wprowadzenie euro miało zasadniczy wpływ na ich emisję. Banknoty euro są drukowane pod bezpośrednią kontrolą Europejskiego Banku Centralnego i mają jednolity wygląd we wszystkich krajach. Inaczej wygląda natomiast emisja monet. Są one produkowane przez mennice poszczególnych krajów i mają jednakowy kształt, materiał i awers, natomiast rewersy są inne dla każdego państwa. Na awersach od 1 do 5 eurocentów przedstawiono Zachodnią Europę na mapie świata. Pierwsza wersja monet od 10 do 50 eurocentów przedstawiała 15 krajów członkowskich UE w pewnej odległości od siebie. Zaznaczono wszystkie kraje, również te, które nie należały do strefy euro. Natomiast pierwsza wersja monet 1 i 2 euro przedstawiała kraje złączone w jedną całość. Miało to odzwierciedlać dewizę "Jedność w różnorodności". Od 2007 wprowadzane są nowe monety od 10 centów do 2 euro ze zmienionym awersem przedstawiającym większą część Europy bez granic. Niestety zachowano awersy dla monet od 1 do 5 eurocentów, na których pod lupą widać, że nowe kraje członkowskie nie są częścią zaznaczonego obszaru.

Mała podaż monet kolekcjonerskich

Europejski Bank Centralny stosuje ograniczenia co do emisji nowych monet. Według tych zasad, każdy kraj może wyemitować raz w roku tylko jedną monetę okolicznościową o nominale 2 euro. Monety te mają te same motywy i cechy, a także taką samą stronę wspólną jak zwykłe monety o nominale 2. Odróżnia je motyw okolicznościowy na stronie narodowej. Jest jednak odstępstwo od tej zasady. Zdarza się, iż EBC emituje wspólną monetę okolicznościową dla wszystkich krajów. Wówczas wszystkie kraje wybijają monetę o takim samym motywie, a różnica jest tylko w tym, iż na monecie znajduje się nazwa kraju, w którym została wybita. Ograniczenie w emisji monet w znaczący sposób obniżyło podaż monet kolekcjonerskich w krajach strefy euro. Dla kolekcjonerów nie jest to najlepsza wiadomość ze względu na trudności w zakupie tychże kolekcjonerskich monet euro.

Długa tradycja w kąt

Drugim obszarem rynku numizmatów, gdzie bez wątpienia wpływ euro był znaczący są waluty narodowe, które posiadały nawet kilkusetletnią tradycję. Zostały one zastąpione przez nową walutę euro. Przeliczniki według, których pierwszego stycznia 2002 roku wymieniono waluty narodowe na wspólną walutę prezentują się następująco:

1 euro to:

 

- 13,7603 szylingów Austria (ATS) 
- 40,3399 franków belgijskich (BEF) 
- 1,95583 marek niemieckich (DEM) 
- 166,386 peset hiszpańskich (ESP) 
-  5,94573 marek fińskich (FIM) 
- 6,55957 franków francuskich (FRF) 
- 340,750 drachm greckich (GRD) 
-  0,787564 funtów irlandzkich (IEP) 
- 1936,27 lirów włoskich (ITL) 
- 40,3399 franków luksemburskich (LUF) 
- 2,20371 guldenów holenderskich (NLG) 
- 200,482 escudos portugalskich (PTE. 

 

Zaprezentowane przeliczniki mogą być punktem odniesienia do określenia obecnej wartości monet, które zastąpiło euro. Oczywiście należy zaznaczyć, iż samo euro zyskało zdecydowanie na wartości. W 2002 roku kurs pary walutowej euro/dolar wynosił około 0,95. Natomiast w lipcu 2007 roku przekroczył 1,5. Obecnie wynosi około 1,4. Dobrym sposobem na określenie ile warte obecnie są monety narodowe krajów strefy euro są aukcje internetowe. Według przelicznika wymiany marek niemieckich na euro, marka powinna być dzisiaj warta około 2 zł. Jednak na aukcjach internetowych marki sprzedawane są po około złotówce. Widać zatem znaczący spadek wartości tej monety. Innym przykładem może być oferta sprzedaży franka francuskiego. Jedna taka moneta jest sprzedawana po około 70 gr. Patrząc na przelicznik wymiany franków na euro widać, iż i ta moneta jest obecnie mniej warta niż wynikałoby to z przelicznika wymiany. Innym przykładem może być oferta sprzedaży 1000 lirów włoskich za 2,50 zł. W tym wypadku można powiedzieć, iż moneta ta nie straciła w dużym stopniu na wartości.

Rewolucyjne ograniczenie

Wprowadzenie wspólnej waluty wpłynęło na wiele dziedzin życia, zarówno gospodarczego jaki polityczno-społecznego. Znalazło ono również swoje odzwierciedlenie na rynku numizmatycznym. Wspólna waluta zastąpiła narodowe środki płatnicze, które miały bardzo długą tradycję. Patrząc na obecne ceny monet, które zostały zastąpione przez euro można zauważyć, iż ich wartość spadła. Ciężko określić czy ta tendencja będzie nadal się utrzymywać. Nie można bowiem wykluczyć, iż za kilka lat monety narodowe zaczną w znaczący sposób zyskiwać na wartości ze względu na zmniejszającą się podaż. Drugim aspektem wprowadzenia wspólnej waluty było ograniczenie w możliwości emisji monet kolekcjonerskich dla poszczególnych krajów strefy euro. Nie ma możliwości, aby poszczególne kraje emitowały niezależnie serie monet kolekcjonerskich. W porównaniu z Polską, gdzie Narodowy Bank polski emituje wiele serii takich monet, ograniczenie stosowane przez EBC wydaje się być rewolucyjne z punktu widzenia uczestników rynku numizmatycznego.

Kamil Gemra

 

Czarna wizja dla monet?

 

W okresie wejścia do strefy euro nastąpi kolosalny spadek cen monet odchodzących. Sukcesywnie spadająca podaż będzie dobrym momentem do zakupu ciekawych pozycji. Osoby pracujące w bankach i w kasach wyłapią co ciekawsze monety i zostawią do kolekcji, a reszta trafi do przetopienia. Zostanie jeszcze oczywiście dużo monet w szafach, ale "inwestorzy" szybko się zniechęcą dużymi spadkami i też zaczną je oddawać za pół darmo.

Zdaniem naszego eksperta euro nie wywołało i nie wywoła euforii u "prawdziwych numizmatyków". Nadal będą się liczyć dobrze zachowane unikatowe monety i niskie (pierwsze) emisje. Pośród euro jedynie Watykan czy San Marino mogą liczyć na zainteresowanie. - Tak jak w przypadku monet z PRL nie widzę tu wielu ciekawych okazji do zakupu, a ceny poszukiwanych i rzadkich monet jak dotąd będą w cenie - powiedział nam ekspert.

Marcin Zabrzeski-Bicz, INTERIA.PL

NBP:Czarna przyszłość monet?

Wprowadzenie wspólnej waluty euro było kolejnym krokiem w postępującym procesie integracji. Bez wątpienia było to zdarzenie przełomowe, które w sposób znaczący wpłynęło na życie gospodarcze. Zastąpienie walut krajowych wspólnym pieniądzem - euro - miało również wpływ na numizmatykę. Sprawdźmy w jakim stopniu.

Na rynku numizmatów są dwie grupy jego uczestników. Pierwszą i największą stanowią kolekcjonerzy, pasjonaci, dla których monety to hobby. Bardzo często są oni gotowi zapłacić więcej za dany egzemplarz niż to wynika z jego ceny na rynku. Druga grupa - znacznie mniejsza - to inwestorzy, dla których rynek monet jest po prostu miejscem do zarabiania.

Młoda waluta

Podział ten wpływa przede wszystkim na ceny monet. Badając wpływ euro na rynek numizmatów warto przyjrzeć się historii tej "młodej" waluty. Euro było walutą wprowadzoną w 12 z 15 ówczesnych członków Unii Europejskiej w miejsce walut narodowych. Kursy między walutami narodowymi, które miało zastąpić euro zostały zamrożone 1 stycznia 1999 r., z tym dniem też zostało ono wprowadzone w transakcjach. Początkowo waluta ta była tylko międzybankową walutą rozliczeniową i nie znajdowała się w normalnym obiegu.1 stycznia 2002 r. nastąpiła oficjalna likwidacja walut narodowych państw członkowskich strefy euro i zastąpienie ich monetami i banknotami euro, co było największą przeprowadzoną dotąd na świecie jednorazową operacją walutową. Wymianie uległo 4,5 biliona euro w gotówce, oraz przeliczono waluty narodowe na ponad 10 bilionów euro na kontach bankowych na całym świecie. Euro zostało wprowadzone w następujących krajach: Austria, Belgia, Finlandia, Francja, Grecja, Hiszpania, Holandia, Irlandia, Luksemburg, Niemcy, Portugalia , Włochy. Kraje które nie przyjęły wówczas euro to : Wielka Brytania, Szwecja, Dania.

Nowe kontra wiekowe

Rynek monet można podzielić na monety nowe, które są wybijane na specjalne okazje oraz na monety wiekowe. Jeśli chodzi o nowe monety, tzw. monety kolekcjonerskie to wprowadzenie euro miało zasadniczy wpływ na ich emisję. Banknoty euro są drukowane pod bezpośrednią kontrolą Europejskiego Banku Centralnego i mają jednolity wygląd we wszystkich krajach. Inaczej wygląda natomiast emisja monet. Są one produkowane przez mennice poszczególnych krajów i mają jednakowy kształt, materiał i awers, natomiast rewersy są inne dla każdego państwa. Na awersach od 1 do 5 eurocentów przedstawiono Zachodnią Europę na mapie świata. Pierwsza wersja monet od 10 do 50 eurocentów przedstawiała 15 krajów członkowskich UE w pewnej odległości od siebie. Zaznaczono wszystkie kraje, również te, które nie należały do strefy euro. Natomiast pierwsza wersja monet 1 i 2 euro przedstawiała kraje złączone w jedną całość. Miało to odzwierciedlać dewizę "Jedność w różnorodności". Od 2007 wprowadzane są nowe monety od 10 centów do 2 euro ze zmienionym awersem przedstawiającym większą część Europy bez granic. Niestety zachowano awersy dla monet od 1 do 5 eurocentów, na których pod lupą widać, że nowe kraje członkowskie nie są częścią zaznaczonego obszaru.

Mała podaż monet kolekcjonerskich

Europejski Bank Centralny stosuje ograniczenia co do emisji nowych monet. Według tych zasad, każdy kraj może wyemitować raz w roku tylko jedną monetę okolicznościową o nominale 2 euro. Monety te mają te same motywy i cechy, a także taką samą stronę wspólną jak zwykłe monety o nominale 2. Odróżnia je motyw okolicznościowy na stronie narodowej. Jest jednak odstępstwo od tej zasady. Zdarza się, iż EBC emituje wspólną monetę okolicznościową dla wszystkich krajów. Wówczas wszystkie kraje wybijają monetę o takim samym motywie, a różnica jest tylko w tym, iż na monecie znajduje się nazwa kraju, w którym została wybita. Ograniczenie w emisji monet w znaczący sposób obniżyło podaż monet kolekcjonerskich w krajach strefy euro. Dla kolekcjonerów nie jest to najlepsza wiadomość ze względu na trudności w zakupie tychże kolekcjonerskich monet euro.

Długa tradycja w kąt

Drugim obszarem rynku numizmatów, gdzie bez wątpienia wpływ euro był znaczący są waluty narodowe, które posiadały nawet kilkusetletnią tradycję. Zostały one zastąpione przez nową walutę euro. Przeliczniki według, których pierwszego stycznia 2002 roku wymieniono waluty narodowe na wspólną walutę prezentują się następująco:

1 euro to:

 

- 13,7603 szylingów Austria (ATS) 
- 40,3399 franków belgijskich (BEF) 
- 1,95583 marek niemieckich (DEM) 
- 166,386 peset hiszpańskich (ESP) 
-  5,94573 marek fińskich (FIM) 
- 6,55957 franków francuskich (FRF) 
- 340,750 drachm greckich (GRD) 
-  0,787564 funtów irlandzkich (IEP) 
- 1936,27 lirów włoskich (ITL) 
- 40,3399 franków luksemburskich (LUF) 
- 2,20371 guldenów holenderskich (NLG) 
- 200,482 escudos portugalskich (PTE. 

 

Zaprezentowane przeliczniki mogą być punktem odniesienia do określenia obecnej wartości monet, które zastąpiło euro. Oczywiście należy zaznaczyć, iż samo euro zyskało zdecydowanie na wartości. W 2002 roku kurs pary walutowej euro/dolar wynosił około 0,95. Natomiast w lipcu 2007 roku przekroczył 1,5. Obecnie wynosi około 1,4. Dobrym sposobem na określenie ile warte obecnie są monety narodowe krajów strefy euro są aukcje internetowe. Według przelicznika wymiany marek niemieckich na euro, marka powinna być dzisiaj warta około 2 zł. Jednak na aukcjach internetowych marki sprzedawane są po około złotówce. Widać zatem znaczący spadek wartości tej monety. Innym przykładem może być oferta sprzedaży franka francuskiego. Jedna taka moneta jest sprzedawana po około 70 gr. Patrząc na przelicznik wymiany franków na euro widać, iż i ta moneta jest obecnie mniej warta niż wynikałoby to z przelicznika wymiany. Innym przykładem może być oferta sprzedaży 1000 lirów włoskich za 2,50 zł. W tym wypadku można powiedzieć, iż moneta ta nie straciła w dużym stopniu na wartości.

Rewolucyjne ograniczenie

Wprowadzenie wspólnej waluty wpłynęło na wiele dziedzin życia, zarówno gospodarczego jaki polityczno-społecznego. Znalazło ono również swoje odzwierciedlenie na rynku numizmatycznym. Wspólna waluta zastąpiła narodowe środki płatnicze, które miały bardzo długą tradycję. Patrząc na obecne ceny monet, które zostały zastąpione przez euro można zauważyć, iż ich wartość spadła. Ciężko określić czy ta tendencja będzie nadal się utrzymywać. Nie można bowiem wykluczyć, iż za kilka lat monety narodowe zaczną w znaczący sposób zyskiwać na wartości ze względu na zmniejszającą się podaż. Drugim aspektem wprowadzenia wspólnej waluty było ograniczenie w możliwości emisji monet kolekcjonerskich dla poszczególnych krajów strefy euro. Nie ma możliwości, aby poszczególne kraje emitowały niezależnie serie monet kolekcjonerskich. W porównaniu z Polską, gdzie Narodowy Bank polski emituje wiele serii takich monet, ograniczenie stosowane przez EBC wydaje się być rewolucyjne z punktu widzenia uczestników rynku numizmatycznego.

Kamil Gemra

 

Czarna wizja dla monet?

 

W okresie wejścia do strefy euro nastąpi kolosalny spadek cen monet odchodzących. Sukcesywnie spadająca podaż będzie dobrym momentem do zakupu ciekawych pozycji. Osoby pracujące w bankach i w kasach wyłapią co ciekawsze monety i zostawią do kolekcji, a reszta trafi do przetopienia. Zostanie jeszcze oczywiście dużo monet w szafach, ale "inwestorzy" szybko się zniechęcą dużymi spadkami i też zaczną je oddawać za pół darmo.

Zdaniem naszego eksperta euro nie wywołało i nie wywoła euforii u "prawdziwych numizmatyków". Nadal będą się liczyć dobrze zachowane unikatowe monety i niskie (pierwsze) emisje. Pośród euro jedynie Watykan czy San Marino mogą liczyć na zainteresowanie. - Tak jak w przypadku monet z PRL nie widzę tu wielu ciekawych okazji do zakupu, a ceny poszukiwanych i rzadkich monet jak dotąd będą w cenie - powiedział nam ekspert.

Marcin Zabrzeski-Bicz, INTERIA.PL

BGZ:Ziemia będzie tanieć szybciej

Zdaniem analityków BGŻ, z nasileniem się kryzysu zakończył się okres hossy na rynku działek budowlanych z przełomu I i II polowy 2008 roku. Teraz podobnie jak na rynku mieszkaniowym i tutaj dominują spadki cen.

Z najnowszej "Kwartalnej analizy rynku nieruchomości w Polsce" wynika, że analitycy BGŻ oczekują spadku cen działek i jednoczesnym wzroście kosztu zakupu gruntów ornych. Dane bazy AMRON pokazują, iż średnia cena 1m kw. działki budowlanej w I kw. 2009 r. była równa 252,8 zł. Wielkość ta jest o 4,3 proc. niższa w stosunku do poprzedniego kwartału, jednocześnie pozostała o 10,4 proc. wyższa od cen w analogicznym okresie 2008 r.

- Ziemia charakteryzuje się mniejszym potencjałem głębokich spadków cen. Szczególnie w segmencie małoobszarowych działek przeznaczanych pod budownictwo jednorodzinne. Sentymentalne podejście właściciela do posiadanego gruntu zmniejsza jego skłonność do istotnej obniżki cen. Podaż takich gruntów w najbliższych okresach spadnie, a decyzja o sprzedaży działki zostanie odłożona w czasie, prawdopodobnie do momentu ponownego wzrostu cen.

Zdaniem analityków, należy pamiętać że rynek gruntów przeznaczonych pod zabudowę w przeciwieństwie do nieruchomości mieszkalnych charakteryzuje się większą sztywnością cen. Wynika ona w istotnym stopniu ze specyfiki obrotu ziemią i faktu, że jest to zasób ograniczony. Jednocześnie spodziewać się można zwyżki liczby ofert sprzedaży działek wielkoobszarowych. Ich zbyciem mogą być zainteresowani deweloperzy, których kondycja finansowa jest na tyle niekorzystna, że będą dożyć do spieniężania kapitału zamrożonego w ziemi i sfinansowania już prowadzonych inwestycji.

Pomimo, że ceny takich działek będą znacznie tańsze popyt na nie może być niewielki z uwagi na spadek liczby planowanych do rozpoczęcia nowych inwestycji budowlanych.

Co z ziemią orną?

Ceny na rynku ziemi ornej pozostają w trendzie wzrostowym. Przeciętny ich poziom w obrocie międzysąsiedzkim w I kw. 2009 r. był równy 16 719,7 zł/ha, a ziem pochodzących z Zasobu Własności Rolnej Skarbu Państwa 13 660 zł/ha. Wzrost dysproporcji pomiędzy cenami zwiększył się z uwagi na nieznaczny spadek średniej ceny ziem pochodzących z Zasobu WRSP (o 1,8 proc. kw/kw, wzrost o 16,1 proc. r/r) przy wzroście (o 8,3 proc. kw/kw i 14,9 proc. r/r) cen ziemi będącej w obrocie prywatnym. Najdroższe w obu przypadkach (ponad 20 tys. zł/ha) są ziemie rolne zlokalizowane w woj. kujawsko-pomorskim i wielkopolskim, najtańsze zaś w woj. lubuskim (ok. 10 tys. zł/ha).

Mimo znacznego spadku opłacalności produkcji mleka i jego przetworów ceny łąk w I kw. 2009 r. wzrosły. Średnia cena 1 ha łąki w analizowanym okresie wynosiła ok. 11 981 zł. tj., zwyżka o 12,4 proc. r/r i 9,4 proc. kw/kw. Jednocześnie w dalszym ciągu łąki są znacznie tańsze (o ok. 39,5 proc. w I kw. 2009 r.) od gruntów ornych.

Oczekujemy w kolejnych kwartałach 2009 r. spadku dynamiki wzrostu cen użytków rolnych. Główne determinanty to: niższe niż w ubiegłym roku oczekiwania przychodów z produkcji rolnej, średnio o ok. 40-50 proc. z upraw zbożowych i 30-40 proc. z rzepaku i ziemniaków, relatywnie wyższe koszty zakupu środków produkcji i trudniej osiągalny kredyt (wzrost marż odsetkowych oraz ograniczenie akcji kredytowej).

Gruntów wystarczy na 7-8 lat

Zgodnie z raportem ProDevelopment o rynku gruntów inwestycyjnych, w czasie hossy na rynku nieruchomości deweloperzy nabyli banki ziemi, które mogą wystarczyć na 7-8 lat budowy nowych obiektów. Ceny ofertowe są o 20-30 proc. niższe niż w szczycie hossy. Zgodnie z naszymi informacjami, większość deweloperów pragnie sprzedawać grunty, mniejszość zaś myśli o zakupach. Zdaniem analityków, czeka nas duża nadpodaż gruntów inwestycyjnych, często obciążonych zobowiązaniami dłużnymi, a przy braku popytu (wszyscy kupili już grunty) spowoduje, że spadki cen działek deweloperskich będą większe niż spadki cen mieszkań.

Zdaniem analityków DI BRE Banku, w strategii dla sektora przewiduje się , że wyniki przedsprzedaży mieszkań będą w 2009 roku bardzo słabe. Do drugiej połowy 2010 roku będzie utrzymywać się nadpodaż gotowych lokali, ceny zaś od obecnych poziomów średnich cen ofertowych spadną jeszcze o 20-25 proc. (powrót do parytetu siły nabywczej z 2005 roku). Dostrzegany jest jeszcze większy potencjał spadkowy gruntów deweloperskich.

źródło raport AM, Bank BGŻ; raport DI BRE BANK - Rynek deweloperski

źródło informacji: INTERIA.PL

BGZ:Ziemia będzie tanieć szybciej

Zdaniem analityków BGŻ, z nasileniem się kryzysu zakończył się okres hossy na rynku działek budowlanych z przełomu I i II polowy 2008 roku. Teraz podobnie jak na rynku mieszkaniowym i tutaj dominują spadki cen.

Z najnowszej "Kwartalnej analizy rynku nieruchomości w Polsce" wynika, że analitycy BGŻ oczekują spadku cen działek i jednoczesnym wzroście kosztu zakupu gruntów ornych. Dane bazy AMRON pokazują, iż średnia cena 1m kw. działki budowlanej w I kw. 2009 r. była równa 252,8 zł. Wielkość ta jest o 4,3 proc. niższa w stosunku do poprzedniego kwartału, jednocześnie pozostała o 10,4 proc. wyższa od cen w analogicznym okresie 2008 r.

- Ziemia charakteryzuje się mniejszym potencjałem głębokich spadków cen. Szczególnie w segmencie małoobszarowych działek przeznaczanych pod budownictwo jednorodzinne. Sentymentalne podejście właściciela do posiadanego gruntu zmniejsza jego skłonność do istotnej obniżki cen. Podaż takich gruntów w najbliższych okresach spadnie, a decyzja o sprzedaży działki zostanie odłożona w czasie, prawdopodobnie do momentu ponownego wzrostu cen.

Zdaniem analityków, należy pamiętać że rynek gruntów przeznaczonych pod zabudowę w przeciwieństwie do nieruchomości mieszkalnych charakteryzuje się większą sztywnością cen. Wynika ona w istotnym stopniu ze specyfiki obrotu ziemią i faktu, że jest to zasób ograniczony. Jednocześnie spodziewać się można zwyżki liczby ofert sprzedaży działek wielkoobszarowych. Ich zbyciem mogą być zainteresowani deweloperzy, których kondycja finansowa jest na tyle niekorzystna, że będą dożyć do spieniężania kapitału zamrożonego w ziemi i sfinansowania już prowadzonych inwestycji.

Pomimo, że ceny takich działek będą znacznie tańsze popyt na nie może być niewielki z uwagi na spadek liczby planowanych do rozpoczęcia nowych inwestycji budowlanych.

Co z ziemią orną?

Ceny na rynku ziemi ornej pozostają w trendzie wzrostowym. Przeciętny ich poziom w obrocie międzysąsiedzkim w I kw. 2009 r. był równy 16 719,7 zł/ha, a ziem pochodzących z Zasobu Własności Rolnej Skarbu Państwa 13 660 zł/ha. Wzrost dysproporcji pomiędzy cenami zwiększył się z uwagi na nieznaczny spadek średniej ceny ziem pochodzących z Zasobu WRSP (o 1,8 proc. kw/kw, wzrost o 16,1 proc. r/r) przy wzroście (o 8,3 proc. kw/kw i 14,9 proc. r/r) cen ziemi będącej w obrocie prywatnym. Najdroższe w obu przypadkach (ponad 20 tys. zł/ha) są ziemie rolne zlokalizowane w woj. kujawsko-pomorskim i wielkopolskim, najtańsze zaś w woj. lubuskim (ok. 10 tys. zł/ha).

Mimo znacznego spadku opłacalności produkcji mleka i jego przetworów ceny łąk w I kw. 2009 r. wzrosły. Średnia cena 1 ha łąki w analizowanym okresie wynosiła ok. 11 981 zł. tj., zwyżka o 12,4 proc. r/r i 9,4 proc. kw/kw. Jednocześnie w dalszym ciągu łąki są znacznie tańsze (o ok. 39,5 proc. w I kw. 2009 r.) od gruntów ornych.

Oczekujemy w kolejnych kwartałach 2009 r. spadku dynamiki wzrostu cen użytków rolnych. Główne determinanty to: niższe niż w ubiegłym roku oczekiwania przychodów z produkcji rolnej, średnio o ok. 40-50 proc. z upraw zbożowych i 30-40 proc. z rzepaku i ziemniaków, relatywnie wyższe koszty zakupu środków produkcji i trudniej osiągalny kredyt (wzrost marż odsetkowych oraz ograniczenie akcji kredytowej).

Gruntów wystarczy na 7-8 lat

Zgodnie z raportem ProDevelopment o rynku gruntów inwestycyjnych, w czasie hossy na rynku nieruchomości deweloperzy nabyli banki ziemi, które mogą wystarczyć na 7-8 lat budowy nowych obiektów. Ceny ofertowe są o 20-30 proc. niższe niż w szczycie hossy. Zgodnie z naszymi informacjami, większość deweloperów pragnie sprzedawać grunty, mniejszość zaś myśli o zakupach. Zdaniem analityków, czeka nas duża nadpodaż gruntów inwestycyjnych, często obciążonych zobowiązaniami dłużnymi, a przy braku popytu (wszyscy kupili już grunty) spowoduje, że spadki cen działek deweloperskich będą większe niż spadki cen mieszkań.

Zdaniem analityków DI BRE Banku, w strategii dla sektora przewiduje się , że wyniki przedsprzedaży mieszkań będą w 2009 roku bardzo słabe. Do drugiej połowy 2010 roku będzie utrzymywać się nadpodaż gotowych lokali, ceny zaś od obecnych poziomów średnich cen ofertowych spadną jeszcze o 20-25 proc. (powrót do parytetu siły nabywczej z 2005 roku). Dostrzegany jest jeszcze większy potencjał spadkowy gruntów deweloperskich.

źródło raport AM, Bank BGŻ; raport DI BRE BANK - Rynek deweloperski

źródło informacji: INTERIA.PL

Firmy są gotowe budować drogi nawet za 50 proc. cen z kosztorysów

Kryzys sprawił, że w przetargach na polskie drogi startuje nawet po kilkadziesiąt firm. Drogowcy zacierają ręce, bo konkurencja sprzyja niższym cenom. Eksperci ostrzegają: kosztowa wojna może się odbić na jakości budowanych dróg.

Na dostosowanie Trasy Armii Krajowej w Warszawie do standardów drogi ekspresowej S8 mazowiecki Oddział Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad w swoim budżecie zarezerwował ponad 1,5 mld zł. W przetargu na wykonawcę prac, które mają ruszyć jeszcze latem, wykonawcy złożyli dziewięć ofert. Najtańszą złożył grecki koncern budowlany J&P Avax, który wycenił pracę na kwotę niemal dwa razy niższą - niespełna 870 mln zł. Nawet najdroższa oferta autorstwa Budimeksu-Dromeksu kontrolowanego przez hiszpańskie koncerny była niższa od kosztorysu i opiewała na 1,27 mld zł.

Według ekspertów, takie przeceny to efekt kryzysu i ogromnej konkurencji, z jaką jeszcze nie mieliśmy w Polsce do czynienia. Oto przykład. Do przetargu na pięć odcinków autostrady A2 z Łodzi do Warszawy zgłosiło się 87 przedsiębiorstw. Wśród chętnych znaleźli się gracze, którzy od lat dzielą między siebie polski rynek budowlany, m.in.: Strabag, Mostostal, Budimex-Dromex, Skanska. Nowością jest konkurencja gigantów z Chin, takich jak China Road and Bridge Corporation czy Shanghai Construction, które zrealizowały kilka tysięcy kilometrów dróg, głównie jednak na wewnętrznym rynku. W szranki stanęły również mniejsze firmy ze Słowenii i Macedonii.

Z wielkiej konkurencji cieszą się drogowcy. - Duża konkurencja oznacza niskie oferty. To daje nam szansę na zrealizowanie wszystkich planów, a zaoszczędzone pieniądze mogą być wydane na kolejne inwestycje - mówi Artur Mrugasiewicz z GDDKiA. Jednak bezpardonowa walka o kontrakty, w której brylują firmy z Zachodu, jest nie w smak firmom polskim. Konrad Jaskóła, prezes giełdowej spółki Polimex-Mostostal, otwarcie mówi o dumpingowych cenach.

- Jak można zejść z ceny kosztorysowej o 40-50 procent, to dla mnie prawdziwa zagadka. Co prawda warunki do budowania są obecnie korzystniejsze niż jeszcze kilka miesięcy temu, ale obawiam się, że tak niskie ceny są wynikiem desperackiej walki zachodnich koncernów o przetrwanie. Takie oferty grożą niskiej jakości wykonawstwem ? mówi GP Konrad Jaskóła.

Opinię prezesa Polimeksu-Mostostalu podziela Zbigniew Kotlarek, prezes Polskiego Kongresu Drogowego i były szef GDDKiA.

- To dobrze, że mamy oszczędności. Ostrzegałbym jednak przed możliwością powstania sfuszerowanych dróg albo nawet zatrzymaniem inwestycji - mówi Zbigniew Kotlarek.

Wykonawcy oferujący w przetargach niskie ceny bronią się korzystnym dla firm z Zachodu osłabieniem złotego i obniżką cen materiałów oraz usług budowlanych.

Artur Mrugasiewicz zapewnia, że drogowcy nie dopuszczą do obniżki jakości budowanych dróg. GDDKiA nie pozwoli także na podnoszenie kontraktowych cen.

- Nie mamy w zwyczaju aneksować wysokości kontraktów. Jeżeli firma oferuje określoną cenę, za którą zobowiązuje się zrealizować inwestycję, musi się z umowy wywiązać. Jeśli tego nie zrobi, będzie płacić kary umowne - mówi Artur Mrugasiewicz.

W tym roku drogowcy zamierzają jeszcze rozstrzygnąć kilka wielkich przetargów. Pojawią się wykonawcy fragmentów autostrad A2 (92 km do Warszawy), A4 (w sumie 115 km trasy) oraz A1 (64 km).

Maciej Szczepaniuk

interia.pl

Firmy są gotowe budować drogi nawet za 50 proc. cen z kosztorysów

Kryzys sprawił, że w przetargach na polskie drogi startuje nawet po kilkadziesiąt firm. Drogowcy zacierają ręce, bo konkurencja sprzyja niższym cenom. Eksperci ostrzegają: kosztowa wojna może się odbić na jakości budowanych dróg.

Na dostosowanie Trasy Armii Krajowej w Warszawie do standardów drogi ekspresowej S8 mazowiecki Oddział Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad w swoim budżecie zarezerwował ponad 1,5 mld zł. W przetargu na wykonawcę prac, które mają ruszyć jeszcze latem, wykonawcy złożyli dziewięć ofert. Najtańszą złożył grecki koncern budowlany J&P Avax, który wycenił pracę na kwotę niemal dwa razy niższą - niespełna 870 mln zł. Nawet najdroższa oferta autorstwa Budimeksu-Dromeksu kontrolowanego przez hiszpańskie koncerny była niższa od kosztorysu i opiewała na 1,27 mld zł.

Według ekspertów, takie przeceny to efekt kryzysu i ogromnej konkurencji, z jaką jeszcze nie mieliśmy w Polsce do czynienia. Oto przykład. Do przetargu na pięć odcinków autostrady A2 z Łodzi do Warszawy zgłosiło się 87 przedsiębiorstw. Wśród chętnych znaleźli się gracze, którzy od lat dzielą między siebie polski rynek budowlany, m.in.: Strabag, Mostostal, Budimex-Dromex, Skanska. Nowością jest konkurencja gigantów z Chin, takich jak China Road and Bridge Corporation czy Shanghai Construction, które zrealizowały kilka tysięcy kilometrów dróg, głównie jednak na wewnętrznym rynku. W szranki stanęły również mniejsze firmy ze Słowenii i Macedonii.

Z wielkiej konkurencji cieszą się drogowcy. - Duża konkurencja oznacza niskie oferty. To daje nam szansę na zrealizowanie wszystkich planów, a zaoszczędzone pieniądze mogą być wydane na kolejne inwestycje - mówi Artur Mrugasiewicz z GDDKiA. Jednak bezpardonowa walka o kontrakty, w której brylują firmy z Zachodu, jest nie w smak firmom polskim. Konrad Jaskóła, prezes giełdowej spółki Polimex-Mostostal, otwarcie mówi o dumpingowych cenach.

- Jak można zejść z ceny kosztorysowej o 40-50 procent, to dla mnie prawdziwa zagadka. Co prawda warunki do budowania są obecnie korzystniejsze niż jeszcze kilka miesięcy temu, ale obawiam się, że tak niskie ceny są wynikiem desperackiej walki zachodnich koncernów o przetrwanie. Takie oferty grożą niskiej jakości wykonawstwem ? mówi GP Konrad Jaskóła.

Opinię prezesa Polimeksu-Mostostalu podziela Zbigniew Kotlarek, prezes Polskiego Kongresu Drogowego i były szef GDDKiA.

- To dobrze, że mamy oszczędności. Ostrzegałbym jednak przed możliwością powstania sfuszerowanych dróg albo nawet zatrzymaniem inwestycji - mówi Zbigniew Kotlarek.

Wykonawcy oferujący w przetargach niskie ceny bronią się korzystnym dla firm z Zachodu osłabieniem złotego i obniżką cen materiałów oraz usług budowlanych.

Artur Mrugasiewicz zapewnia, że drogowcy nie dopuszczą do obniżki jakości budowanych dróg. GDDKiA nie pozwoli także na podnoszenie kontraktowych cen.

- Nie mamy w zwyczaju aneksować wysokości kontraktów. Jeżeli firma oferuje określoną cenę, za którą zobowiązuje się zrealizować inwestycję, musi się z umowy wywiązać. Jeśli tego nie zrobi, będzie płacić kary umowne - mówi Artur Mrugasiewicz.

W tym roku drogowcy zamierzają jeszcze rozstrzygnąć kilka wielkich przetargów. Pojawią się wykonawcy fragmentów autostrad A2 (92 km do Warszawy), A4 (w sumie 115 km trasy) oraz A1 (64 km).

Maciej Szczepaniuk

interia.pl

IKELIMIT:Trzeci filar zostanie goły

Sejm odrzucił w środę obywatelski projekt nowelizacji ustawy o PIT, który zakładał ulgę podatkową dla oszczędzających na emeryturę w tzw. trzecim filarze.

We wtorek w Sejmie odbyło się pierwsze czytanie projektu przygotowanego przez Komitet Obywatelskiej Inicjatywy Ustawodawczej Razem. Podpisało się pod nim ponad 130 tys. osób.

Zgodnie z propozycjami Komitetu każdy podatnik miałby prawo do odliczenia od podstawy opodatkowania w PIT do 12 tys. złotych pod warunkiem, że pieniądze te zostałyby przeznaczone na oszczędzanie w III filarze emerytalnym: w zakładach ubezpieczeniowych, funduszach inwestycyjnych czy bankach.

Autorzy projektu argumentowali, że jest on wyrazem "troski o właściwy poziom życia przyszłych emerytów". Ich zdaniem, wypłacane z nowego systemu emerytalnego świadczenie będzie niższe niż obecnie. Przeciętna tzw. stopa zastąpienia wynagrodzenia otrzymywanego z I i II filara, (czyli z ZUS i OFE) wyniesie ok. 50 proc. (obecnie ok. 68 proc.). Oznacza to, że osoba zarabiająca np. 3 tys. zł dostanie emeryturę w wysokości 1,5 tys. zł. W przypadku kobiet, które pracują krócej, będzie to jeszcze mniej - emerytura wyniesie ok. 40 proc.

Według Komitetu możliwość odpisania od dochodu odpowiedniej kwoty może zachęcić do oszczędzania na przyszłą emeryturę. Obecnie trzeci filar, czyli ubezpieczenia dodatkowe i dobrowolne, niemal nie funkcjonuje.

Wniosek o odrzucenie projektu w pierwszym czytaniu złożył klub parlamentarny PO.

źródło informacji: INTERIA.PL/PAP

Https://wgn.pl - aktualne oferty

Oceń nasz serwis

średnia ocen: 4,3

Ten serwis korzysta z mechanizmów cookies (ciasteczka)

| Polityka Cookies